Wiceszef Facebooka Richard Allan o blokowaniu stron: usuwamy mowę nienawiści
• List otwarty wiceszefa Facebooka Richarda Allana
• Odnosi się w nim do zablokowania fanpage'u Marszu Niepodległości i profili kilku prawicowych organizacji, dziennikarzy i polityków
• Allan broni także pracownicy polskiego biura Facebooka
• Nasi pracownicy w warszawskim biurze nie są odpowiedzialni za weryfikację czy usuwanie treści - zapewnił Allan
02.11.2016 | aktual.: 02.11.2016 18:30
Richard Allan, wiceszef Facebooka ds. polityki publicznej w regionie EMEA w liście otwartym wyjaśnił, że fanpage Marszu Niepodległości został usunięty z serwisu, bo szerzył mowę nienawiści. "Jesteśmy rozczarowani oskarżeniami i zniewagami kierowanymi pod adresem jednej z pracownic naszego polskiego biura" - dodał. "Nie jest ona szefem warszawskiego biura, nie jest też odpowiedzialna za naszą działalność biznesową w Polsce. Nie jest także odpowiedzialna za naszą politykę dotyczącą treści czy sposób, w jaki jest egzekwowana" - napisał Allan w liście opublikowanym na portalu "Wirtualne Media".
Wiceszef Facebooka tłumaczy, że jego list jest odpowiedzą na toczącą się w ostatnich dniach w Polsce debatą "na temat tego, jakie treści są niedozwolone na Facebooku". "Nasze Standardy Społeczności mówią o tym, co jest dozwolone na Facebooku i zostały stworzone, aby zrównoważyć wolność słowa z naszą odpowiedzialnością za zapewnienie ludziom korzystającym z platformy bezpieczeństwa. Chociaż osiągnięcie takiej równowagi jest trudne, intensywnie pracujemy, by zapewnić ją w skali globalnej" - napisał Richard Allan.
Podkreślił, że "nasze standardy są politycznie neutralne i zezwalają na szeroką gamę politycznych wypowiedzi, włączając w to poglądy, które niektórzy mogą uznać za obraźliwe", zabraniają jednak "szerzenia mowy nienawiści, w tym otwartych ataków na ludzi ze względu na ich rasę, przynależność etniczną lub narodową, poglądy religijne, orientację seksualną, płeć czy tożsamość płciową, a także poważną niepełnosprawność lub chorobę".
Allan dodał, że obowiązujące w Facebooku standardy są "zgodne z polskimi i unijnymi regulacjami, które zawierają podobne zakazy dotyczące ataków na mniejszości". Stwierdził też, że ich naruszenie traktowane jest bardzo poważnie, dlatego też usuwane są treści, profile i strony, które są zgłaszane jako niezgodne z tymi zasadami.
Wyjaśnia też, że strona Marszu Niepodległości została usunięta po tym, jak opublikowano na niej szereg postów "naruszających Standardy Społeczności w zakresie mowy nienawiści". Facebook zdecydował się ją jednak przywrócić, biorąc pod uwagę fakt, że jest ona niezmiernie ważna dla tych, którzy "chcą wspólnie świętować Narodowe Święto Niepodległości Polski". Pracownicy firmy wyjaśnili jednak administratorom strony, dlaczego niektóre obecne na niej treści były niedozwolone. "Mamy nadzieję, że dzięki temu ludzie odpowiedzialni za treści udostępniane na stronie będą szanować nasze Standardy Społeczności" - napisał Allan.
Wiceszef Facebooka wyjaśnił też dlaczego usuwano plakaty promujące Marsz Niepodległości: chodziło o umieszczony na nich symbol Falangi, "który jest zakazany na naszej platformie z powodu historycznych odniesień do mowy nienawiści". "Ponieważ jednak Marsz Niepodległości jest legalnym, zarejestrowanym wydarzeniem, zdecydowaliśmy się zezwolić na udostępnianie plakatów mimo tego, że zawierały symbol Falangi" - wytłumaczył.
