Wszystkie tajemnice Jarosława Kaczyńskiego. Jaki naprawdę jest prezes PiS?
Zatrudniał sekretarkę, która wcześniej pracowała dla Mieczysława Moczara, a ludzi potrafił się pozbyć na podstawie nieprawdziwego donosu. Nad życie kochał matkę i brata, a z założenia rodziny zrezygnował, by zająć się polityką - taki portret Jarosława Kaczyńskiego rysuje w książce "Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego" Michał Krzymowski.
28.09.2015 | aktual.: 22.05.2018 14:03
Książka dziennikarza "Newsweeka" od dzisiaj jest dostępna w księgarniach. To nie tyle nasycona faktami biografia, co portret Jarosława Kaczyńskiego, którego autor uważa za najwybitniejszego polityka III RP. Autor ujawnia sekrety rodzinne, ale też motywacje, które stały i stoją za konkretnymi decyzjami byłego premiera tak w życiu publicznym, jak i prywatnym.
Autor książki pisze, że Jarosław Kaczyński nie zawsze trafnie oceniał ludzi i niektórych potrafił wyrzucić tylko na podstawie niesprawdzonego donosu lub wzajemnych antypatii. W czasach inwigilacji prawicy sekretarką Jarosława Kaczyńskiego była Krystyna Czetwertyńska. Podejrzewano ją, że była agentką UOP celowo umieszczoną w otoczeniu prawicowego polityka. Z czasem okazało się, że naprawdę nazywała się Sz., a nazwisko wymyśliła, by móc opowiadać, że ma arystokratyczne korzenie. Podczas jednego z procesów uznano jednak, że sekretarka nie miała nic wspólnego ze służbami, a biegły psycholog orzekł, że może mieć urojenia.
W czasie jej pracy dla Kaczyńskiego wyszło na jaw, że w czasach PRL w Najwyższej Izbie Kontroli była sekretarką Mieczysława Moczara, funkcjonariusza bezpieki, szefa MSW i sowieckiego szpiega. Prezes PiS nie robił z tego jednak problemu: - Jak nie ta, bo będzie inna, nie lepsza - relacjonuje słowa Kaczyńskiego jego ówczesny bliski współpracownik Piotr Perszewski.
Obecny szef NIK Krzysztof Kwiatkowski w latach 90. należał do partii Kaczyńskiego Porozumienie Centrum, w pewnym momencie jednak zaczyna działać w Akcji Wyborczej Solidarność. Nie wszystkim się to podoba. By się go pozbyć z PC, Przemysław Gosiewski, wieloletni współpracownik Kaczyńskiego napisał donos na Kwiatkowskiego. "W maju ub. r. w moim mieszkaniu miało miejsce spotkaniem w którym oprócz mnie uczestniczyli członkowie Forum Młodych PC (...). W trakcie tego spotkania kol. Krzysztof Kwiatkowski oświadczył, że w jednej z pierwszych klas szkoły średniej zapisał się do Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej" - cytuje pismo do Kaczyńskiego autor książki. Decyzją Jarosława Kaczyńskiego Kwiatkowski zostaje "wydalony z PC". Działacze partii odnajdują dokumenty z archiwum, w których nie ma słowa na temat przynależności wyrzuconego do ZSMP. Kaczyński nie zmienia jednak zdania.
Podobny los spotkał wieloletniego kierowcę prezesa PiS Tadeusza Kopczyńskiego. Kaczyński wyrzucił go tylko dlatego, że mężczyzna nie odpowiadał politykowi PC, a obecnie PiS Wojciechowi Jasińskiemu. "Wojtek postawił mi ultimatum. Albo on, albo ty. Muszę wybrać jego, nie mam wyjścia" - relacjonuje po latach rozmowę z Kaczyńskim jego były kierowca. "Tak, to wypier...lam" - odpowiedział Kopczyński. "To wypier..." - miał odrzec polityk.
Jadwigę Kaczyńską prezes PiS zawsze stawiał na piedestale. Przerywał najważniejsze spotkania, by odebrać od niej telefon. Nie chciał, żeby martwiła się, że coś mu się stało. Priorytetem dla obu braci Kaczyńskich było jej zdrowie, z którym niemal od zawsze miała problemy. Z książki dowiadujemy się, że gdy jeszcze przed katastrofą smoleńską Jadwiga Kaczyńska po raz pierwszy poważnie zachorowała, prezes PiS pojechał na Jasną Górę i złożył śluby abstynencji. Wbrew częstym opiniom, na co dzień sięga po alkohol nie rzadziej niż przeciętny człowiek. Lubi piwo, chętnie sięga też po wino, a czasem whisky.
Czasem politykę trudno było oddzielić od życia prywatnego. Kilka tygodni po tym, jak Jarosław Kaczyński został premierem, stanowisko stracił szef Biura Ochrony Rządu płk Damian Jakubowski. Oficjalnie nie podano powodów jego odejścia. W książce sprawę relacjonuje jeden z funkcjonariuszy BOR: - Zaczęło się od telefonu prezydenta do mamy, która akurat źle się poczuła. Lech Kaczyński przywołał szefa swojej ochrony Krzysztofa Olszowca i wysłał go na Żoliborz. Krzysiek wsiadł w samochód, bomby na dach i ognia. Okazało się, że z mamą rzeczywiście jest nie najlepiej i trzeba ją zawieźć do szpitala na Szaserów. Interwencja nie spodobała się szefowi BOR, który zapowiedział wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w sprawie - jak to nazwano - ochraniania osoby nieuprawnionej. Olszowiec poskarżył się prezydentowi, ten zadzwonił do brata i Jakubowskiemu ścięto głowę.
