Marcin Makowski: Patryk Jaki powtórzy sukces Andrzeja Dudy? Jest taka szansa
Z kandydatem Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy jest jak z klasyczną alternatywą: serce czy rozum? Rozum podpowiada kogoś statecznego, do zaakceptowania przez elektorat centrum i znośnego dla warszawskich liberałów. Serce natomiast woła: bez ryzyka i postawienia na jedną kartę, nie da się odbić stołecznego bastionu z rąk PO. Żeby nie trzymać dłużej w niepewności, podpowiem: rozum to marszałek Karczewski, serce to minister Jaki. Co przeważy?
Jednym z najważniejszych politycznych tematów poniedziałku, nie bez powodu, okazał się wewnętrzny sondaż, który miało zlecić Prawo i Sprawiedliwość. Cel? Ocena szans kandydatów Zjednoczonej Prawicy w wyborach na prezydenta Warszawy. Piszę ”miało zlecić”, ponieważ dzień później do informacji podanej portalowi 300polityka.pl oraz Polskiemu Radiu odniosła się rzecznik klubu parlamentarnego PiS, Beata Mazurek. Informacje o badaniach opinii publicznej nazwała ”fake newsem”, twierdząc, że partia nie składała podobnego zamówienia. Z informacji, do których dotarła Wirtualna Polska wynika jednak, że sondaż faktycznie miał miejsce, a do mediów został przekazany przez ważnych polityków mazowieckich struktur partii.
Karczewski, czyli mediator
Abstrahując od jego autentyczności oraz wyników, gdzie w I turze z Rafałem Trzaskowskim wygrywa Patryk Jaki, przegrywając w drugiej (w podobnym starciu w drugiej lepiej wypada Stanisław Karczewski)
, zupełnie otwarcie można postawić jedno pytanie. Kto z tych dwóch kandydatów, z perspektywy PiS-u, rokuje większe szanse na wygraną? Od odpowiedzi na nie będzie zależała strategia, temperatura i sposób konstrukcji całej kampanii wyborczej w Warszawie.
Za marszałkiem Karczewskim w oczywisty sposób przemawia stateczność, stołeczne korzenie, chęć do wzięcia na swoje barki tego wyzwania oraz wizerunek człowieka dialogu. Nie bez powodu to Karczewski od pewnego czasu stara się funkcjonować w roli mediatora, choćby podczas kryzysu z dziennikarzami w Sejmie. Walcząc na tak trudnym dla konserwatystów i prawicy terenie jak Warszawa, wiele osób w partii przekonuje, że Stanisław Karczewski będzie postrzegany jako mniejsze zło oraz tama przed kontynuacją rządów skompromitowanej aferą reprywatyzacyjną Platformy Obywatelskiej. Może nie zagwarantuje fajerwerków, nie porwie tłumów, ale przynajmniej w teorii obieca jakiś rodzaj stabilizacji łagodząc przekaz własnej partii. Co dla niektórych istotne, Karczewski nie dał się również poznać od strony wpadek językowych, nie jest agresywny, a zatem teoretycznie, dysponuje mniejszym elektoratem negatywnym. Moim zdaniem to jednak nie wystarczy. Żeby odbić Warszawę, konieczne jest również podjęcie ryzyka.
Jaki, czyli wszystko na jedną kartę
W tym momencie dochodzimy do hipotetycznej kandydatury Patryka Jakiego. Jej minusy wydają się oczywiste – to polityk kojarzony z Opolem – co dla wielu warszawiaków stanowi rodzaj grzechu pierworodnego. Poza tym jest młody i nie ma wielkiego doświadczenia samorządowego, ale argument ”z wieku” działa w polityce coraz rzadziej, żeby wspomnieć nowego, 31-letniego przyszłego kanclerza Austrii Sebastiana Kurza. Tym, co może faktycznie przeszkodzić w kampanii Patrykowi Jakiemu jest on sam i jego nieokiełznany temperament. Duży elektorat negatywny będzie się mobilizował wokół wcześniejszych wpadek, natomiast generująca naturalną presję kampania wyborcza spotęguje szansę powstawania kolejnych. To wszystko teoria, a jeśli polityka czegoś uczy to na pewno tego, że niejednokrotnie rozbiega się ona z płynną materią rzeczywistości.
Gdyby szanse na wygrane poszczególnych kandydatów mierzono jedynie logiką, wybory prezydenckie w 2015 z przytłaczającą przewagą powinien wygrać Bronisław Komorowski. Wszyscy wiemy jak podobne myślenie życzeniowe Platformy się skończyło. Wyśmiewany, mało znany i skazany na porażkę Andrzej Duda, w toku kampanii wyborczej dorósł do pełnionego urzędu. Pokazał swoje nieznane mocne strony i po prostu zaskoczył świeżością, co dla zmęczonych status quo wyborców często stanowiło argument decyzyjny. Paradoksalnie właśnie te wszystkie cechy posiada minister Jaki. Wysunięcie jego kandydatury w wyścigu o warszawski Ratusz jest ogromnym ryzykiem, ale bez ryzyka prawica może tych wyborów nie wygrać.
Powtórka ”efektu Dudy”?
Nie można również zapominać, że Jaki jest w tej chwili na fali wznoszącej efektów prac komisji weryfikacyjnej. Poza tym, to właśnie on jest twarzą walki ze skompromitowaną Hanną Gronkiewicz-Waltz. W jakimś sensie stanowi jej polityczną antytezę. Jaki, choć przed podobnym wyzwaniem jeszcze nie stał, w przeciwieństwie do Stanisława Karczewskiego daje szansę na powtórzenie energii i strategii, która zagwarantowała wygraną Andrzejowi Dudzie.
Jest dynamiczny, ma realne sukcesy na koncie, potrafi być wyrazisty i nadal ma wystarczająco dużo czasu, aby pokazać nieco bardziej centrowy wizerunek. Tak trudne potyczki wygrywa się tylko zaskoczeniem przeciwnika. W innym przypadku stawia się na honorową, ale jednak porażkę. Cena? Wynik znacznie poniżej oczekiwań i rozbudzonych nadziei. Tylko ostatecznie bliższa czy dalsza porażka, to nadal czwarta kadencja PO w stolicy. Czy Zjednoczona Prawica wyciągnie wnioski z 2015? Czas pokaże.