RegionalneWrocławWrocław. Żałoba po żakinadzie. Tragiczne majowe juwenalia

Wrocław. Żałoba po żakinadzie. Tragiczne majowe juwenalia

To miała być wspaniała zabawa - na studencką imprezę 10 maja 1967 roku na Wzgórzu Partyzantów przybyły tłumy. Obok żaków ze wszystkich uczelni i wydziałów, gromadzili się wrocławianie, często z dziećmi ciekawymi kolorowych przebierańców i młodsza młodzież. Nikt nie przypuszczał, że wydarzy się coś potwornego.

Wrocław. Żałoba po żakinadzie. Tragiczne majowe juwenalia
Źródło zdjęć: © polska-org.pl

Kiedy po godzinie 18.30 do III Kliniki Chirurgicznej przy ulicy Traugutta zaczęto przywozić ofiary katastrofy budowlanej, do jakiej doszło tuż po rozpoczęciu imprezy, lekarze podejrzewali, że doszło do jakiegoś strasznego wypadku komunikacyjnego. Doktor Adam Bugajski opowiadał kilka tygodni później reporterowi Odry, że nigdy wcześniej nie widział tylu potrzebujących pomocy, naraz przetransportowanych do szpitala.

Doktor Janusz Patyn, który wcześniej jechał tramwajem ulicą Kołłątaja, koło Wzgórza Partyzantów, opowiadał, że widział tłumy rozbrykanej młodzieży, poprzebieranej w fantastyczne stroje. Szli całymi kolumnami, tamując uliczny ruch. Lekarz, siedząc w tym zatrzymanym przez imprezowiczów tramwaju pomyślał, że może dojść do nieszczęścia. Nie przyszłoby mu do głowy, że kilka godzin później będzie na oddziale ratował zmasakrowaną młodzież.

Zanim jednak na sale operacyjne i zabiegowe trafi dwadzieścia kilka osób z poważnymi urazami, roztrzaskanymi czaszkami i połamanymi kończynami, na wzgórzu trwa zabawa. Wcześniej, w południe, studenckie delegacje dostały od przewodniczącego wrocławskiego Prezydium Rady Narodowej, Bolesława Iwaszkiewicza, klucze do bram miasta. Teraz, po godzinie 17, na scenie odbywają się wybory Miss Żakinady 1967. Wszyscy czekają na Iwaszkiewicza, który ma przypłynąć łódką z beczką piwa dla uczestników studenckiej zabawy i odznaczenie miss.

Obraz
© polska-org.pl

Wrocław. Straszny wypadek zamiast zabawy do świtu. Juwenalia z dramatem

Nie zdąży dopłynąć, by w radosnej atmosferze pobłogosławić harce żaków. Kilka minut po godzinie 18 kamienna balustrada, okalająca poniemieckie zabudowania Wzgórza Liebisch Hohe runie pod naporem ciężkiej ławy, obciążonej dodatkowo tłumem ciekawskich, usiłujących widzieć więcej z takiego podwyższenia.

Kamienne bloki zleciały na schody i wybiły wyrwę do podziemi budowli. Jeśli ktoś z siedzących na dole nie oberwał kawałkiem gruzu, mógł wpaść otworu.

Obraz po katastrofie jest koszmarny. Na schodach leżą ranni, a w czeluści podziemi leżą przysypane odłamkami kamieni ciała. Pierwszej pomocy zaczynają udzielać ci, którzy są obok i nie oberwali. Wyciągają nieprzytomnych ludzi. Wszyscy są w bardzo młodym wieku.Ich urazy są straszne. Pierwszych rannych dowożą do szpitala na Traugutta prywatne samochody, potem okolice rozbrzmiewają jękiem sygnałów służb ratunkowych.

Wrocław. Dramat na juwenaliach. 10 maja 1967 roku runęła balustrada na Wzgórzu Partyzantów

Całą noc w szpitalu trwa czerwony alarm, ściągani są dodatkowi medycy i pielęgniarki. O 23.40 umiera 18-letni uczeń technikum budowlanego Zdzisław Jasiński. Chłopaka nie udało się uratować. W tym samym czasie trwa dziewięć operacji trepanacji czaszki. Jeszcze rano zgłosiła się studentka, niezauważona ofiara wypadków i spowodowanego nimi zamieszania. Przeleżała noc na Wzgórzu Partyzantów ze wstrząsem mózgu.

Wrocław opanowała żałoba. Wzgórze stało się miejscem przeklętym. Zostało zamknięte, jednak w owym czasie takich ”nieczynnych” miejsc jest we Wrocławiu wiele, a dostęp do nich jest prosty, przez te kilka lat nikt nie jest w stanie zatrzymać eksploratorów malowniczego punktu w centrum miasta.

W tym czasie trwają spory. Organizator imprezy, Zrzeszenie Studentów Polskich, za wypadek wini władze miasta. To one wskazały lokalizację imprezy, ludzi wpuszczono bez ekspertyz, czy nadwerężony zębem czasu, nieremontowany przez lata obiekt wytrzyma takie obciążenie. Komisja powołana do zbadania wypadku ustaliła bezpośrednią przyczynę katastrofy - przeciążenie balustrady i nadmierny tłok w miejscu zdarzenia.

Wrocław. Klątwa nad Bastionem Sakwowym. Trudne losy obiektu z mafią w tle

Klątwa wisi nad miejscem w zasadzie do dziś. Remont schodów i uszkodzonej 10 maja 1967 roku galerii nastąpił dopiero w latach 1973-1974. Kompleks Wzgórza Partyzantów były przez lata niezagospodarowane. W budynku na szczycie wzgórza zlokalizowane było obserwatorium astronomiczne i siedziba Towarzystwa Miłośników Astronomii, a w dawnych kazamatach od strony ul. Nowej przez krótki czas znajdował się oddział Muzeum Historycznego.

W latach 90. wzgórze było obiektem sporu - miasto podpisało z firmą Retropol 40-letnią umowę na dzierżawę i użytkowanie. Miał tu powstać imponujący Pałac Ślubów, restauracja, miejsce prestiżu i rekreacji. Powstała dyskoteka, klub nocny z mafijnym klimatem, kasyno,

O rewitalizację zaczęli wówczas walczyć społecznicy. Dopiero w 2015 roku, po pozwie złożonym przez miasto, w sądzie okręgowym zapadł wyrok nakazujący dzierżawcy rozwiązanie umowy użytkowania wieczystego i wydanie miastu nieruchomości.

W 2021 roku miała się rozpocząć renowacja Bastionu Sakwowego, ale nie ma na to środków. Według planu na naprawę kolumnady z placem i fontanną oraz schodami prowadzącymi od ulicy Piotra Skargi na szczyt wzgórza i renowację dawnego źródełka Freytaga oraz przywrócenie do funkcjonowania lokalu dawnej Reduty przeznaczone miały być norweskie granty. Te jednak nie zostały przyznane, więc miasto będzie szukało innych źródeł finansowania.

Źródło artykułu:wroclaw.wp.pl
wrocławhistoriawzgórze
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)