Sąsiedzi mówią o nich "stare lesby". A one zwyczajnie nie chciały być samotne
"Ewa ma lepszy wzrok, ja mam lepszy słuch. Uzupełniamy się"
Ewa poznała Agatę na warszawskim cmentarzu Bródnowskim. Obie pielęgnowały groby swoich mężów. To na nekropoliach najczęściej spotykają się starsi, samotni ludzie. Gdy zaczęły rozmawiać ze sobą, okazało się, że są rówieśniczkami, mają wiele wspólnych tematów, a nawet wspomnień. Każdej z nich potrzebna też była drobna pomoc, której po śmierci współmałżonka zabrakło. Zaczęły się odwiedzać i nagle okazało się, że spędzają ze sobą coraz więcej czasu. W końcu Agata zaproponowała, by zamieszkały razem. Ewa się zgodziła. Na początku na próbę, ale tak już zostało.
"Te stare lesby". Tak mówią o nich niektórzy sąsiedzi. - Nie są przyzwyczajeni do tego, że dwie osoby, do tego tej samej płci, mogą mieszkać wspólnie pod jednym dachem - mówi Ewa, była nauczycielka języków obcych. - Tymczasem w naszym wieku "te" sprawy nie mają już żadnego znaczenia. Wspólne mieszkanie to był wynik zwykłych obliczeń - dodaje. - Ludzie lubią być zawistni, nie wiem czemu. Może drażni ich widok dwóch uśmiechniętych codziennie starszych pań? Może powinnyśmy mieć cierpienie na twarzach? - pyta Agata.
Wspólny serial
Jako emerytowana nauczycielka, Ewa dostaje co miesiąc ok. 1800 zł. Opłaty, coraz droższe leki i bieżące zakupy sprawiały, że zawsze była delikatnie "pod kreską". Agata była wcześniej wysokiej rangi pracownikiem państwowym, dostaje więcej pieniędzy, prawie 2,5 tysiąca. - Osobno to niewiele, ale razem mamy całkiem sporo. Równo dzielimy wydatki, nie mamy już zresztą wielkich potrzeb - podkreśla Agata.
W 2010, gdy zdecydowały się zamieszkać razem, roku każda z nich sprzedała swoje mieszkanie. Wspólnie zdecydowały się kupić 3-pokojowe, piędziesięciokilkumetrowe mieszkanie na Pradze Północ. Pieniądze, które im zostały ze sprzedaży, pozwoliły przystosować je do ich potrzeb. - To był wariacki krok, ale teraz mamy specjalną wannę rehabilitacyjną ze schodkami i poręczami, a kuchnia jest tak zrobiona, byśmy nie musiały się wspinać lub zbyt często schylać - mówi Agata i dodaje, że wcześniej nie byłoby ich na to stać.
Każda z nich ma swój pokój. Wspólnie dzielą kuchnię, łazienkę i duży pokój z telewizorem. - Na początku miałyśmy trochę sporów, Ewa lubi oglądać wiadomości, którymi ja już jestem zmęczona, czasem jednocześnie leciały różne programy i każda z nas chciała oglądać swój. Teraz już mamy właściwie wszystko wspólne, nawet seriale, choć Ewa wciąż ogląda informacje, co mnie trochę drażni - mówi nasza rozmówczyni. Nie ma między nimi też sporów ideologicznych czy politycznych. - Każda ma to już ułożone w swojej głowie i nie rozmawiamy o tym zbyt często. Nie szukamy niepotrzebnych napięć, bo nie mamy już na to czasu - podkreśla Agata z uśmiechem. Obie co niedzielę razem chodzą do kościoła.
Nie przesadza się starych drzew?
Dzieci i wnuki ma tylko Agata. Mieszkają za granicą, przyjeżdżają w odwiedziny kilka razy w roku. - Na początku podchodziły do Ewy z rezerwą, ale to ja byłam inicjatorką wspólnego mieszkania i temat omówiłam z nimi wcześniej. Prawnie rozwiązałyśmy to tak, że mamy podpisaną umowę, że mieszkanie zostanie przekazane żyjącym potomkom, ale druga osoba może tam mieszkać po śmierci pierwszej aż do swego końca. Dzieci się na to zgodziły. Świetnie zresztą odnalazły się w tej sytuacji - podkreśla Agata.
- Nie przesadza się starych drzew? Ależ przesadza! Tylko trzeba to robić wyjątkowo ostrożnie. Naturalne, że zmiany w naszym wieku są niełatwe, musiałyśmy porzucić własne stare kąty, tysiące wspomnień związanych z dawnym miejscem, ale jak się policzy korzyści ze wspólnego mieszkania, to wychodzimy na tym nie najgorzej - mówi Ewa i wylicza: - Jest dużo taniej. Ma się tobą kto opiekować. Jest się do kogo odezwać wieczorem, posiedzieć wspólnie, zwierzyć ze swoich problemów.
- Oczywiście że się kłócimy. Co to by było: dwie stare baby i bez kłótni? To przecież niemożliwe - śmieje się Agata. - Gdy są między nami napięcia, idziemy do swoich pokojów. Złość mija szybko, a wieczorem i tak spotkamy się przy „naszym” serialu - dodaje. Co jeszcze robią wspólnie? - Czasem chodzimy wspólnie do teatru "Powszechnego" lub jedziemy do kina "Muranów" - mówi Agata.
- Co ja bym robiła sama, w swoim dawnym mieszkaniu? - pyta Ewa. - Patrzyła w ściany i wspominała męża? Chorowała samotnie? Nie chciałam tak. Miałam dużo oporów, różnej natury, ale Agata przekonała mnie, że nie warto. Samotność na starość jest wyjątkowo okrutna, a i tak ludzie ją wolą, nie decydują się na taki krok, jak nasz. My tak nie chciałyśmy. Teraz jest dużo lepiej. Dodaje, że teraz obie są dużo szczęśliwsze. - Wiemy, że jesteśmy sobie potrzebne - mówi. - Ewa ma lepszy wzrok, ja mam lepszy słuch - śmieje się Agata. - Uzupełniamy się - dodaje.
Te dwie, radosne 70-latki można spotkać w warszawskim parku Skaryszewskim , po którym czasem spacerują. Wspólnie.
Starszych samotnych osób w Polsce przybywa. Wynika to ze zmiany struktur rodzinnych, nie ma już domów wielopokoleniowych, młodzi ludzie często wyjeżdżają za granicę i choć istnieje sporo stowarzyszeń i organizacji aktywizujących seniorów, wiele starszych osób żyje całkiem samotnie. Kobiety częściej, bo żyją dłużej. Według Głównego Urzędu Statystycznego w 2030 roku co trzeci Polak będzie miał 60 lat i więcej. W polskim prawie istnieje możliwość zawarcia umowy pomiędzy spadkobiercami i spadkodawcami, by dwie, niespokrewnione ze sobą osoby mogły zamieszkać razem i dzielić wspólnie swój majątek.
Przeczytajcie też: Odnaleziono nieznaną fotografię Fryderyka Chopina