Przełom ws. wybuchu paczki w Lubuskiem. Jest zatrzymanie
Policja zatrzymała, jak twierdzi prokuratura, sprawcę wybuchu paczki w Siecieborzycach w Lubuskiem, w której poważnie ranna została 31-letnia kobieta oraz dwójka jej dzieci. Podejrzanym jest 34-letni mężczyzna, który usłyszał już zarzuty. To były partner kobiety - poinformowała Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Wiadomo także, że wcześniej miał się znęcać nad poszkodowaną.
19.01.2023 | aktual.: 19.01.2023 10:26
Do wypadku doszło w 19 grudnia rano we wsi Siecieborzyce, w pow. żagańskim. Przed domem, w którym 31-latka mieszka z dwójką dzieci i swoimi rodzicami, ktoś zostawił pakunek. Prawdopodobnie ktoś z domowników zabrał paczkę do środka.
Do silnej eksplozji doszło najprawdopodobniej w momencie, kiedy 31-latka w kuchni otwierała paczkę. W pomieszczeniu były także jej dzieci, najbliżej córka. W domu w tym czasie przebywali rodzice kobiety, którzy nie zostali pokrzywdzeni na skutek wybuchu.
31-latka była operowana przez osiem godzin. Na skutek wybuchu straciła prawą dłoń. Ponadto doznała wówczas wielu innych obrażeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poszukiwania sprawcy
Śledczy przez długi czas nie ujawniali szczegółów dotyczących poszukiwań sprawcy. Pod koniec grudnia prokuratura zapewniała, że prowadzi intensywne czynności i w najbliższych tygodniach spodziewa się przełomu w sprawie.
Doszło do niego w niecały miesiąc od wybuchu. W czwartek Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze przekazała, że zatrzymała w tej sprawie podejrzanego 34-latka. Mężczyzna złożył wyjaśnienia. Nie przyznaje się do zarzutów, bo jak twierdzi między nim a kobietą był "konflikt" i czuje się w tej sytuacji "ofiarą". Podkreślał też, że w domu, gdy doszło do wybuchu, był wówczas jego 3-letni syn.
- Postępowanie było bardzo wnikliwe. W trakcie śledztwa udało się zebrać bardzo mocny materiał dowodowy. Pozwolił postawić zarzuty 34-letniemu mężczyźnie, byłemu partnerowi kobiety. To usiłowanie zabójstwa wielu osób oraz spowodowanie obrażeń w stosunku do pokrzywdzonej i jej dzieci. Zarzuty postawiono 28 grudnia, ale z uwagi na procedurę oraz to, że nie przebywał w Polsce, potrzebne było przeprowadzenie czynności procesowych zmierzających do ujęcia sprawcy - poinformowała w czwartek Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Zatrzymanie po przekroczeniu granicy
Śledczy przyznali, że od początku - jako jedną z hipotez - brali pod uwagę, że sprawca pochodzi "z najbliższego kręgu". Po przeszukaniu domu mężczyzny i zabezpieczeniu śladów, prokuratura już pod koniec roku zdecydowała się na postawienie mu zarzutów. Ostatecznie do zatrzymania doszło 16 stycznia w okolicach Zgorzelca, kiedy mężczyzna miał wracać do Polski z Niemiec.
Mężczyzna, jak twierdzi prokuratura, "podjął szereg działań, żeby zataić ślady". Prokuratura przyznała, że mężczyzna do momentu zatrzymania nie wiedział, że ma przedstawione zarzuty i istniała obawa, że "zbiegnie", dlatego "był przygotowany europejski nakaz aresztowania". Śledczy podkreślają jednak, że stale monitorowali, gdzie mężczyzna się znajduje i w tej sprawie ściśle współpracowali z niemiecką stroną.
34-latek już wcześniej miał zarzuty
Rok temu Prokuratura Rejonowa w Żaganiu oskarżyła 34-latka o to, że w okresie od grudnia 2020 roku do sierpnia 2022 r. znęcał się psychicznie nad 31-letnią pokrzywdzoną poprzez wszczynanie awantur domowych, poniżanie, wyzywanie słowami powszechnie uznanymi za wulgarne i obelżywe, ograniczanie kontaktów z rodziną i znajomymi oraz uzależnienie finansowe.
"Ponadto 14 sierpnia 2021 roku spowodował u pokrzywdzonej obrażenia w postaci stłuczenia uda, co naruszało czynności narządu ciała na okres poniżej 7 dni (...) Podejrzany był silnie skonfliktowany z pokrzywdzoną na tle opieki nad wspólnym dzieckiem, 3-letnim synkiem, który również doznał obrażeń w wyniku eksplozji" - podała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze.
Źródło: WP Wiadomości