Wybory prezydenckie 2020. Co o nich wiemy?
Wybory 2020. Sąd Najwyższy kwestionuje zgodność ustawy o wyborach korespondencyjnych z prawem, samorządowcy nie chcą udostępniać danych mieszkańców Poczcie Polskiej, a wicepremier Jacek Sasin twierdzi, że nikt nie może oczekiwać, że do wyborów Poczta Polska przygotuje się w jeden dzień.
Teraz senatorowie pracują nad ustawą z 6 kwietnia, która wprowadziła powszechne głosowanie korespondencyjne.
Zakłada ona, że pierwsza i druga tura wyborów prezydenckich w 2020 zostaną przeprowadzone drogą głosowania korespondencyjnego. Plan był taki: listonosze rozniosą pakiety wyborcze i zostawią je w skrzynkach. A potem głosujący umieszczą koperty z kartą do głosowania i oświadczenie o osobistym oddaniu głosu w specjalnej skrzynce na terenie gminy.
O zaopiniowanie takiej formy wyborów, senacka komicja ustawodawcza poprosiła m.in. Rzecznika Praw Obywatelskich, Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, czy Państwową Komisję Wyborczą. Większość z opinii jest negatywna.
Każdy wyborca będzie musiał potwierdzić odbiór pakietu wyborczego
Ale zgodnie z Kodeksem wyborczym pakiet powinien zostać doręczony "wyłącznie do rąk własnych wyborcy". A ten wcześniej musi okazać dokument potwierdzający tożsamość i pisemnie potwierdzić jego odbiór.
Tego przepisu nie znosi i nie zawiesza jednak żadna z trzech uchwalonych przez PiS w marcu i kwietniu nowelizacji kodeksu wyborczego. Mają one wejść w życie 10 maja przed wyborami prezydenckimi. Oznacza to, że podczas majowych wyborów listonosze będą musieli osobiście u każdego wyborcy - a teraz jest ich w Polsce 30 mln - sprawdzić tożsamość. I poprosić o podpis, który będzie potwierdzał, że ten karty do głosowania odebrał osobiście. Pakietu wyborczego nie będzie można odebrać "w czyimś imieniu".
Listonosze będą mieli kontakt z milionami wyborców. A to może wpłynąć na rozwój epidemii koronawirusa.
Wybory 2020. Kto wydrukuje karty wyborcze?
Na wybory prezydenckie potrzeba co najmniej 30 milionów kart do głosowania. Zgodnie z kodeksem wyborczym ich dostarczenie to obowiązek PKW. Komisja ustala wzór kart i je drukuje. Ale jeżeli wybory zostaną przeprowadzone korespondencyjnie PKW straci tę możliwość, bo artykuł 100 z tarczy antykryzysowej zawiesza działanie kodeksu wyborczego.
Organizacją wyborów będzie musiał zająć się minister aktywów państwowych Jacek Sasin. A za rozprowadzenie pakietów wyborczych odpowiadać będzie Poczta Polska.
PKW: "Trudno opiniować, kiedy nie znamy zasad"
PKW spierała się o stanowisko w sprawie wyborów korespondencyjnych, a ostatecznie poinformowała, że "nie jest uprawniona do oceny wprowadzanych przez ustawodawcę regulacji".
Jednym z powodów, dla których PKW trudno było ustalić jednolite oświadczenie były wątpliwości, które członkowie komisji mieli co do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Niepokoił ich m.in. szeroki zakres uprawnień, jakie rozporządzenia dają ministrowi aktywów państwowych, Jackowi Sasinowi. I sama organizacja wyborów, której zasady nie są do końca znane.
Sąd Najwyższy krytykuje wady ustawy o głosowaniu korespondencyjnym
Sąd Najwyższy opinię do ustawy ws. wyborów korespondencyjnych przesłał do Senatu w poniedziałek. I stwierdził w niej że ustawa "nie powinna być przedmiotem dalszych prac legislacyjnych". Powód? Chodzi o "tryb w jakim została uchwalona przez Sejm". A także liczne wady merytoryczne, których "następstwem jest brak spójności systemowej tego aktu normatywnego z pozostałymi źródłami prawa powszechnie obowiązującego".
Sąd Najwyższy ocenił, że propozycja posłów PiS nie ogranicza się jedynie do "technicznego" aspektu związanego z przebiegiem głosowania w wyborach prezydenckich. "W gruncie rzeczy ustawa kształtuje - i to w sposób fundamentalny - tryb realizacji jednego z podstawowych praw obywatelskich gwarantowanych konstytucyjnie - czynnego prawa wyborczego".
Opiniodawcy dodają także, że ustawa zastępuje dotychczasową ustawę "przy urnie" wyłącznie formą korespondencyjną "z pominięciem zasad, jak w odniesieniu do takiego rodzaju głosowania de lege funkcjonują na gruncie Kodeksu wyborczego".
Poczta Polska chce danych od samorządów
Do niektórych samorządów zaczęły trafiać maile z prośbą o udostępnienie danych mieszkańców: numeru PESEL, adresu zamieszkania, nazwiska. Takie prośby Poczta Polska - mimo braku uprawnień - zaczęła rozsyłać mailami do samorządów, aby stworzyć spis ludności uprawnionej do głosowania korespondencyjnego.
Sprzeciwiają się temu prezydenci miast w Polsce, m.in. Krakowa, Warszawy czy Poznania. - W obecnej sytuacji nie przekażemy Poczcie Polskiej spisów wyborców. Uważam, że jest to bezpodstawne, bo nie ma w tej sprawie żadnej obowiązującej ustawy. Opinie prawne są w tej kwestii jednoznaczne. Nie ma ustawowego umocowania prawnego - stwierdził prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa.
Listonosze będą strajkować?
Listonosze, z którymi Wirtualna Polska rozmawiała na początku kwietnia, mówili jednym głosem: jeżeli wybory korespondencyjne się odbędą, będziemy strajkować. - Nie jesteśmy odpowiednio chronieni. Kiedy dostarczam komuś list osobiście, staram się zachować odpowiednią odległość. Jeżeli do wyborów dojdzie, zamiast roznosić, będę strajkował. Wezmę zwolnienie lekarskie - tłumaczył nam jeden z listonoszy.
Zobacz też: Poziom bezrobocia. "Znacznie wzrośnie. Teraz jest niski, bo nie mamy danych"
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl