Wiktor Świetlik: "Duda i Morawiecki skazani na siebie. Łączy ich polityczny interes" [OPINIA]
Prezydent i premier mają wspólne cele, zainteresowania, mało potencjalnych pól konfliktu. To całkiem sporo, bo wojny między "pałacami" wysadzały władzę polskich partii częściej niż przeciwnicy polityczni.
Dwóch najpopularniejszych polskich polityków nie łączy tylko poparcie dla budowy kanału przez Mierzeję Wiślaną i wspólne piwo z sokiem oraz "nieformalną" fotką. Mateusz Morawiecki bardzo mocno ostatnio akcentuje rolę głowy państwa w prowadzonych przez Polskę negocjacjach czy poszczególnych działaniach.
Silne wsparcie premiera nie jest oczywiście bez związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi - ale oznacza także więcej. Sojusz tych dwóch polityków może na długo zaważyć na kształcie polskiej sceny politycznej i polskiej centroprawicy. Ale przeciwników im nie brakuje – i to nie tylko w obozie wroga.
Duda i Morawiecki. Internetowa dyplomacja
I Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki lubią politykę międzynarodową oraz dobrze się w niej czują. Nie da się ukryć, że trudno sobie wyobrazić wielu polityków z PiS, podobnie jak z PO (w tym poprzednika Dudy i dwie poprzedniczki Morawieckiego) negocjujących na bieżąco z europejskimi liderami m.in. za pomocą internetowych komunikatorów.
A tak dziś to wygląda. Duda "ogarnia" światowych prezydentów, Morawiecki premierów. Duda lepiej czuje się w polityce transatlantyckiej, Morawiecki – w europejskich negocjacjach ekonomicznych.
Prezydent ma np. dobry kontakt z francuską głową państwa. To zaskakujące, uwzględniając oficjalne tyrady Emmanuela Macrona pod adresem Polski. Ale w dzisiejszej polityce jest odwrotnie niż restauracji, gdzie bluzga się w kuchni, a na sali jest eleganckim. Telefoniczne pogawędki, wiadomości, i idące za nimi decyzje potem zostają przykrywane wzajemnymi pohukiwaniami, by zadowolić elektoraty i media.
To w wyniku tego typu negocjacji Polska i Francja wspólnie zaczęły postulować zwiększenie nakładów na europejską politykę rolną. Przekonano też bogate Niemcy, że upieranie się przy "ograniczonym budżecie" unijnym spowoduje, że znajdą się wraz z Austrią i Beneluksem na przegranej pozycji.
Duda i Morawiecki. Środkowe "Pokolenie X"
Obaj politycy są w podobnym wieku (rządzące dziś światem środkowe "Pokolenie X"), obaj też mocno odbiegają od negatywnego stereotypu polskiego prawicowca.
Amerykański dziennikarz, który rozmawiał z Mateuszem Morawieckim, był zdziwiony że premier "populistycznego, zaściankowego rządu" gładko przeskakuje pomiędzy tematami, tłumacząc niuanse globalnej ekonomii. Morawiecki jest w rzeczywistości światopoglądowo bardziej wyrazisty niż wielu "starych pisowców" (ostatecznie był synem Kornela i członkiem Solidarności Walczącej), ale jako były szef banku nie lubi tego eksponować - woli poziom profesjonalny niż ideologiczny.
Andrzej Duda z kolei, dopóki nie zaczął w kampanii zagrażać Bronisławowi Komorowskiemu, nawet w przeciwnym obozie był postrzegany jako "najbardziej kompetentny prawicowiec". Za sprawą nieżyjącej już dziennikarki Janiny Paradowskiej nawet lewicowa "Polityka" wymieniała go w rankingach najbardziej pracowitych parlamentarzystów.
Te cechy nie zawsze traktowane są jako zalety. PiS-owscy zwolennicy twardej retoryki albo po prostu przeciwnicy przestawiają ich jako zbytnich "ugodowców". Tu docieramy do technicznej słabości obydwu polityków: braku własnych frakcji partyjnej w ramach Zjednoczonej Prawicy - czym mogą wykazać się nie tylko starzy politycy PiS z ulicy Nowogrodzkiej czy grupy Zbigniewa Ziobry, ale i Jarosław Gowin. To właśnie zagrożenie wewnętrzne może być dla duetu premiera i prezydenta najsilniejsze.
Grając razem Duda i Morawiecki są bardzo silni. Dlatego grozi im przede wszystkim, że mogą być napuszczani na siebie. Wojnę mogą rozpocząć ich otoczenia, tak jak było to choćby w przypadku konfliktów między "pałacami" za czasów i pierwszego PiS, i PO. Może dochodzić do próby odcięcia jednego od drugiego, w momencie, gdy ten się osłabi.
Duda i Morawiecki. Małżeństwo z potrzeby
Prezydent i premier zapewne mają świadomość, że konflikt pomiędzy "dużym", a "małym pałacem" wykończył rząd Leszka Millera i nie dopomógł Bronisławowi Komorowskiemu - pomimo, iż nie były to koabitacje, gdy premier jest z jednego, a prezydent drugiego obozu.
Tych dwóch polityków jest bogatszych o doświadczenie poprzedników. Mają także świadomość rzeczy dla nich najważniejszej. Że biorąc pod uwagę sondaże, Andrzejowi Dudzie wsparcie premiera jest dziś bardzo potrzebne, a Mateuszowi Morawieckiemu bardzo potrzebny będzie prezydent, który będzie wspierał jego projekty. A w polityce potrzeba jest dużo istotniejsza niż najlepsza nawet znajomość, sympatia albo zdjęcie.