Wybranowski: "Gowin strzela samobóje do bramki Morawieckiego" [OPINIA]
Nie było rządowych planów zamykania stoków narciarskich, ale – jak mówią w Zjednoczonej Prawicy – po dziwnej grze wicepremiera Jarosława Gowina, nagle okazało się, że trzeba je otwierać. To kolejna już w ostatnich tygodniach wizerunkowa wpadka rządu, której autorstwo przypisuje się politykowi z Krakowa.
25.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 14:16
Silny jeszcze niedawno frakcyjny sojusz Jarosława Gowina i Mateusza Morawieckiego, do którego niekiedy (np. w walce o miejsca dla swoich ludzi w zarządzie TVP) doklejał się prezydent Andrzej Duda, zaczyna trzeszczeć w szwach.
Złośliwi mówią, że Gowin warzy gorzkie piwo, które musi wypijać Morawiecki; nieco bardziej oszczędni w słowach tłumaczą, że wicepremier z Krakowa świadomy tego, iż zostało mu już tylko nieco ponad dwa lata do budowy własnej formacji politycznej – próbował zapunktować, różniąc się w kwestiach gospodarczych od szefa rządu. A wyszło jak wyszło. Czyli nie za bardzo.
We wtorek przed południem wicepremier Jarosław Gowin ogłosił tryumfalnie swój sukces, którym miała być "wynegocjowana” decyzja o pozostawieniu stoków narciarskich zimą otwartych tak, by przedsiębiorcy działający w branży sportów zimowych nie ucierpieli. Tyle, że jak poinformowała Wirtualna Polska na takie decyzje może mieć wpływ fakt, iż jednym z najbliższych współpracowników Gowina jest od lat wiceminister Andrzej Gut- Mostowy, małopolski baron branży turystyczno – narciarskiej, mający udziały w spółce prowadzącej ośrodek narciarski w Witowie (jego rodzina prowadzi też ekskluzywny ośrodek noclegowy).
Gol samobójczy – bo refleksja może być w zasadzie jedna. Szansę na uniknięcie lockdownu i przetrwanie kryzysu covidowego ma branża, z której zyski czerpią bliscy i przyjaciele wpływowego przyjaciela wicepremiera Gowina.
Jednak w całej sprawie jest też drugie dno, które sprawia, że akcja Gowina to "samobój” z gatunku "stadiony świata”.
Jak się dowiedzieliśmy z naszych źródeł w kręgach rządowych, chociaż zalecano odłożenie wyjazdu na ferie zimowe i przygotowywano epidemiologiczne ograniczenia w korzystaniu ze stoków narciarskich, to jednak nie rozważano ich zamknięcia. Nie było zapisu o zamknięciu stoków narciarskich ani w ogłoszonych już rozporządzeniach, ani też w przygotowanym programie antycovidowym.
Skąd się więc problem wziął? I tu na scenę wchodzi wicepremier Gowin, który w dniu ogłoszenia przez Morawieckiego programu obostrzeń (i wychodzenia z nich) związanych z pandemią COVID ogłosił na antenie Polsatu, że zamknięcie branży turystycznej i hotelarskiej dotyczy również zamknięcia wyciągów narciarskich.
Nieprawdziwa informacja powielona przez wicepremiera Gowina poszła w świat, zrobił się szum, larum, wojna wśród górali (silnego elektoratu PiS). -  Gowin bzdury chlapnął i trzeba było to gasić – komentują nasze źródła w rządzie.
Wicepremier z Krakowa chciał zrobić z siebie zbawcę polskiego biznesu, ratującego turystykę w południowej Polsce. Wylało się morze wątpliwości i pytań o prywatę i lobbing. Oberwali i szef rządu, i chwilę później sam Gowin.
Pozostając przy terminologii sportowej – niektórzy w obozie Zjednoczonej Prawicy zaczynają się zastanawiać, czy Jarosław Gowin na pewno wie, w której drużynie gra i z której strony boiska znajduje się bramka, na którą ów zagorzały miłośnik Wisły Kraków - powinien pędzić z piłką. Bo gole strzela dokładnie na przeciwną.
Trudno bowiem za samobój nie uznać akcji ze "sklepami meblarskimi”, które najpierw miały pozostać otwarte, później je zamknięto, a które stały się przyczynkiem do poważnych oskarżeń wobec rządu o chaos w walce z pandemią, brak konkretnego planu i pomysłów. Tyle, że wtopę z owymi sklepami meblowymi też w obozie rządzącym przypisuje się wicepremierowi Gowinowi, który wyszedł przed szereg z deklaracjami o wypracowanych rozwiązaniach i planowanym otwarciu. W momencie, w którym to mówił takich decyzji jeszcze nie było.
Wicepremier z Krakowa jest zbyt wytrawnym politykiem, zbyt długo obecnym na scenie politycznej w różnych konfiguracjach, zbyt cynicznym i pragmatycznym graczem, by samobóje strzelane przez niego rządowi Zjednoczonej Prawicy traktować wyłącznie w kategoriach pomyłek, nadgorliwości ministra, parcia na szkło.
To wyrafinowana – a przynajmniej tak może sądzić jej autor – strategia, która ma wykreować Gowina jako polityka inaczej niż prosocjalny PiS otwartego na środowiska przedsiębiorców, rozumiejącego biznes i podchodzącego do problemów środowisk gospodarczych z życzliwością. Cienia prawdy w tym nie ma, patrząc na dotychczasowe wsparcie Gowina i jego ekipy dla polskich przedsiębiorców, ale show must go on.
Na przykład tak jak wtedy, gdy po protestach przedsiębiorców branży fitness spotkał się z właścicielami siłowni i klubów fitness i zapewniał, jak mówi mi jeden z uczestników tego spotkania, że on (czyli wicepremier Gowin) doskonale właścicieli sal sportowych rozumie, wspiera i, że choć co prawda Mateusz (czyli premier) otwarcia siłowni nie chce, to on naciśnie, pomoże, załatwi. Tak skutecznie przekonywał przedsiębiorców, że im pomoże, że niektórzy zaczęli obdzwaniać swoich klientów mówiąc, że sprawa załatwiona, za chwilę otwarcie siłowni. Pozostały zamknięte do dziś.
Wygląda na to, że po ostatnich wpadkach Gowin, w swoim stylu cofnie się o kilka kroków i będzie budował swoją pozycję jako lojalny stronnik Morawieckiego. Do czasu aż uzna, że nadeszła kolejna okazja, by znów spróbować odbudować autonomię swojego ugrupowania. I – jak zdążył do tego przyzwyczaić – zapewne zrobi to niczym bohater popularnej w jego regionie przyśpiewki: "Krakowiaczek jeden miał koników siedem, pojechał na wojnę, został mu się jeden.”
Wojciech Wybranowski dla WP OPINIE