PublicystykaWybory 2020. Kacprzak: "Dylemat Elżbiety Witek. Każdego dnia powinna odpowiadać na jedno pytanie" [OPINIA]

Wybory 2020. Kacprzak: "Dylemat Elżbiety Witek. Każdego dnia powinna odpowiadać na jedno pytanie" [OPINIA]

Elżbieta Witek wciąż nie ogłosiła terminu wyborów prezydenckich 2020. Pilne narady z Nowogrodzkiej wskazują, że decyzja nie należy do niej. Marszałek Sejmu ma ją jedynie przedstawić. Pomylenie przez nią ról widać często w konferencjach przed rozpoczęciem obrad Sejmu.

Wybory 2020. Kacprzak: "Dylemat Elżbiety Witek. Każdego dnia powinna odpowiadać na jedno pytanie" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © NurPhoto via Getty Images
Marek Kacprzak

29.05.2020 21:18

Podjąć decyzję, czy ogłosić decyzję podjętą przez kogoś innego? Oto jest pytanie, na które każdego dnia odpowiadać powinna sobie Marszałek Sejmu. Jednak wszystkie znaki na politycznym niebie i ziemi wskazują, że Elżbieta Witek decyzję już dawno podjęła: że decyzję w tak ważnej sprawie dla PiS, jak data wyborów prezydenckich, podejmie za nią ktoś inny - i na pewno nie stanie się to w jej gabinecie przy ul. Wiejskiej.

Marszałek Sejmu to druga głowa w państwie. Wynika to wprost z Konstytucji RP, na którą Marszałek Witek często się powołuje. Mówi o tym artykuł 131, który w miarę dokładnie opisuje, kiedy, w jakiej sytuacji i dlaczego to właśnie Marszałek Sejmu, a nie kto inny, przejmuje tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.

Przeczytaj: Kacprzak: "Minister Łukasz Szumowski sam musi wybrać. Inaczej decyzję podejmie za niego ktoś inny" [OPINIA]

Śmiało można powiedzieć, że to jeden z nielicznych zapisów konstytucyjnych, który nie daje praktycznie żadnej możliwości nadinterpretacji. Co, jak wiemy, mocną stroną naszej Ustawy Zasadniczej nie jest. Od lat bowiem, bez względu na to, kto sprawuje w Polsce władzę, niejednoznaczne zapisy konstytucyjne każą nam niemal codziennie zastanawiać się, czy jakaś ustawa uchwalana prze Sejm jest zgodna z konstytucją, czy z konstytucją zgodności nie ma.

O szerokim polu do interpretacji wiedzą wszyscy konstytucjonaliści, prawnicy i politycy. W tym Marszałek Elżbieta Witek. To ona ostatnio próbowała uciąć wszelkie spekulacje dotyczące terminu wyborów słowami: "My nie interpretujemy Konstytucji, my ją stosujemy wprost". I tym jednym zdaniem pokazała jednocześnie dwie ważne kwestie.

Po pierwsze, że sama nie jest uważnym czytelnikiem tego najważniejszego polskiego zapisu prawnego. Artykuł 128 mówi bowiem, że "wybory Prezydenta Rzeczypospolitej zarządza Marszałek Sejmu" i że to Marszałek Sejmu "wyznacza datę wyborów". Zarządza i wyznacza, to coś znacznie więcej niż "ogłasza". W tym wypadku stosowanie konstytucji wprost, oznaczać powinno, że to w rękach Elżbiety Witek jest decyzja, kiedy pójdziemy do urn wyborczych.

A jak pokazują efekty licznych pilnych narad w siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej, to kto jak kto, ale Druga Głowa w Państwie tych decyzji nie podejmuje, a jedynie je publicznie przedstawia. I to też nie zawsze, bo ostatnio o odłożonej dacie wyborów zakomunikowali osobiście Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin zaraz po wspólnie podpisanym oświadczeniu. Marszałek Sejmu tam nie było. Miała być tydzień później wieczorem w TVP i w orędziu przedstawić nową datę wyborów, ale też ostatecznie się nie pojawiła, bo decyzję o nowej dacie wyborów zmieniono pod wpływem rozmów koalicyjnych.

Przeczytaj: Sąd Najwyższy. Kacprzak: "Manowska I prezesem SN. Duda nie miał innego wyjścia" [OPINIA]

Po drugie, mówiąc w liczbie mnogiej, że "my nie interpretujemy Konstytucji, my ją stosujemy wprost", Elżbieta Witek wcale nie ma na celu poniesienia statusu urzędu marszałkowskiego, tylko zwyczajnie mówi w imieniu PiS. Marszałek Sejmu, która jest drugą osobą w państwie, dla podnoszenia szacunku urzędu powinna wręcz manifestować swoją samodzielność i własną niezależność polityczną, a nie wcielać się w rolę rzecznika partii. Pomylenie ról często ma wyraz chociażby w konferencjach prasowych przed rozpoczęciem obrad Sejmu, które przybierają raczej postać ataku na opozycję i przedstawiania linii programowej PiS, niż omawianie tego, co będzie się działo podczas posiedzenia.

Co ma później odzwierciedlenie w samym prowadzeniu obrad, kiedy to pani Marszałek skupia się na tym, by z należytą starannością wybrzmiał głos zapowiadany przez nią na konferencji, niż głos jej przeciwników politycznych. Stąd to skrupulatne przydzielanie i pilnowanie czasu na wypowiedzi posłów z innych niż własny klubów parlamentarnych. W ten oto sposób, Marszałek Sejmu potrafi być jednocześnie rzecznikiem swojej partii, który oskarża opozycję i Senat o obstrukcję i o złośliwe przetrzymywanie ustaw, a jednocześnie złośliwe traktowanie opozycji i karanie jej przedstawicieli od lewa do prawa przy każdej nadarzającej się okazji. Do czego oczywiście ma jak najbardziej prawo, ale nie ma takiego obowiązku. Zresztą, pojęcia "złośliwe przetrzymywanie" jest w zapisach konstytucji pojęciem nieznanym. Ale już sposób i terminarz procedowania projektów ustaw przez Senat w zapisach prawnych jak najbardziej ma swoje odzwierciedlenie.

Nie można wykluczyć, że Marszałek Sejmu dokładnie wczytała się za to w zapis, z którego wynika, że swoje stanowisko z woli większości parlamentarnej może stracić w każdym momencie. Tak jak spotkało to jej poprzednika, który tak bardzo poczuł się Drugą Osobą, że wydawało mu się, że jego władza jest niewiele mniejsza niż prezydenta i należy się mu okazywanie wszelkiej czci urzędu.

Ewidentnie Elżbieta Witek nie chce podzielić losu Marka Kuchcińskiego i woli się z niczym nie wychylać, ani nie wychodzić przed polityczny szereg. Może dlatego tak bardzo obawia się sytuacji, w której faktycznie przyszłoby jej nagle pełnić rolę tymczasowego Prezydenta RP. Nigdy nie jest miło, dowiadywać się z konferencji prasowych, jaką decyzję ma się podjąć, udając później, że to decyzja samodzielna.

Marek Kacprzak dla WP Opinie
Zobacz także
Komentarze (0)