Przełom ws. wybuchu paczki w Lubuskiem. Jest zatrzymanie
Policja zatrzymała, jak twierdzi prokuratura, sprawcę wybuchu paczki w Siecieborzycach w Lubuskiem, w której poważnie ranna została 31-letnia kobieta oraz dwójka jej dzieci. Podejrzanym jest 34-letni mężczyzna, który usłyszał już zarzuty. To były partner kobiety - poinformowała Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Wiadomo także, że wcześniej miał się znęcać nad poszkodowaną.
Do wypadku doszło w 19 grudnia rano we wsi Siecieborzyce, w pow. żagańskim. Przed domem, w którym 31-latka mieszka z dwójką dzieci i swoimi rodzicami, ktoś zostawił pakunek. Prawdopodobnie ktoś z domowników zabrał paczkę do środka.
Do silnej eksplozji doszło najprawdopodobniej w momencie, kiedy 31-latka w kuchni otwierała paczkę. W pomieszczeniu były także jej dzieci, najbliżej córka. W domu w tym czasie przebywali rodzice kobiety, którzy nie zostali pokrzywdzeni na skutek wybuchu.
31-latka była operowana przez osiem godzin. Na skutek wybuchu straciła prawą dłoń. Ponadto doznała wówczas wielu innych obrażeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wypadek na terenie szpitala w Krakowie. Kierowca pomylił gaz z hamulcem?
Poszukiwania sprawcy
Śledczy przez długi czas nie ujawniali szczegółów dotyczących poszukiwań sprawcy. Pod koniec grudnia prokuratura zapewniała, że prowadzi intensywne czynności i w najbliższych tygodniach spodziewa się przełomu w sprawie.
Doszło do niego w niecały miesiąc od wybuchu. W czwartek Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze przekazała, że zatrzymała w tej sprawie podejrzanego 34-latka. Mężczyzna złożył wyjaśnienia. Nie przyznaje się do zarzutów, bo jak twierdzi między nim a kobietą był "konflikt" i czuje się w tej sytuacji "ofiarą". Podkreślał też, że w domu, gdy doszło do wybuchu, był wówczas jego 3-letni syn.
- Postępowanie było bardzo wnikliwe. W trakcie śledztwa udało się zebrać bardzo mocny materiał dowodowy. Pozwolił postawić zarzuty 34-letniemu mężczyźnie, byłemu partnerowi kobiety. To usiłowanie zabójstwa wielu osób oraz spowodowanie obrażeń w stosunku do pokrzywdzonej i jej dzieci. Zarzuty postawiono 28 grudnia, ale z uwagi na procedurę oraz to, że nie przebywał w Polsce, potrzebne było przeprowadzenie czynności procesowych zmierzających do ujęcia sprawcy - poinformowała w czwartek Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Zatrzymanie po przekroczeniu granicy
Śledczy przyznali, że od początku - jako jedną z hipotez - brali pod uwagę, że sprawca pochodzi "z najbliższego kręgu". Po przeszukaniu domu mężczyzny i zabezpieczeniu śladów, prokuratura już pod koniec roku zdecydowała się na postawienie mu zarzutów. Ostatecznie do zatrzymania doszło 16 stycznia w okolicach Zgorzelca, kiedy mężczyzna miał wracać do Polski z Niemiec.
Mężczyzna, jak twierdzi prokuratura, "podjął szereg działań, żeby zataić ślady". Prokuratura przyznała, że mężczyzna do momentu zatrzymania nie wiedział, że ma przedstawione zarzuty i istniała obawa, że "zbiegnie", dlatego "był przygotowany europejski nakaz aresztowania". Śledczy podkreślają jednak, że stale monitorowali, gdzie mężczyzna się znajduje i w tej sprawie ściśle współpracowali z niemiecką stroną.
34-latek już wcześniej miał zarzuty
Rok temu Prokuratura Rejonowa w Żaganiu oskarżyła 34-latka o to, że w okresie od grudnia 2020 roku do sierpnia 2022 r. znęcał się psychicznie nad 31-letnią pokrzywdzoną poprzez wszczynanie awantur domowych, poniżanie, wyzywanie słowami powszechnie uznanymi za wulgarne i obelżywe, ograniczanie kontaktów z rodziną i znajomymi oraz uzależnienie finansowe.
"Ponadto 14 sierpnia 2021 roku spowodował u pokrzywdzonej obrażenia w postaci stłuczenia uda, co naruszało czynności narządu ciała na okres poniżej 7 dni (...) Podejrzany był silnie skonfliktowany z pokrzywdzoną na tle opieki nad wspólnym dzieckiem, 3-letnim synkiem, który również doznał obrażeń w wyniku eksplozji" - podała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze.
Źródło: WP Wiadomości