Widzą w nim groźnego następcę Łukaszenki. Kim jest gen. Wołfowicz, który odgraża się Polsce?
Ogłosił w telewizji, że Polska wraz z Litwą "tworzy potężną pięść", która chce "rozpętać wojnę" na Białorusi. Według białoruskiej opozycji to główny kandydat Kremla do przejęcia władzy na Białorusi. Oto gen. Aleksander Wołfowicz, który w chwilach, gdy Łukaszenka ma kłopoty zdrowotne, objawia się w mediach.
30.05.2023 06:14
Według przedstawicieli białoruskiej opozycji 56-letni gen. Aleksander Wołfowicz jest głównym kandydatem Kremla do przejęcia władzy w przypadku śmierci Aleksandra Łukaszenki.
- Aktywność wojskowa na terytorium państw bałtyckich, Polski i Litwy. Militaryzacja Polski w przyspieszonym tempie - po co? Aby stworzyć potężną pięść i rozpętać wojnę już na najbardziej wysuniętym na zachód kierunku. Czyli w zasadzie całkowicie zamknąć pierścień (red. - wokół Białorusi) - grzmiał w niedzielę w państwowej telewizji Wołfowicz.
- Jeśli w umysłach polityków na Zachodzie pozostanie jeszcze jakiś rozsądek, to oczywiście nie przekroczą oni tej czerwonej linii - dodał generał. Zarazem ostrzegł, że "użycie nawet taktycznej broni nuklearnej doprowadzi do nieodwracalnych konsekwencji". Wywiad z sekretarzem białoruskie media podzieliły na kilka "odcinków", które publikowały w niedzielę wieczorem.
- Tego typu wypowiedzi mają kreować Polskę i Polaków na bezpośrednie zagrożenie życia białoruskich obywateli. Służą przede wszystkim realizacji wewnętrznych celów polityki. Straszy się Białorusinów widmem wojny i zarazem proponuje rozwiązanie. Ma być nim poparcie bloku siłowego i Alaksandra Łukaszenki jako gwarantów bezpieczeństwa - komentuje dla WP dr Michał Marek z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, ekspert ds. przeciwdziałania propagandzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skoordynowana akcja białoruskich i rosyjskich propagandystów
Zauważa, że działania białoruskich i rosyjskich propagandystów są skoordynowane. - Białorusini koncentrują się na rzekomych przygotowaniach Polski do ataku na ich kraj, a jednocześnie Rosjanie lobbują m.in. przekaz o niemożności uniknięcia wojny na terenie Polski. Przekazy mają zakorzeniać w społeczeństwach przekonanie, iż Polska jest krajem rusofobicznym oraz że istnieje potrzeba przeprowadzenia tak zwanej operacji specjalnej przeciwko naszemu państwu - mówi dalej dr Marek.
Zdaniem eksperta od propagandy, polscy politycy powinni dostrzegać, iż Kreml jest przeciwnikiem, który może zdecydować się na kolejne nielogiczne kroki, nie oczekując szybkiego zwycięstwa, lecz kolejnej eskalacji, która będzie trwać latami.
Kim jest generał Wołfowicz?
- Generał Wołfowicz ukończył tak zwaną Kremlowkę, czyli najbardziej prestiżową akademię wojskową w Rosji. On, jego zastępca i niemal wszyscy członkowie Rady Bezpieczeństwa Białorusi są generałami i należy zakładać, że w razie śmierci Łukaszenki to oni będą próbowali kontrolować władzę - powiedział WP Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista i były ambasador tego kraju w Polsce. - Kreml prawdopodobnie postawiłby na Wołfowicza jako przywódcę resortów siłowych - ocenił.
Zgodnie z konstytucją Białorusi w przypadku naturalnej śmierci Łukaszenki władza do czasu wyborów przypada Natalii Kaczanawej, przewodniczącej tak zwanej Rady Republiki. Przy czym zdaniem Łatuszki polityk nie byłaby w stanie rządzić samodzielnie. Musiałaby polegać na współpracy z "resortami siłowymi".
Wołfowicz ukończył Akademię Wojskową Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w 2008 roku. Następnie pełnił funkcję zastępcy dowódcy wojsk Północno-Zachodniego Dowództwa Operacyjnego, a od 2015 roku dowódcy tych wojsk. W 2018 roku został mianowany pierwszym zastępcą Szefa Sztabu Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, a w styczniu 2020 roku Szefem Sztabu Generalnego Białorusi (dane z oficjalnego życiorysu). Wreszcie w 2021 roku Łukaszenka mianował go sekretarzem Rady Bezpieczeństwa. Dodał przy tym tajemniczo, że to będą "trudne czasy, wszyscy będziemy wstrząśnięci".
Słabość Łukaszenki. Wtedy objawia się generał-siłownik
Przypomnijmy, że w maju dwukrotnie pojawiały się przecieki o poważnych kłopotach zdrowotnych i nagłych hospitalizacjach białoruskiego dyktatora. Łukaszenka nie pokazywał się wówczas przez kilka dni. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w miniony weekend. To wtedy gen. Aleksander Wołfowicz udzielił wywiadu na antenie kanału telewizyjnego ONT.
Oświadczył, że "rozmieszczenie taktycznej broni jądrowej na terytorium Republiki Białoruś jest jednym z kroków strategicznego odstraszania". Wyjaśnił, iż odstraszana musi być Polska i inne kraje Zachodu.
- Na terenie Polski na potrzeby obronne przeznacza się do 4 proc. PKB (...). Tworzy się grupa ofensywna, to widać gołym okiem. Aby ostudzić te głowy, Białoruś może oczywiście pójść tą samą drogą i przekierować gospodarkę na potrzeby militarne, ale będzie to ogromne obciążenie dla gospodarki, dla dobrobytu obywateli, ludności Białorusi. Elementem, powiedzmy, strategicznego odstraszania w kategoriach militarnych jest oczywiście taktyczna broń nuklearna - powiedział Aleksander Wołfowicz.
Zachód musi już działać. Groźba przyłączenia do Rosji
- Scenariusz przyłączenia Białorusi do Rosji to najgroźniejsza opcja rozwoju wypadków - ocenił w rozmowie z WP Jerzy Marek Nowakowski, były polski dyplomata i komentator wydarzeń związanych z wojną w Ukrainie. - Właściwie to Polska i Unia Europejska powinny już teraz temu przeciwdziałać. Wierzę, że już mamy plan działania - dodał.
- Zazwyczaj kpiliśmy sobie z politycznego lawirowania Łukaszenki, to niezwykłe, że przy tylu zakrętach politycznych zdołał ją zachować. Gdyby go zabrakło, to wewnątrz Białorusi nie ma kogoś takiego, kto stawiłby opór przyłączeniu kraju do Rosji - dodał Nowakowski.
Zastrzegł, że istnieje też alternatywny scenariusz wydarzeń. - Gdy Łukaszenka umrze, w kraju pęknie obręcz strachu, a ludzie będą mogli wyjść na ulice, aby dokończyć rewolucję z 2020 roku i obalić władzę - dodał Nowakowski. Jego zdaniem to szansa na wywołanie zmian. Dlatego Polska i Unia Europejska powinny na nowo ogłosić jasną ofertę finansowej współpracy na rzecz odbudowy białoruskiej gospodarki po ewentualnej zmiany władzy. - To dałoby Białorusinom nadzieję, że mogą być częścią Zachodu, a nie Rosji - podsumował były dyplomata.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski