Listonosz: Karta wyborcza to nie ulotka. Będziemy strajkować

Listonosze zapowiadają, że jeżeli dojdzie do wyborów korespondencyjnych, to pójdą na zwolnienia lekarskie. - Rząd naraża życie nasze i naszych rodzin. Chce na nas zrzucić odpowiedzialność za wybory. Karta do głosowania to nie ulotka reklamowa. To zdobycz demokracji. Nie będę jej rozrzucał po skrzynkach - mówi jeden z listonoszy z województwa podlaskiego.

Listonosz: Karta wyborcza to nie ulotka. Będziemy strajkować
Źródło zdjęć: © East News | DONAT BRYKCZYNSKI/REPORTER

08.04.2020 | aktual.: 09.04.2020 08:12

- Każdego dnia w pracy mam kontakt z około 200 osobami. Jestem wyposażony w rękawiczki i płyn do dezynfekcji rąk. Ale maseczkę ochronną na twarz dostałem tylko jedną, trzy tygodnie temu. Teraz chodzę bez zabezpieczenia. Nie mamy ubrań ochronnych. Kiedy wracam do domu, do rodziny, od razu zdejmuję strój roboczy i wrzucam go do prania - mówi Tomasz listonosz z niewielkiej miejscowości w województwie podlaskim.

I dodaje: Nie wyobrażam sobie, żeby w takich okolicznościach zostały przeprowadzone wybory korespondencyjne.

Wybory prezydenckie 2020. Listonosze: "Zamiast roznosić pójdziemy na zwolnienia"

Sejm uchwałę o możliwości przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych przyjął w poniedziałek. Podczas wyborów listonosze mają wkładać koperty z kartami do głosowania do skrzynek pocztowych. A wyborcy ze skrzynek je wyjmować, wpisywać swój pesel, wypełniać oświadczenie i wkładać do koperty zwrotnej.

Do ponad 30 mln wyborców listonosze mieliby dostarczyć karty do głosowania w siedem dni. Pakietów wyborczych do rozdania mieliby 14 mln. Listonosze, z którymi rozmawiamy mówią jednym głosem: jeżeli wybory korespondencyjne się odbędą, będziemy strajkować. - Nie jesteśmy odpowiednio chronieni. Kiedy dostarczam komuś list osobiście, staram się zachować odpowiednią odległość. Jeżeli do wyborów dojdzie, zamiast roznosić, będę strajkował. Wezmę zwolnienie lekarskie - mówi Tomasz.

Listonosze boją się, że podczas wyborów ryzyko zakażenia koronawirusem wzrośnie. Ale zwracają też uwagę na odpowiedzialność, jaka będzie na nich ciążyła podczas głosowania. - To bardzo ryzykowny pomysł. Jak udowodnimy, że ktoś odebrał kartę wyborczą, jeżeli wrzucimy ją do skrzynki? - pyta Tomasz.

Wybory prezydenckie 2020. "Rząd zapomniał, że nie wszyscy mają skrzynkę pocztową"

- Rząd nie zdaje sobie sprawy z tego, że w małych miejscowościach ludzie często nie mają skrzynek. Albo mają tylko takie, do których zmieści się mały list. Ale na pewno nie pakiet wyborczy - mówi Tomasz.

Podobnego zdania jest Władysław, listonosz z niewielkiej miejscowości w województwie podlaskim, który na poczcie pracuje od ponad 20 lat. - Dostarczenie tak dużej liczby pakietów do wszystkich gospodarstw jest nierealne. Kilka kart wyborczych nie zmieści się w jednej skrzynce. Jak mielibyśmy roznieść tak dużą ilość w tak krótkim czasie? Ja zmieściłbym je pewnie w samochodzie. Ale co z pracownikami poczty, którzy go nie mają? - pyta Władysław.

I dodaje: - Rząd chce zrzucić odpowiedzialność za ewentualne niepowodzenie wyborów na listonoszy. To mój apel do władz. Przełóżcie wybory. Zakażenia koronawirusem rosną w błyskawicznym tempie. Wybory korespondencyjne mogą być detonatorem, za który władza zapłaci najwyższą ceną, naszym życiem. Karta wyborcza to nie ulotka reklamowa. To jedna ze zdobyczy naszej demokracji. Nie wyobrażam sobie, abym miał ją tak po prostu rozrzucać po skrzynkach. Będę strajkował.

Wybory prezydenckie 2020. Koperta na kwarantannie

- Nie mamy maseczek ani strojów ochronnych. Jestem narażona na zakażenie koronawirusem podczas pracy. Nie wyobrażam sobie, jak wybory korespondencyjne miałyby się odbywać. Roznosimy renty, widujemy się ze starszymi osobami. Boimy się o nie - mówi Anna, listonoszka z niewielkiej miejscowości w województwie warmińsko-mazurskim.

Jak opowiada listonosze często sami załatwiają sobie stroje ochronne, aby się zabezpieczyć. - Powinniśmy mieć chociaż maseczki. Jestem narażona na zakażenie koronawirusem każdego dnia - mówi Anna.

Pracownicy poczty każdego dnia dostają adresy osób, które znajdują się na kwarantannie. Teraz listy polecone dla nich zostawiają na poczcie. - Ale jak te osoby miałyby oddać głos? Co stanie się z ich kopertą, na której powierzchni może znajdować się koronawirus? - pyta Anna.

Wybory prezydenckie 2020. "Rząd naraża życie nas i naszych rodzin"

Listonosze twierdzą, że podczas wyborów korespondencyjnych zwiększy się ich kontakt z ludźmi, a ryzyko zakażenia wzrośnie. - Minister zdrowia zaleca, żebyśmy się nie przemęczali. To będzie jednak dodatkowy wysiłek, który spowoduje, że obniży nam się odporność. Boję się o siebie i rodzinę. Nie chcę przynieść jej do domu dodatkowego prezentu. Rząd powinien przełożyć wybory ze względu na bezpieczeństwo Polaków - mówi Sławomir, listonosz z miejscowości w województwie podlaskim.

- Wszyscy będziemy strajkować. Rozmawiałam z wieloma osobami z pracy. Rząd naraża życie nas i naszych rodzin, tylko dlatego, że chce wygrać - mówi Anna.

Wybory prezydenckie 2020. Ponad 30 mln pakietów wyborczych i 25 tys. listonoszy

Teraz uprawnionych do głosowania jest 30 mln 40 tys. Polaków w kraju i na świecie. A Poczta Polska zatrudnia 25 tys. listonoszy. Państwowa Komisja Wyborcza nadal weryfikuje kandydatów do wyborów. - Teraz działamy zgodnie z prawem i przygotowujemy się do wyborów w normalnym trybie - mówi rzecznik prasowy PKW, Tomasz Grzelewski.

koronawiruswyborypoczta polska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (677)