Dokumenty wojskowe na prywatnej działce. Służby nie reagowały
Dane żołnierzy z jednostek na flance wschodniej oraz dokumenty zawierające wrażliwe dla bezpieczeństwa państwa informacje znalazł właściciel działki w Suwałkach. Śmieci na jego działce wyrzuciła prawdopodobnie firma, która remontowała budynki armii - informuje Onet.
Co musisz wiedzieć?
- W Suwałkach znaleziono dokumenty wojskowe na prywatnej działce.
- Żandarmeria i kontrwywiad nie podjęły zdecydowanych działań.
- Właściciel działki próbował zwrócić uwagę służb na odkrycie.
W październiku 2024 roku w Suwałkach Jacek Suchocki oglądał działkę, której niedawno został właścicielem. Dokonując inspekcji zakupionego terenu, natknął się na niecodzienne znalezisko. Wśród standardowych odpadów znajdowała się "sterta dokumentów, a wśród nich lista 14 żołnierzy wraz z ich stopniami wojskowymi i numerami referencyjnymi" - dowiedział się Onet.
Jak ważne są drony w wojnie z Rosją? Ekspert: Za 500 dolarów masz każdego typu żołnierza
Przeczytaj także: Dokumenty wojskowe na wysypisku śmieci. Dochodzenie żandarmerii
Prokuratura umorzyła postępowanie
Niepokojącym odkryciem w Suwałkach zainteresowała się Prokuratura Rejonowa, która niezwłocznie rozpoczęła śledztwo. Prokuratura potwierdziła, że dokumenty należały do jednostek w Orzyszu i Węgorzewie.
Istniało uzasadnione podejrzenie, że dokumenty nie tylko mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa, ale też naruszać przepisy ochrony danych. Pomimo to, w kwietniu 2025 roku prokuratura umorzyła postępowanie, argumentując, że "dokumenty nie zawierały danych naruszających przepisy o ochronie danych osobowych".
Przeczytaj także: Miedwiediew ostro o Trumpie. "USA to nasz wróg"
Kolejne odkrycie i brak reakcji służb
Niedługo później Suchocki dokonał kolejnego niepokojącego odkrycia. Tym razem dokumenty obejmowały schematy budowy uzbrojenia oraz dane 29 żołnierzy z imionami, nazwiskami i numerami telefonów. Mężczyzna, poszukując odpowiedzi, skontaktował się z Ministerstwem Obrony Narodowej, nie uzyskał jednak satysfakcjonującej reakcji.
Na pytanie Onetu, czy m.in. ktokolwiek próbował odebrać wojskowe dokumenty, żandarmi mieli przekazać, że "na podstawie zebranych materiałów stwierdzono, że przedmiotowa sprawa nie wyczerpuje znamion czynu zabronionego, a jedynie stanowi przewinienie dyscyplinarne".
Według portalu, mężczyzna miał następnie - za poradą jednego z żołnierzy z Węgorzewa - zwrócić się do Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Funkcjonariusze SKW mieli komunikować się kilka razy z mężczyzną, jednak od pewnego czasu "nikt ze służb więcej się do niego nie odzywa".