Wróblewski: "Koalicja Obywatelska szuka pomysłów. Wszystkie teorie spiskowe opozycji" (Opinia)
"Platforma szykuje się na przegraną w wyborach, więc szuka teorii i spisków, które wytłumaczą klęskę. Metoda Macierewicza. Opozycja zachowuje się dziś jak sekta" - mówił nam kilka dni temu jeden z doradców związanych do niedawna z PO. Oto szybki przegląd kilku najbardziej nośnych teorii spiskowych, które mają posłuch po stronie przeciwników obecnej władzy.
18.09.2019 | aktual.: 18.09.2019 06:47
Teoria pierwsza. Wybory będą sfałszowane
"A skąd pani wie, że wybory nie będą fałszowane?" - zapytał całkiem na poważnie w niedawno opublikowanym wywiadzie na portalu wiadomo.co sympatyzujący z opozycją prof. Radosław Markowski.
Jak zauważył przenikliwie naukowiec: "Proszę zwrócić uwagę, co się wydarzyło w ostatnich wyborach. Nagle polski chłop ruszył do urn między 19.00 a 21.00. Mam tu wielkie podejrzenia, że coś jest nie tak". Dalej prof. Markowski konkludował, że wybory 13 października "na pewno uczciwe nie będą".
Gdy portal wiadomo.co zamieścił post z wywiadem na Twitterze, był on ochoczo podawany dalej przez polityków opozycji.
Teorie o sfałszowaniu wyborów przez PiS pojawiały się już wcześniej. Wiosną 2018 roku Jakub Bierzyński, współpracownik Roberta Biedronia, a kiedyś doradca Ryszarda Petru, twierdził, że istnieje szereg argumentów za tezą, iż PiS wybory sfałszuje. "Nie wiem, czy ten czarny scenariusz się ziści. Ale samo to, że jest możliwy, napawa mnie przerażeniem" - pisał specjalista od wizerunku.
To było jeszcze przed wyborami samorządowymi i elekcją do Parlamentu Europejskiego. Na sfałszowanie przez PiS tamtych wyborów dowodów nie znaleziono. Mimo to teorię tę gorliwie lansowała Platforma Obywatelska. I robi to nadal.
Najdalej poszedł sympatyzujący z opozycją portal wolnemedia.net, który napisał po wyborach europejskich, że... "PiS wygrał legalnie sfałszowane wybory". Co to znaczy? Do dziś nie wiadomo.
Teoria druga. Żeby sfałszować wybory, PiS przejęło kontrolę nad ich organizacją
"PiS-owi bardzo zależało na przejęciu kontroli nad organizacją wyborów. Dlatego zmienili Kodeks Wyborczy, na podstawie którego dzisiejszy szef sztabu wyborczego PiS wytypował jako minister w 2018 r. kandydaturę obecnej szefowej Krajowego Biura Wyborczego" - napisał kilka dni temu na Twitterze Jan Grabiec.
Rzecznik PO przypomniał, że Magdalena Pietrzak była jednym z trzech kandydatów, których przedstawił wiele miesięcy temu Państwowej Komisji Wyborczej były już minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński.
Obecny europoseł i szef sztabu wyborczego PiS odpisał Grabcowi: "Panie Grabiec, pan się tak nie rozpędza z tymi swoimi 'rewelacjami', bo znowu będzie pan musiał po sądowym wyroku przepraszać".
Póki co rzecznik Platformy nie przedstawił dowodu na to, jakoby pani Pietrzak była kierowana przez Brudzińskiego celem umożliwienia PiS-owi wygranie wyborów. Ale do 13 października pozostało 25 dni, zatem jest jeszcze czas.
Teoria trzecia. PiS znało wcześniej numery list wyborczych
To była jedna z głośniejszych "afer" w ostatnim czasie. Polityk PiS Leszek Piechota już 26 sierpnia wstawił na swój profil plakat wyborczy, na którym widnieje numer komitetu PiS. W piątek ten sam numer - nr 2 - wylosowano w Państwowej Komisji Wyborczej.
CZYTAJ TEŻ: Wybory parlamentarne 2019. Przewidział numer listy PiS. Leszek Piechota postawił na dwójkę i wygrał
Opozycja, a także sympatyzujący z nią dziennikarze nie mieli wątpliwości: PiS musiało znać wyniki losowania... zanim te się odbyło. A więc spisek PKW z partią rządzącą. I prosta droga do wyborczych fałszerstw.
Na ciekawostkę zwrócił uwagę m.in. Borys Budka. "Ciekawe, skąd PiS-owski senator zna już numer listy do Sejmu? Losowanie dopiero 13 września" - pytał tajemniczo na Twitterze polityk PO.
Leszek Piechota, jak się okazało, trafił w dziesiątkę. A właściwie w dwójkę, bo numer, który znalazł się na jego plakacie, przypadł partii Jarosława Kaczyńskiego. Sam polityk stwierdził, że to nie umiejętności jasnowidzenia, a zwykły błąd edytorski.
Jednak niektórzy dziennikarze nie dawali temu wiary. "O! Przypadków trafień przed oficjalnym losowaniem list wyborczych politycy PiS mieli więcej... Wynik wyborów rządzący też już znają?" - pytał na Twitterze Jacek Nizinkiewicz. Odpowiedział mu szef sztabu PiS Joachim Brudziński...
...a sytuację w prosty sposób skomentowała Dominika Długosz.
