Wybory prezydenckie 2020. Głosowanie korespondencyjne? Polacy już zdecydowali
Do 10 maja, oficjalnego terminu wyborów prezydenckich, zostało zaledwie kilka dni. Nadal jednak nie wiadomo, czy wybory tego dnia się odbędą. Nie wiadomo też, jaką będą miały formułę. Jeśli będą to wybory korespondencyjne, to na wysoką frekwencję raczej nie ma co liczyć.
Czy Polacy zamierzają wziąć udział w wyborach prezydenckich jeśli odbędą się one w maju w formie głosowania korespondencyjnego? Takie pytanie zadano w badaniu SW Research dla rp.pl. Okazuje się, że na tak zadane pytanie, zaledwie 34,7 proc. badanych odpowiedziało 'tak".
48,1 proc. badanych zadeklarowało, że nie zamierzają brać udziału w wyborach. 17,2 proc. badanych nie miało zdania w tej kwestii.
Przypomnijmy, że frekwencja w I turze wyborów prezydenckich w 2015 roku wyniosła 48,96 proc.
Termin wyborów prezydenckich wyznaczono na 10 maja. Po wybuchu epidemii koronawirusa pojawiły się jednak obawy o zdrowie członków komisji wyborczych i głosujących. Opozycja proponowała wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. To umożliwiłoby przesunięcie terminu wyborów o kilka miesięcy. Rządzący twierdzą jednak, że nie ma podstaw do jego wprowadzenia.
Zobacz także: Wybory prezydenckie 2020. To dlatego Andrzej Duda chce wyborów w maju
Jarosław Gowin, lider Porozumienia, przyznał, że jego zdaniem wybory nie mogą odbyć się 10 maja. Zaproponował zmianę konstytucji - kadencja prezydenta miałaby zostać przedłużona o dwa lata. Ten pomysł nie spotkał się jednak ze wsparciem opozycji.
Swój plan rozwiązania sytuacji przedstawił lider Koalicji Obywatelskiej Borys Budka. - Proponujemy, by w sytuacji, gdy stan epidemii trwa dłużej niż 30 dni, władza z automatu ogłaszała stan klęski żywiołowej - poinformował lider Koalicji Obywatelskiej. Zaproponował też wprowadzenie zmian do ustawy o stanie klęski żywiołowej. Zakładają one "ograniczoną odpowiedzialność Skarbu Państwa". Jak tłumaczył Budka, chodzi o to, by państwo wypłacało odszkodowania w stanach nadzwyczajnych tylko tym firmom, które podatki płacą w Polsce.
PiS nie chce jednak słyszeć o przesunięciu terminu wyborów. Forsuje własny pomysł: głosowanie korespondencyjne. Politycy tego ugrupowania przekonują też, że prawo zezwala na przesunięcie terminu wyborów na 17 lub 23 maja.
Źródło: rp.pl