Drugą, ale wcale nie mniej ważną osobą dla prezesa PiS był jego brat bliźniak. Od zawsze byli bardzo zżyci i dopiero po studiach ich drogi na trochę się rozeszły. Lech wyjechał do pracy w Trójmieście. Po latach w wywiadzie prezes PiS stwierdził: - Momentem, który rozstrzygnął o życiu Leszka, a i pewnie o śmierci, przedwczesnej, straszliwie przedwczesnej, był 2 kwietnia 1971 roku (wyjazd do Gdańska - przyp. WP). Gdyby został wtedy w Warszawie, to pewnie jego życie ułożyłoby się inaczej.
W kwietniu 2010 roku, przed pogrzebem tragicznie zmarłego prezydenta, Jarosław Kaczyński chciał po raz ostatni zobaczyć brata takiego, jakim był za życia. Poprosił współpracowników o zlecenie zabiegu pośmiertnej kosmetyki. Zdecydował także o przełożeniu ciała brata z rosyjskiej trumny. Do nowej włożył bliźniakowi trzy bardzo osobiste przedmioty, ale nikomu nie zdradził, co to było.
Gdy pojawiła się idea, by pochować prezydenta na Wawelu, Jarosław Kaczyński się sprzeciwił. - Chcę mieć Leszka bliżej - relacjonują jego słowa współpracownicy. Ostatecznie jednak uznał Kraków za godne miejsce pochówku brata, a na warszawskich Powązkach postawił mu grób symboliczny, który bardzo często odwiedza. Jeden z polityków PiS twierdzi, że po śmierci Lecha Kaczyńskiego Jarosław przestał obchodził urodziny, które zawsze starali się świętować wspólnie.
Z dwóch braci to Lech chętniej chadzał na imprezy z przyjaciółmi. Jarosław wolał książki. Jednak prezes PiS nie stronił zupełnie od spotkań z przyjaciółmi. W pamięci jego znajomych w pamięć szczególnie zapadło to z dnia wyboru Lecha Wałęsy na prezydenta. "Dziewczyny tańczą na redakcyjnym stole, a Jarosław przechadza się w meloniku z napisem "Sex instructor. First lesson free" (Instruktor seksu. Pierwsza lekcja gratis - przyp. WP), który jedna z dziennikarek przywiozła ze zbierania truskawek w Norwegii" - czytamy w książce.
Media dużo rozpisywały się o jedynej kobiecie w życiu polityka. Jego matka w jednym z wywiadów powiedziała, że była muzykologiem. - Przeciwny temu związkowi był ojciec dziewczyny. Ona później wyszła za mąż, urodziła dzieci innemu mężczyźnie i została profesorem. Po latach Jarosław wspominał o tym lekko i bez emocji, ale pani Jadwiga opowiadała mi, że prezes wbrew pozorom jest wrażliwy i uczuciowy. A to była wielka miłość zakończona bolesnym rozstaniem - mówi w książce wieloletni współpracownik Jarosława Kaczyńskiego. Autor książki pisze, że spośród znajomych prezesa PiS do relacji pasuje tylko profesor Uniwersytetu Warszawskiego Anna Gruszczyńska-Ziółkowska, etnomuzykolog. Polityk cały czas utrzymuje z nią kontakty koleżeńskie.
Nie kobiety a polityka była pasją byłego premiera. W rozmowach z przyjaciółmi dziwił się, że zakładają rodziny, ograniczając w ten sposób czas niezbędny do zajmowania się sprawami partii. W pracy prezes PiS potrafi siedzieć do późnego wieczora, a później w domu nawet do trzeciej nad ranem analizuje dokumenty lub czyta książki. Pisze zawsze odręcznie.
W czerwcu 2010 r. w czasie kampanii prezydenckiej prezes dostał zaproszenie od telewizji śniadaniowej na wywiad o życiu prywatnym. Najpierw się zgodził, ale dzień przed programem zrezygnował. Sztabowcy namawiali go jednak, by poszedł do studia. Wieczorem do jego domu pojechały ówczesne posłanki PiS Elżbieta Jakubiak i Joanna Kluzik-Rostkowska. Kaczyński nie chciał ich wpuścić i rozmawiał z nimi przed domofon przy furtce. - Dlaczego nie chcesz tam jechać? - pytała Jakubiak. - Opowiedziałbyś, jakie książki czytasz, co robisz w wolnym czasie, jak wygląda twój dzień... - namawiała. - Ale o czym ja miałbym opowiadać? Że codziennie rano piję tę samą herbatę i jej kanapkę z serkiem Almette? Przecież tu nie ma o czym mówić. Moje życie jest smutne... - odpowiedział Jarosław Kaczyński.