Ta teoria spiskowa lansowana przez opozycję i niektóre media szybko więc upadła.
Teoria czwarta, czyli tzw. teoria Giertycha. PiS chce zmienić ustawę o Prokuratorze Generalnym
Dlaczego PiS przeniosło posiedzenie Sejmu na po wyborach? Bo chce zmienić ustawę o Prokuratorze Generalnym. Tak twierdzi niedoszły kandydat Koalicji Obywatelskiej na senatora Roman Giertych.
"PiS wyznaczyło posiedzenie zaraz po wyborach, gdyż po ewentualnej przegranej chce pozmieniać ustawę o prokuraturze, tak, aby Prokuratora Generalnego odwoływał i powoływał Prezydent RP. Ustawę mają już gotową" - napisał adwokat Donalda Tuska na Twitterze. Jego wpis polubiło kilka tysięcy osób, podało dalej kilkaset.
Zobacz także
W ubiegłym tygodniu - na jednodniowym posiedzeniu Sejmu - posłowie głosowali nad wnioskiem o wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry. Ale kilka godzin przed tym głosowaniem posłowie PO przekonywali, że do tego głosowania nie dojdzie. I że PiS zrobi wszystko, by przenieść je na po wyborach. Nic takiego nie miało miejsca, głosowanie nad Ziobro się odbyło, teoria opozycji upadła.
Zdanie Giertycha o planie zmiany ustawy o PG podziela dr hab. Marek Migalski, kandydat KO do Senatu. Były europoseł PiS ma jeszcze jedną teorię. "Mam pewne podejrzenia. Może chodzić o to, że kadencja Państwowej Komisji Wyborczej wygasa dzień po wyborach. Takie są przepisy. Jeśli wynik wyborów byłby dla partii rządzącej niekorzystny, mogliby próbować zmienić np. skład PKW". Migalski zaznacza jednak, że... "nie jest pewien, czy ta diagnoza jest trafna".
I dorzuca w Onecie kolejną: "Równie dobrze może być tak, że po ewentualnej przegranej będą chcieli uchwalić jakieś przepisy, które będą utrudniały działanie nowej większości w Sejmie. Albo na wypadek, gdyby wygrali, ale musieliby z kimś współtworzyć koalicję, mogliby uchwalić ustawę, która znacząco utrudniałaby wpływanie na jakąś ważną sferę życia temu koalicjantowi".
Tak czy inaczej, możliwości jest sporo. Która teoria spiskowa sprawdzi się na posiedzeniu Sejmu 15 października?
Teoria piąta. Kaczyński premierem, PiS nie odda władzy
Być może żadna z powyższych. Grzegorz Schetyna uważa bowiem, że PiS zrobi wszystko, by... w ogóle nie oddać władzy. Niezależnie od wyniku wyborów.
Jaki niecny plan szykuje Jarosław Kaczyński? Scenariusz kreśli na łamach "DGP" szef Platformy: "Pierwsze posiedzenie parlamentu prezydent zwołuje w ciągu 30 dni od dnia wyborów. Moim zdaniem PiS, jeśli po wyborach nie będzie miał wystarczającej liczby posłów do powołania rządu, będzie chciał wykorzystać ten czas do podjęcia twardych politycznych decyzji. Obstawiam, że może wskazać Kaczyńskiego na premiera. Ten miałby owe 30 dni na działania, np. podkupowanie posłów z innych klubów. Frakcje w PiS, budowane przez Ziobrę i Gowina, mogą być w nowym Sejmie większe. Jak stamtąd słychać, Kaczyński uważa, że wtedy tylko on będzie mógł to ogarnąć" - wyjaśnia szczegółowo Grzegorz Schetyna.
I dodaje: "Prezydent z pewnością temu premierowi powierzyłby misję tworzenia nowego rządu. Jeśli w ciągu konstytucyjnych 14 dni nie udałoby się uzyskać wotum zaufania w Sejmie, a do tego potrzeba bezwzględnej większości, inicjatywa zgłoszenia kandydata na premiera przechodzi na parlament. W razie fiaska tego kroku inicjatywa wraca do prezydenta, który ponownie ma 14 dni na wyznaczenie premiera, a Sejm w ciągu kolejnych 14 dni udziela mu wotum zaufania… zwykłą większością. Robią nam się z tego w sumie ponad trzy miesiące, kiedy rządzi prezes PiS. A jeśli budżet państwa nie jest uchwalony i przesłany do prezydenta?".
Schetyna szybko odpowiada na postawione przez siebie pytanie: "W lutym Andrzej Duda mógłby rozwiązać Sejm i w połowie marca mielibyśmy wybory. Mówię o możliwych scenariuszach. Wiem, ile razy Kaczyński brał pod uwagę możliwość rozwiązania Sejmu. Tak było choćby wtedy, gdy protestowaliśmy pod koniec 2016 r.".
Mało kto pamięta, ale już w ubiegłym roku Schetyna zapowiadał, że PiS zorganizuje przyspieszone wybory. Miały one odbyć się w okolicach marca tego roku. Jak wiemy, jedyne wybory, jakie odbyły się w 2019 r., to te europejskie. W ustawowym terminie.
Jakie jeszcze teorie spiskowe przedstawi opozycja przed 13 października? Czasu na to jest sporo, bo 25 dni. Tyle że raczej dużo skuteczniejsze od teoretyzowania byłoby po prostu prowadzenie kampanii. Z tym Platforma Obywatelska od jakiegoś czasu ma pewien problem.