Łukaszenka i Putin się dogadali. "Białoruś znika na naszych oczach"
- Nerwowe ruchy są niepotrzebne. Nie dajmy się ogłupić propagandzie rosyjskiej. My się nie boimy. Jak będzie trzeba, to odpowiemy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak, odnosząc się do informacji o rozmieszczeniu taktycznej broni jądrowej na terytorium Białorusi.
W czwartek w Moskwie podpisano porozumienie o rozmieszczeniu na Białorusi broni jądrowej. Ma ona, według zapowiedzi propagandy obu państw, trafić do specjalnego obiektu, którego budowa miałaby zostać zakończona do 1 lipca.
Białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka wyjawił wczoraj jednak, że obiekt jest już gotowy. Ponadto oświadczył, że tranzyt głowic jądrowych na Białoruś już się rozpoczął. Sam plan rozmieszczenia taktycznej broni jądrowej ogłosił Władimir Putin w wywiadzie dla telewizji państwowej 25 marca.
Białoruś będzie pierwszym krajem dawnego ZSRR, na którego terytorium znajdzie się broń atomowa Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Białoruś faktycznie na naszych oczach znika"
Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista i były ambasador Białorusi w Polsce, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że jest zrozpaczony. - Wczoraj był najgorszy dzień w moim życiu. Czekałem na reakcję Zachodu, a nie usłyszałem żadnych słów. Tu chodzi o dalsze istnienie Białorusi jako niezależnego kraju. Białoruś faktycznie na naszych oczach znika - mówi.
- Zachód w ciągu ostatnich dwóch lat nie interesuje się problemem reżimu Łukaszenki. Nikt nie proponuje żadnej strategii - ani Bruksela, ani USA. Kiedy jądrowa broń taktyczna jest na Białorusi, armia rosyjska nigdy terytorium tego kraju nie opuści - dodaje.
"Oczekiwałbym alarmu Zachodu"
- Łatuszka ocenia, że tym samym "Białoruś zostaje absolutnym protektoratem podporządkowanym Federacji Rosyjskiej. Następne będzie referendum i zjednoczenie tych państw. Granica Rosji będzie wydłużona i będzie rysować się na granicy Polski, Litwy, NATO i Unii Europejskiej. Jedyny kraj, który ma jakąkolwiek strategię, to Rosja - podkreśla Łatuszka.
- Oczekiwałbym alarmu Zachodu. Wszyscy się boją, by nie stwarzać w społeczeństwach poczucia zwiększonego zagrożenia. Rozumiem przywódców tych krajów, ale niech oni zrozumieją nas, Białorusinów - mówi białoruski opozycjonista.
Cel: eskalacja
Płk rez. Maciej Matysiak, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że z jednym celów informacji o rozmieszczeniu tego typu broni w Białorusi jest eskalacja.
- Chcą wywołania mocniejszej reakcji, że teraz USA przesuną broń jądrową do Polski. Ale wtedy co dalej? Brak specjalnej reakcji Zachodu to wystarczająca reakcja - ocenia.
Wczoraj w reakcji na doniesienia z Białorusi Waszyngton nazwał decyzję ws. broni "najbardziej nieodpowiedzialnym zachowaniem Rosji od początku inwazji na Ukrainę".
Płk rez. Matysiak przypomina ponadto, że na Bałtyku mamy największy lotniskowiec atomowy, amerykański Gerald Ford. - Sam swoimi siłami, środkami, grupą uderzeniową byłby w stanie zamieść Białoruś i Królewiec - zaznacza.
"Jeśli Białoruś stanie się częścią Rosji, zwycięstwa Ukrainy nie będzie"
Jak przestrzega Łatuszka, broń na terenie Białorusi to krok podjęty po to, by zniechęcić Zachód do wspierania Ukrainy. - Następna będzie strategiczna broń nuklearna. Jestem pewien, że Rosja i Białoruś podpisali ten protokół, tak jak i Pakt Ribbentrop-Mołotow. Protokół o wykorzystaniu tej broni jest tajny, nie mogą zrobić tego publicznie, bo to byłoby już absolutne łamanie prawa międzynarodowego - zaznacza.
Opozycjonista podkreśla, że Łukaszenka nigdy nie zgodziłby się na ulokowanie taktycznej broni jądrowej na terenie Białorusi, gdyby nie miał jakiegokolwiek wpływu na jej użycie. Zaznacza, że z pewnością nie będzie miał decydującego głosu, bo decyzja zostanie podjęta w Moskwie, ale - jego zdaniem - jakiś głos w tej sprawie będzie miał. - Znam charakter tego człowieka. Wiem, że taki protokół został podpisany - dodaje.
- Jeśli Białoruś stanie się częścią Rosji, zwycięstwa Ukrainy nie będzie. To będzie permanentne zagrożenie dla Ukrainy i Zachodu z terytorium już byłej Białorusi - ostrzega Łatuszka.
"Nie dajmy się ogłupić"
Dmitrij Miedwiediew, wiceszef Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, będąc z wizytą w Wietnamie, zaczął ponownie grozić Zachodowi. Stwierdził, że "Europa oszalała" i swoimi decyzjami "zaognia sytuację". - Jeśli Zachód przekaże Ukrainie broń nuklearną, Rosja będzie musiała przeprowadzić uderzenie wyprzedzające - stwierdził.
Gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z Wirtualną Polską zaleca spokój. - Niech się wszyscy uspokoją i nie wpadają w histerię Łukaszenki i Putina - mówi. I dodaje: - Zalecałbym wielką rozwagę, by nie spieszyć się z czymkolwiek, także z umieszczaniem broni jądrowej w Polsce.
Dlaczego? W ocenie generała rozmieszczenie broni jądrowej w naszym kraju niczego nie zmieni. - Nie jest ważne, gdzie jest ta broń. Kluczową sprawą dla tego problemu jest to, czy my mamy nosicieli do tej broni jądrowej, czyli samoloty czy wyrzutnie - mówi.
I zaleca: - Nerwowe ruchy są niepotrzebne. Powinniśmy pokazać, wobec tej informacji, zimną krew i spokój. Nie dajmy się ogłupić i wciągnąć propagandzie rosyjskiej. Oni mogą sobie te rakiety wsadzić w... Sami wiemy gdzie. Spokój i cisza, nie wystraszą nas. My się nie boimy. Jak będzie trzeba, to odpowiemy.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski