WP z Ukrainy: Piekarz z Poznania piecze chleb w Buczy. Podczas okupacji ludzie marzyli choć o jednej kromce
- Przywieźliśmy do Buczy pół tony żytniej mąki, z której powstanie prawdziwy czarny chleb. Kiedy usłyszałem o zbrodniach dokonywanych w okolicy wiedziałem, że strach trzeba zamienić w działanie – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jacek Polewski, właściciel poznańskiej piekarni "Czarny chleb". Tęsknota za smakiem chleba to jedno z powracających wspomnień wśród tych, którzy przetrwali okupację w obwodzie kijowskim. Rosyjskie wojska strzelały nawet do dzieci, które próbowały zdobyć to pożywienie. Zniszczyli też dostawy pieczywa.
19.04.2022 | aktual.: 19.04.2022 21:51
Korespondencja dziennikarzy Wirtualnej Polski z Ukrainy
– Brakowało nam tego smaku. Mieliśmy zapasy jedzenia, ale przez prawie miesiąc okupacji dostawy chleba nie były możliwe - wspomina Tetiana, mieszkanka wsi nad rzeką Bucza. I dodaje - Często myślałam choć o jednej kromce.
Tęsknota za chlebem to temat, który powraca również w innych okupowanych przez Rosjan miejscowościach w obwodzie kijowskim. Tysiące ludzi, którzy chowali się w schronach, czekało na wyzwolenie. Marzyli o tym, by móc wyjść z piwnicy i pojechać po pieczywo.
Jacek Polewski decydując się na wyjazd do Buczy nie znał tych relacji. Tłumaczy, że kiedy zobaczył zdjęcia przedstawiające dowody na ludobójstwo dokonane przez Rosjan, wiedział, że strach musi zamienić w działanie. – Chciałem pomóc w konkretny sposób. Od sześciu lat prowadzę piekarnię, więc rozpocząłem zbiórkę i wiedziałem, że muszę tu przyjechać – mówi.
Efekty przerosły jego oczekiwania. Zbiórka została zaplanowana na 10 000 zł, a udało się uzbierać już niemal trzy razy więcej. Do Buczy przyjechał razem z synem i przyjacielem. Wszyscy zaczęli współpracę z ukraińskim piekarzem Jarkiem Burkijwskim w jego tradycyjnej "Chacie piekarza" z gliny.
Jak opowiada Polewski, zapakował pół tony mąki, kolejne 600 kg kupili pod Lwowem i przywieźli do innej rzemieślniczej piekarni. - Myślę, że będziemy w stanie piec około stu chlebów dziennie. Najbliższe jest mi piekarnictwo rzemieślnicze. Z mąki, którą mamy powstanie ciężki, wojskowy czarny chleb, który bez konserwantów będzie można jeść nawet przez 3 tygodnie – opowiada.
Przed rozpoczęciem wypieków Jacek pomagał w porządkowaniu "Chaty piekarze", bo rosyjskie wojska, podczas okupacji, weszły również i tam. Na szczęście nie zniszczyli tradycyjnego pieca opalanego drewnem. Zabrali tylko kawałek blachy, który pomagał w regulowaniu temperatury. – Zostawili tutaj bałagan. Musieliśmy najpierw wszystko uporządkować. Baliśmy się, czy nie ma gdzieś ukrytych min, ale wygląda na to, że jest bezpiecznie, więc bierzemy się do pracy – mówi.
"Chleb to siła"
Właściciel "Chatki piekarza" Jarek Burkiwskij od lat był kucharzem. Wypiekiem chleba zajął się dopiero w czasie pandemii. Najpierw eksperymentował w domu, potem poznał piekarza i razem wybudowali piekarnię. Hobby przerodziło się w biznes. Sami wybudowali też tradycyjny piec na drewno, w którym w środku żarzy się drewno. W dniu, kiedy zaczęła się wojna, nie zdążył dojechać do pracy. Chwilę później zaczęła się okupacja. Wizyta piekarzy z Polski ma mu pomóc stanąć na nogi.
- Kiedyś mówiło się, że chleb to siła. To był jedyny produkt, który był jedzony niemal przez wszystkich, każdego dnia. Jeśli ktoś miał bochenek chleba, wiedział, że będzie syty przez całą dobę. Właśnie dlatego chleb jest taki ważny – mówi przygotowując białe chleby z własnego przepisu.
- W Ukrainie odradza się kultura rzemieślnicza pieczenia chleba. Kiedyś każdy kupował chleb w sklepie, nie zastanawiając się nad tym. Ludzie podczas okupacji przypominali sobie, jak upiec go samodzielnie w domu. I nie chodzi tutaj tylko o fakt pieczenia. Chleb jest czymś, co przyciąga, sam zapach gromadzi ludzi. Ci, którzy poczują zapach chleba, idą w jego kierunku, gromadzą się – mówi.
- Ludzie w czasie wojny zrozumieli, że powinni wiedzieć, jak piec chleb w każdych warunkach: w garnku czy w formie. Nawet jeżeli całe miejscowości są odcięte od prądu, to drewno na opał można znaleźć wszędzie. Chleb daje komfort, poczucie, że nie będzie się głodnym. Tylko z kilograma mąki można upiec nawet 3 kilogramy chleba, którym można nakarmić dziesięć osób – dodaje.
Jarek tłumaczy, że pieczenie chleba w Buczy z przyjaciółmi z Polski ma wymiar symboliczny i jest dla niego ważne. - Kiedy ludzie skosztują ten chleb, zrozumieją, co chciałbym im przekazać. Poczują ciepło i to, że nie są sami. Tak samo jak ja to poczułem, kiedy przyjaciele z Polski postanowili tu przyjechać. Kiedy dowiedzieli się o tragedii, nie licząc się z zagrożeniem, przyjechali do mnie. Wojna jeszcze się nie zakończyła, a oni byli gotowi się tu pojawić. Poczułem, że nie jestem sam.
W ostatnich dniach kolejnym symbolem rosyjskiego okrucieństwa wobec ukraińskich cywili było ostrzelanie grupy nastolatków, którzy szli po chleb w miejscowości Hawryłówka na południu kraju. Jedno z dzieci zostało ranne i w niedzielę zmarło. Z kolei w Lisiczańsku rosyjskie wojska ostrzelały osiem furgonetek z dostawą chleba. - Jestem przekonany, że strzelali świadomie. Byli naprowadzani. Zdrajca chciał, by mieszkańcy miasta zostali bez chleba - napisał przedstawiciel lokalnych władz Serhij Hadaj.
Tatiana Kolesnychenko i Patryk Michalski, dziennikarze Wirtualnej Polski