Allan tłumaczy również, że pracownicy podejmujący decyzje dotyczące usuwania postów czy profili niezgodnych ze Standardami Społeczności, działają bezstronnie. "Sprawdzają, czy zgłoszone treści są zgodne ze Standardami Społeczności, nie biorąc pod uwagę przekonań politycznych ich autorów" - zapewnił. Przypomniał również, że od ich decyzji istnieje możliwość odwołania. "Gdy w wyniku przeprowadzonej analizy okazuje się, że popełniliśmy błąd, podejmujemy decyzję o przywróceniu usuniętych treści i przepraszamy tych, którzy mogli być dotknięci ewentualnymi konsekwencjami" - dodał.
Wiceszef Facebooka przypomniał także, że obsługą zgłoszeń z Polski zajmują się menedżerowie z Dublina. "Nasi pracownicy w warszawskim biurze nie są odpowiedzialni za weryfikację czy usuwanie treści" - zapewnił Allan.
Richard Allan dodał, że wszyscy pracownicy Facebooka "mają pełne prawo do własnych przekonań i poglądów politycznych". "Zniewagi, których doświadczyła nasza pracownica są nieakceptowalne i mamy nadzieję, że ustaną w najbliższym czasie. Jednakże, jeśli ktokolwiek nadal będzie miał uwagi co do sposobu, w jaki egzekwujemy nasze standardy, powinny one być kierowane pod adresem wyższych szczeblem menedżerów firmy, a nie do lokalnych pracowników, którzy nie są odpowiedzialni za tego typu sprawy" - napisał w liście otwartym.
Na początku października jeden z użytkowników Twittera zwrócił uwagę, że administratorzy Facebooka nie przychylili się do wniosków o zablokowanie wydarzenia na portalu „Mistrzostwa świata w szkalowaniu papieża” wyśmiewającego Jana Pawła II. "Zapoznaliśmy się z wydarzeniem zgłoszonym przez Ciebie z powodu treści lub symboli propagujących nienawiść, ale nie stwierdziliśmy, by naruszało ono Standardy społeczności" - odpisano internaucie.
Dziennikarz „Do Rzeczy” Cezary Gmyz zamieścił wówczas screeny z facebookowego profilu Sylwii Barthel de Weydenthal, client partnera Facebooka na region Europy Środkowo-Wschodniej, pracującej w warszawskim biurze portalu. Menedżerka zamieszczała na nim m.in. zdjęcia z manifestacji Komitetu Obrony Demokracji, broniła Lecha Wałęsy przed atakami „małych ludzi” oraz udostępniała wpisy z ostro krytykującego obecny obóz rządzący fanpage’a „Sok z buraka”.
"Pani z polskiego Facebooka podaje memy z Soku z Buraka, który pomimo licznych kłamstw nigdy nie dostał bana. Ciekawe, prawda?" - napisał na swoim profilu na Twitterze Marcin Makowski z „Do Rzeczy”.
W ubiegłym tygodniu Facebook zablokował strony należące do prawicowych organizacji, takich jak Młodzież Wszechpolska, Obóz Narodowo-Radykalny i Ruch Narodowy. Promowano na nich wcześniej Marsz Niepodległości.
Blokadą zostały objęte nie tylko wspomniane strony organizacji, ale także niektóre konta prywatne należące do działaczy prawicowych, dziennikarzy i polityków, m.in. posła Kukiz'15 Marka Jakubiaka czy redaktora naczelnego "Super Expressu" Sławomira Jastrzębowskiego.
W odpowiedzi na protesty Facebook wyjaśnił, że konta zostały zablokowane pod doniesieniach innych użytkowników serwisu w związku z publikowaniem na tych stronach treści niezgodnych z regulaminem platformy. Konkretnie chodziło o punkt zabraniający mowy nienawiści oraz atakowania innych osób z powodu ich rasy, narodowości albo orientacji seksualnej.
Poseł Jakubiak zapowiedział działania prawne wobec serwisu, narodowcy zapowiedzieli pikietę przed polską siedzibą Facebooka.
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki stwierdził w radiowej "Jedynce", że resort analizuje obecnie możliwości prawnych sankcji wobec serwisu, a blokowanie kont związanych z szeroko pojętą prawicą ocenił jako niedopuszczalne.
Interwencję w tej sprawie zapowiedziała minister cyfryzacji Anna Streżyńska. Poinformowała, że zamierza zaprosić na spotkanie przedstawicieli Facebooka w celu omówienia obecnej kryzysowej sytuacji oraz polityki serwisu.