Wybranowski: ”Opozycja nie potrafi polować” [OPINIA]
Największe ugrupowania opozycyjne w Polsce mają więcej do zaoferowania marginalnemu, acz krzykliwemu środowisku LGBT niż rolnikom czy borykającym się z problemami górnikom. Liderzy Platformy i Lewicy nie wyczuwają już społecznych emocji, a tym samym nie są już w stanie skutecznie walczyć o władzę.
24.09.2020 10:20
Środowe przedpołudnie, przed budynkiem Parlamentu pojawiają się rolnicy związani z AgroUnią. Rozkładają 356 główek kapusty mających symbolizować "puste głowy posłów", głosujących za ustawą "Piątka dla zwierząt". Ustawa budzi spore niezadowolenie właścicieli ferm futrzarskich i hodowców bydła przeznaczonego na tzw. "ubój rytualny". Zakaz uboju rytualnego może spowodować stratę dla rolników rzędu 20 – 30 proc. dotychczasowego dochodu.
Gdy rolnicy zaczynają opuszczać miejsce pikiety, pojawiają się tam posłowie Lewicy. Bynajmniej nie po to, by rozżalonym hodowcom zaoferować wsparcie czy przedstawić swoje propozycje gospodarczego programu dla wsi. Nie po to, by wykorzystać zniechęcenie rolników działaniami Prawa i Sprawiedliwości i powalczyć o głosy wiejskiego elektoratu. Przychodzą po darmową kapustę.
”O dzięki, zawsze ceniłam foodsharing i do tego jeszcze vege” - beztrosko napisze później na Twitterze poseł Anna Maria Żukowska, rzeczniczka SLD.
Scena symboliczna. Boleśnie – przynajmniej dla tych, którzy chcieliby powrotu do władzy postkomunistów bądź liberałów – pokazuje, jak bardzo działacze Lewicy i Platformy Obywatelskiej (również plasującej się dziś po lewej stronie sceny politycznej) zatracili wyczucie nastrojów i emocji społecznych; zamknięci w "szklanej bańce” warszawskiego blichtru nie rozumieją problemów i obaw zwykłych ludzi, zaprzepaszczając szanse przejścia do politycznej ofensywy.
W polityce, jak w piłce nożnej, niewykorzystane sytuacje bardzo szybko się mszczą. W ostatnich dniach opozycja miała co najmniej kilka możliwości, by zepchnąć do defensywy rządzące PIS. Zmarnowała każdą szansę.
Przede wszystkim - ustawa "Piątka dla zwierząt”. To rzeczywiście ważny, przyszłościowy projekt i dobrze, że spotkał się on z ponadpartyjnym poparciem. Po drobnych zmianach – wydłużeniu okresu przejściowego dla przedsiębiorców i wprowadzeniu rekompensat za zamknięcie zakładów - powinien zacząć funkcjonować. Ale jednocześnie spowodował, że zaniepokojony o swoją przyszłość i warunki bytowe elektorat wiejski zaczął dystansować się od Prawa i Sprawiedliwości.
Nie było dla opozycji w ostatnich miesiącach lepszej okazji, by "wyjść do ludu” z własną narracją, projektami wsparcia, programem dla wsi. Zarówno Lewica, jak i Platforma ten moment przespały. Wiara, że wystarczy elektorat wielkomiejski, by wygrać wybory, jest wiarą w cuda. Szanse walki o głosy rolniczego elektoratu zauważył jedynie PSL i zapewne najbliższe sondaże pokażą, czy i ile głosów na wsi - na rzecz ludowców - utracił właśnie PiS.
Na Śląsku trwają protesty górników przeciw planom likwidacji kopalń. Jeszcze latem wydawało się, że PO wykorzysta sprzyjającą okazję, by powalczyć o ten elektorat. W lipcu politycy Platformy domagali się wszak przedstawienia na forum Sejmu informacji o sytuacji górnictwa węgla kamiennego. Za ciosem już nie poszli.
Dziś, gdy rozszerza się podziemny protest górników w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej, gdy związki górnicze zapowiadają na początek października wielką demonstrację w Warszawie – znów nie słuchać głosu polityków opozycji, nie ma wyjścia do przodu, projektów, pomysłów. Wyborcy są tam, gdzie są: w kopalniach, na protestach, strajkach, politycy opozycji brylują na salonach Warszawy. O ile jeszcze latem bardzo chętnie politycy Platformy i Lewicy mówili o prawach gejów, związkach partnerskich i ekscytowali się sytuacją Michała. Sz., zwanego też "Margot”, teraz, w sytuacji społecznego niezadowolenia, idealnej wydawałoby się z punktu widzenia partii opozycyjnych, mają usta szeroko zamknięte. Zajmują się sami sobą: wyborami wewnątrz Koalicji Obywatelskiej, tarciami na linii Platforma – Lewica i PSL. Od biedy – jeszcze sytuacją w rządzie.
Tyle że czynią to – jak Borys Budka – w sposób groteskowy. Wnioski o wotum nieufności, jakie zapowiedział wobec każdego z ministrów rządu Morawieckiego, obóz rządzący będzie potrafił zbić bez debaty – odwołanie i powołanie danego ministra uczyni wniosek bezprzedmiotowym; a cała sprawa tylko Zjednoczoną Prawicę wzmocni.
A może Szymon Hołownia lub Rafał Trzaskowski? Też cisza. Chociaż nie, ten ostatni ze swoim tradycyjnym wyczuciem "momentu” strzela sobie w kolano zapowiadając liczne podwyżki opłat w Warszawie.
Dzisiejsza opozycja przypomina psa gończego, który utracił węch i zaczyna gryźć po kostkach właściciela i jego sąsiadów. A wyborcy Lewicy i Platformy czy ruchu Szymona Hołowni chyba wkrótce będą znów zadawali sobie pytanie: po co komu polityczny ogar, który polować nie potrafi?
Wojciech Wybranowski dla WP OPINIE