W poszukiwaniu nowej "grupy trzymającej władzę". Gowin broni Tuska, ale wbija też jedną szpilę
Prawo i Sprawiedliwość może czuć się zawiedzione. Jarosław Gowin wystawił bowiem Donaldowi Tuskowi świadectwo osobistej uczciwości w sprawie afery Amber Gold. Ale z zeznań Gowina wyłania się też obraz państwa teoretycznego przed upadkiem piramidy finansowej, a potem nierychliwości i braku zdecydowania Tuska w reagowaniu na plajtę tego państwa. Życzył też powodzenia w namierzaniu "grupy trzymającej władzę" nad Amber Gold.
15.12.2016 | aktual.: 15.12.2016 16:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Donald Tusk i Jarosław Gowin nigdy nie darzyli się wielką sympatią. Łączyła ich zaledwie "szorstka przyjaźń", a dla Tuska konserwatysta z Krakowa był piórem, którym można było nieco opierzyć konserwatywne skrzydło Platformy po pozbyciu się Jana Marii Rokity. Dziś są po przeciwnych stronach barykady, a Gowin posłużył PiS-owi za magnes na letni, niesmoleński elektorat. PiS mogło liczyć na to, że obecny wicepremier będzie wbijał w Tuska kolejne szpile, choć z wdziękiem krakowskiego inteligenta. Ale nic z tego - z jednym wyjątkiem.
Donald Tusk jest czysty?
Gowin odsunął od Tuska podejrzenia o jego jakikolwiek udział w aferze Amber Gold. W sumie można się było tego spodziewać, ale przesłuchanie w świetle kamer i pod przysięgą miało większą wagę w porównaniu do wywiadów czy występów na konferencjach prasowych.
Gowin nawet po części rozgrzeszył lokalnych trójmiejskich polityków Platformy. Symboliczne obrazki z ciągnięcia samolotu OLT Express na lotnisku w Gdańsku przez notabli PO - w tym prezydenta miasta Pawła Adamowicza - uznał za nieostrożność, ale nie przejaw złej woli. Ale o tym później.
Michał Tusk - wykorzystany?
Najbardziej pikantny wątek, a więc pracę Michała Tuska - syna Donalda - na rzecz OLT Express Gowin ponownie uznał za polisę ubezpieczeniową, jaką gangsterzy stojący za aferą chcieli sobie zapewnić.
- Celowo starali się uwikłać Michała Tuska we współpracę - podkreślał Gowin. Po co? Żeby "grupa trzymająca władzę" (GTW) nad Amber Gold mogła się uwiarygodnić. A więc znowu niefrasobliwość, a nie nieuczciwość - tym razem Tuska juniora.
Niemoc ABW
Donald Tusk też miał się wykazać niefrasobliwością. Dlaczego? Bo - taki obraz wyłania się z zeznań Gowina - premier najpierw zakazał ABW zajmować się swoją rodziną, a potem miał pretensje, że nie został ostrzeżony o podchodach oszustów do jego syna.
- Ale co on [Donald Tusk] ode mnie chce? Przecież sam mi zakazał podejmowania działań wobec swojej rodziny - miał się żalić szef ABW gen. Krzysztof Bondaryk na Tuska, gdy wyszło na jaw, że jego syn pracował w OLT Express. Znów niefrasobliwość i brak rozwagi, a potem emocje, ale broń Boże nie nieuczciwość.
Świadectwo moralności
Bo Gowin wystawiał Tuskowi świadectwo moralności. Przykład z relacji Gowina, choć w oderwaniu od sprawy Amber Gold. Jak mówił przesłuchiwany, to Tusk osobiście go przestrzegał ("udzielał życzliwych rad"), by uważał na trójmiejski establishment, w tym na polityków PO z Gdańska. I to zwłaszcza przy zakupie od dewelopera budynku na potrzeby Sądu Okręgowego w Gdańsku. Z owym deweloperem związki mieli wg Tuska lokalni platformersi, a właściciel budynku żądał gigantycznej kwoty. W efekcie Gowin stargował cenę z 220 mln zł do ok. 150.
