Wyborczy rytuał Łukaszenki. Oto jego kontrkandydaci, kampania potrwa tylko trzy tygodnie
Białoruscy urzędnicy prześcigają się w zapewnieniach, że wszystko jest już gotowe na "wybory prezydenckie" 26 stycznia. Polscy eksperci nazywają to "wyborczym rytuałem Łukaszenki". Właśnie zarejestrowano czterech konkurentów przywódcy.
Polityk Aleh Hajdukiewicz "popiera Łukaszenkę", ale jednocześnie jest za reformami, które "poprawią jakość życia obywateli, przy jednoczesnym zachowaniu stabilności politycznej". Komunista Siarhiej Syrankou chciałby "promować wartości socjalistyczne, z naciskiem na sprawiedliwość społeczną, bezpłatną edukację i opiekę zdrowotną". Z kolei Andrej Dzmitryjeu chce podniesienia płacy minimalnej, poprawę warunków pracy oraz zwiększenie dostępu do usług socjalnych.
W hasłach najostrzej zagrywa Anna Kanapacka (przedsiębiorca), która "kładzie nacisk na rozwój małych i średnich przedsiębiorstw, oraz zwiększenie przejrzystości w administracji publicznej". Deklaruje, że opowiada się za "wzmocnieniem praw obywatelskich, oraz integracją z rynkami zachodnimi". Piszą, że jej kampania skierowana jest głównie do przedsiębiorców oraz młodszej części elektoratu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Moment katastrofy lotniczej w Kazachstanie. Nagrania świadków
To rzekomi konkurenci Alaksandra Łukaszenki zarejestrowani 23 grudnia przez krajową komisję wyborczą do udziału wyborach prezydenckich. "Kandydaci mają jeszcze czas na dostosowanie niektórych swoich strategii kampanii wyborczej, agitacji wśród ludności, spotkań z wyborcami, przemyślenie jeszcze raz i obejrzenie swoich programów, które będą reprezentować" - powiedział mediom przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej Igor Karpienko. Zapewnił, że przygotowania są na wysokim poziomie, nikt z kandydatów nie składa protestów.
Łukaszenka poznał "konkurentów". Wkrótce "wyborczy rytuał"
Białoruski urzędnik potwierdził, że kampania będzie zadziwiająco krótka. 1 stycznia kandydaci mogą rozpocząć prezentowanie swoich programów i brać udział w debatach, a już 26 stycznia odbędzie się głosowanie. 5 lutego zostaną przedstawione wyniki. Nikt nie ma wątpliwości, że władzę utrzyma Łukaszenka.
- My nie nazywamy tego wyborami. Niespełnione są żadne standardy. Są tysiące osób aresztowanych z powodów politycznych. Nie ma żadnej prawdziwej opozycji wobec reżimu Łukaszenki. Jego służby są skupione na zwalczaniu białoruskich środowisk demokratycznych działających w Polsce - powiedział WP Paweł Łatuszka, jeden liderów białoruskiej opozycji i wicepremier w Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym Białorusi.
Eksperci Instytutu Europy Środkowej z Lublina nie mają wątpliwości, że informacje o wyborach białoruskich to tylko fasada uczciwych wyborów. "W atmosferze strachu, masowych represji i przymusowej mobilizacji społeczeństwa na Białorusi odbędzie się kolejny uroczysty wyborczy rytuał i propagandowy plebiscyt, którego finałem będzie powierzenie urzędu prezydenta dotychczasowemu przywódcy. To definitywnie potwierdzi bezalternatywność obecnego systemu politycznego Białorusi" - komentują analitycy IEŚ w raporcie poświęconym nadchodzącym wyborom.
"Na Białorusi wyeliminowano praktycznie niezależne środki masowego przekazu, zlikwidowano wszystkie opozycyjne partie polityczne, przymusowo zlikwidowano większość organizacji pozarządowych, aresztowano i uwięziono ok. 1,5 tys. więźniów politycznych. Przeprowadzenie demokratycznych, rywalizacyjnych i uczciwych wyborów głowy państwa nie jest możliwe" - czytamy dalej.
Eksperci zauważają, że wybory zostały zaplanowane wcześniej, niż pierwotnie zakładano, co skutkuje skróceniem obecnej kadencji prezydenta o kilka miesięcy. Co więcej, w związku z nadchodzącymi wyborami odnotowano wzmożone działania prewencyjne ze strony służb, w tym aresztowania osób podejrzewanych o planowanie protestów.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski