Śmierć Joli Brzeskiej. Jest śledztwo ws. niedopełnienia obowiązków
Śledztwo jest oparte o art. 231 par. 1 kodeksu karnego
Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej prowadzi śledztwo ws. niedopełnienia obowiązków przez warszawskich policjantów i prokuratorów, którzy mieli nieprawidłowo prowadzić i nadzorować śledztwo ws. śmierci Jolanty Brzeskiej - podała w piątek Prokuratura Krajowa.
- Postępowanie w sprawie nadużycia uprawnień przez funkcjonariuszy zostało wszczęte w dniu 10 października 2016 roku - poinformowano w piątek. Śledztwo jest oparte o art. 231 par. 1 kodeksu karnego, za które grozi kara do 3 lat więzienia dla funkcjonariusza publicznego, który nadużył uprawnień lub nie dopełnił obowiązków na szkodę interesu publicznego lub prywatnego.
Zamieść sprawę pod dywan
Wszczęcie tego śledztwa zapowiedział w połowie sierpnia minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro, gdy zdecydował też o wznowieniu śledztwa ws. śmierci Brzeskiej. "Przeprowadzona w Prokuraturze Krajowej analiza postępowania prowadzonego w sprawie zabójstwa Jolanty Brzeskiej wykazała bowiem liczne nieprawidłowości i braki, co skutkowało utratą ważnych dla wyjaśnienia tej okrutnej zbrodni dowodów i przedwczesnym umorzeniem tego postępowania z powodu niewykrycia sprawców" - podała PK.
18 października Ziobro mówił, że wznowione śledztwo ws. śmierci Jolanty Brzeskiej przynosi już efekty . Zaznaczył, że w prowadzeniu tej sprawy popełniono wcześniej rażące zaniechania. - Nie są to jeszcze efekty wystarczające do tego, aby stawiać osoby przed sądem. Dlatego, bo przed sądem wszystkie wątpliwości będą tłumaczone na korzyść oskarżonego. To jest zasada, którą szanujemy i będziemy szanować - podkreślał 18 października.
- Te efekty pokazują, że mieliśmy do czynienia z rażącymi zaniechaniami. Jeżeli sprawę zabójstwa można było zamieść de facto i się nią nie interesować, to co dopiero tysiące kradzionych nieruchomości. Taka była skala bezprawia, która działa się tutaj, można powiedzieć pod oknami włodarzy stolicy i rządu Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej - dodał.
"Więcej okoliczności wskazuje na zabójstwo"
Ciało działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, znanej ze sprzeciwiania się tzw. dzikiej reprywatyzacji w stolicy, znaleziono w marcu 2011 r. w Parku Kultury w Powsinie. Śledztwo formalnie dotyczyło nieumyślnego spowodowania śmierci, ale prokuratura badała kilka możliwych wersji, w tym samobójstwa i zabójstwa. W 2013 r. z powodu niewykrycia sprawców śledztwo zostało umorzone. Jak informowała wówczas Prokuratura Okręgowa w Warszawie, przyczyną śmierci kobiety było podpalenie naftą, skutkujące wstrząsem termicznym i rozległymi oparzeniami ciała oraz podtruciem tlenkiem węgla.
W prowadzonym przez ponad dwa lata śledztwie prokuratorzy ustalili, że śmierć nastąpiła 1 marca 2011 r. Na ciało kobiety natrafił spacerowicz, który zauważył ogień na skraju lasu. Tożsamość kobiety ustalono 15 kwietnia 2011 r. na podstawie opinii biegłych Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. W dolnych drogach oddechowych znaleziono sadzę, co oznacza, że w chwili podpalenia kobieta żyła. Biegły nie stwierdził innych obrażeń mechanicznych, które mogły by mieć wpływ na zgon. Zdaniem biegłego na podstawie ułożenia zwłok nie można określić, czy zmarła dokonała samospalenia i czy broniła się.
Biegli nie znaleźli przesłanek, które wyraźnie przemawiałyby za tym, że Brzeska popełniła samobójstwo. Prokuratura stwierdziła, że wiele przesłanek wskazuje, że do śmierci przyczyniły się osoby trzecie, lecz część ujawnionych okoliczności nie pozwala także kategorycznie odrzucić wersji o samobójstwie, choć wydaje się ono mało prawdopodobne. Według śledczych zaznaczyli jednak, że więcej okoliczności wskazuje na zabójstwo.
Śmierć zamiast eksmisji
W 2013 r. prokuratura informowała, że śledztwo zostaje umorzone w związku z wyczerpaniem się inicjatywy dowodowej i przeprowadzeniem wszelkich możliwych czynności, jednak "w przypadku pojawienia się nowych okoliczności w sprawie postępowanie zostanie podjęte i będzie kontynuowane w celu ustalenia i zatrzymania sprawców przestępstwa".
Po śmierci kobiety odbywały się, organizowane m.in. przez Komitet Obrony Lokatorów demonstracje przypominające o niewyjaśnionej sprawie . Jak podawały lokalne media, kobiecie groziła eksmisja, ponieważ była winna kilkadziesiąt tysięcy złotych nowemu, prywatnemu właścicielowi kamienicy, który przejął dawniej komunalny budynek. Ze sprawą wiązano osoby kojarzone ze skupowaniem roszczeń reprywatyzacyjnych w stolicy. Jak dotąd prowadzący śledztwo nie znaleźli potwierdzających to procesowych dowodów.