Wiejas: "Polski Kościół jest ofiarą brutalnego ataku. Tego trzymają się biskupi" (Opinia)
Tylko bezwzględne działanie państwa doprowadzi do ukarania duchownych, którzy seksualnie wykorzystywali dzieci. Hiszpanie pokazali właśnie, jak się to robi. W Polsce może być już za późno. Nasi biskupi przyjęli zabójczo skuteczną taktykę.
25.06.2019 | aktual.: 25.06.2019 13:55
W ściganiu duchownych, którzy wykorzystywali seksualnie nieletnich potrzeba nie słów, a czynów. Takich jak w Hiszpanii. Tamtejsi biskupi, podobnie jak czynili to biskupi polscy, również przepraszali ofiary. Również byli wstrząśnięci i błagali o przebaczenie. I tak jak biskupi polscy, nie zrobili za wiele.
W katolickiej Hiszpanii prokuratura generalna uderzyła jednak pięścią w stół. Wystąpiła właśnie do rządu o utworzenie niezależnej komisji, która zajęłaby się zbadaniem przestępstw seksualnych kleru katolickiego i wynagrodzeniem krzywdy ich ofiarom.
Hiszpanie nie chcą walczyć z Kościołem. Hiszpanie chcą walczyć z konkretnymi przestępcami i ich protektorami.
Pedofil, przestępca, ksiądz - to krępujące połączenie
11 maja 2019 roku Polacy zobaczyli "Tylko nie mów nikomu". Minął już wstrząs i przerażenie, które wywołał film Sekielskich. Książęta Kościoła, kryjący sprawców przestępstw seksualnych wobec dzieci, też się otrząsnęli. Krzyczą: "Kościół w Polsce jest celem ataków". To działa.
W pierwszych dniach po premierze było jasne, kto jest ofiarą, kto oprawcą. Polscy hierarchowie niemal prześcigali się w przeprosinach za przestępstwa, których dopuścili się niektórzy duchowni.
Nikt – z wyjątkiem skrajnych fanatyków – nie był w stanie zarzucić Sekielskim, że pokazując świadectwa ofiar, dopuścili się ataku na Kościół.
Wymawianie w jednym ciągu słów – przestępca seksualny, pedofil, ksiądz – na dłuższą metę powodowałoby jednak dla Kościoła straty. Tak, jak poważnym ciosem – już nie tylko dla konkretnych przestępców w koloratkach i kryjących ich zwierzchników – ale dla właśnie Kościoła, byłoby błyskawiczne działanie państwa.
To ostatnie zagrożenie zostało szybko zażegnane. Stało się to w chwili, gdy prezes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił, że nie widzi konieczności powoływania specjalnej komisji, która zajęłaby się wyłącznie sprawą pedofilii księży. Owszem, nie wykluczył powołania komisji, ale tylko takiej, która badałaby wszystkie przypadki, a nie tylko te dotyczące księży. Badałby więc prezes PiS wszystko, czyli nic.
Czy mógł postąpić inaczej? Na kilka dni przed premierą "Tylko nie mów nikomu" ogłosił niespodziewanie, że "kto podnosi rękę na Kościół, podnosi rękę na Polskę". Po takiej deklaracji musiał być konsekwentny, bo jak badać "depozytariusza systemu wartości"?
Pod publiczkę PiS zaostrzyło jedynie przepisy karne za czyny pedofilskie. Stare sprawy, będą toczyć się jak dawniej.
W praktyce wyjaśnienie lwiej część przypadków pozostawiono w rękach biskupów, z których kilku/kilkunastu/kilkudziesięciu (?) zainteresowanych tym ewidentnie nie było i nie jest. Do prokuratury pojedyncze sprawy trafiałyby jedynie wtedy, gdyby ofiary wykazały się wyjątkową wytrwałością w walce o ukaranie oprawców.
Nie obawiając się już nadmiernej aktywności państwa można było na dobre rozpocząć budowanie mitu: "Kościół w Polsce jest atakowany".
Kościół, ale już jako instytucja, zaczął ekspiacje za "profanacje i świętokradztwa" związane z przerabianiem wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej ("Tęczowa Maryja") i wpisywaniem waginy w "przenajświętszy sakrament". Z pojedynczych – wręcz głupich - zachowań udało się skutecznie ukuć przeświadczenie, że oto doszło do systemowego ataku na Kościół.
To było mistrzowskie zagranie PR – Kościół przedstawia się jako ofiara, a to na tej roli zbudował przecież swoją potęgę.
Kościół "ofiarą", a ofierze się współczuje
A wtedy, gdzieś tam w tle abp Stanisław Gądecki może już bezkarnie odmawiać wydania prokuraturze akt kościelnego postępowania w sprawie pedofila. Abp Sławoj Leszek Głódź (przedstawiony w "Tylko nie mów nikomu" z nie najlepszej strony) może wyjść z kilkutygodniowego ukrycia i znów straszyć "wrogami" Kościoła. Narodowcy mogą bronić (!) opolskiej katedry przed profanacją (oby nie glanami i pięściami, co nieźle im wychodzi).
W takiej atmosferze sprawy wyjaśnienia przypadków pedofilii, których dopuścili się niektórzy księża, dalej będą leżeć odłogiem. I nie zmieni tego nawet stanowisko wysłannika papieża Franciszka, abp Charlesa Scicluny. Watykański "Terminator", "Bicz na pedofilów", podczas wizyty w Polsce przyznał, że najlepszym rozwiązaniem byłby "audyt zewnętrzny".
Hiszpanie pokazali, jak należy postąpić. U nas może być za późno. Wszak doszło już do "brutalnego ataku na Kościół", "depozytariusza wartości".
A że to nieprawda? Nie o prawdę tu chodzi, ale o spokój kilku wpływowych purpuratów i zbliżające się wybory.