Te lokalne elity PO Gowin też odmalował w jasnych barwach. Według ministra lokalne VIP-y z Gdańska były zachłyśnięte wizją stworzenia trójmiejskiego Ryanaira, a więc OLT Express, do którego - jak się później okazało - Marcin P. wyprowadzał pieniądze z Amber Gold. I temu zachłyśnięciu nie przeszkadzać miało nawet to, że P. był wielokrotnie skazywany za oszustwa. Zatem z upojenia perspektywą mocarstwowości Gdańska w lotnictwie miała brać się ślepota na tajone oszustwo właściciela Amber Gold
Państwo teoretyczne i nierychliwe
Co gdy sprawa się rypła, a Amber Gold okazało się niewypłacalne? O ile wcześniej Gowin podkreślał teoretyczność państwa, to po jego plajcie zarysował obraz nierychliwości i niezdecydowania Tuska.
Tusk bowiem - relacjonował Gowin - bardzo ostro krytykował i miał pretensje do szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztofa Bondaryka. Ale go z miejsca nie odwołał, choć obarczał winą. Gowin uznał zresztą szefa ABW za państwowca, z którym dobrze mu się współpracowało. Według Gowina Tusk od razu jednak rozważał dymisję nie tylko Bondaryka, ale i szefowej Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Małgorzaty Krasnodębskiej-Tomkiel. Ale nie zdecydował się na ich odwołanie.
Znak zapytania
Mimo całej obrony polityków PO przez Gowina pozostawił on wolne pole komisji śledczej w szukaniu nowej "grupy trzymającej władzę" ws. Amber Gold. Bo według niego za aferą stoją nieznani do tej pory przestępcy, którzy wykorzystali Marcina P. - szefa piramidy - w roli "słupa".
Co do politycznej odpowiedzialności Gowin nie ma wątpliwości: ona spada na PO, a także na niego samego, bo był ministrem sprawiedliwości. To minister mówi wprost i uczciwie.
Miód na serce PiS
Gowin uderzył w bezwład prokuratury i korporacjonizm sędziów. To akurat miód na serce PiS i kolejne uzasadnienie rewolucji, jaka Jarosławowi Kaczyńskiemu marzy się w aparacie sprawiedliwości i z której na pewno nie zrezygnuje. Ale już byłego szefa prokuratury Andrzeja Seremeta Gowin uznał za "człowieka głęboko uczciwego", któremu PO związała ręce, czyniąc go prokuratorem generalnym bez kompetencji. Ot - znowu człowiek i państwowiec, ale się nie nadawał.
Jedyny znak zapytania Gowin pozostawił w związku ze słowami Marka Belki, które znalazły się na taśmach z podsłuchów w warszawskich restauracjach. Bardzo ważny i na pewno będzie to lejtmotyw przyszłego przesłuchania samego Donalda Tuska przed komisją śledczą.
Wątpliwość bierze się z taśm - otóż w 2014 r. Marek Belka mówił, że kilka miesięcy przed faktem [upadkiem AG] zadzwonił do Donalda Tuska i powiedział mu, że "sprawa Amber Gold jest dość poważna, że jest to piramida finansowa". - Poważniejsza dlatego, że oni są właścicielami tego szybko rozwijającego się OLT Express, że będzie jakaś awantura z tym OLT Expressem - zaznaczał. Były prezes NBP podkreślał też, że "młody Tusk, się okazuje, jest zatrudniony w firmie, k..., nie wiadomo jakiej". I tu rodzą się pytania do byłego premiera: skoro upierał się, że nie miał wiedzy o oszukańczej działalności Marcina P., to dlaczego Belka twierdzi, że osobiście go o tym informował?
Komisja śledcza będzie w przyszłości cisnąć Donalda Tuska o to, co wiedział, kiedy dokładnie i czy ostrzegał syna, a piramidzie pozwolił jednocześnie upaść. - Państwo musicie to ustalić - rzucił nieprzypadkowo Jarosław Gowin w czasie przesłuchania. - Życzę powodzenia - to były dwa ostatnie słowa Gowina na przesłuchaniu. Sądząc jednak po postawie Tuska, to czuje się on bardzo pewny swojej niewinności i słów z przeszłości. Jeśli komisja udowodni mu choć niefrasobliwość i beztroskę, to i tak będzie to bardzo dużo.