"W poprzednim życiu mieszkałem w Paryżu i byłem malarzem". Marek Suski jakiego nie znacie
Niewiele osób wie, ale Marek Suski był kiedyś ślusarzem i pracował w zakładzie rzemieślniczym. Mało tego, sam nauczył się malarstwa, a w wolnych chwilach tworzy w pokoju freski. Uwielbia karykatury, akwarele i teatr. Kiedyś przygotował rekwizyt na przedstawienie. - To była głowa, z której wylewała się krew. Zastosowałem tam specjalna pompkę - zdradził polityk w rozmowie z TV Republika.
Marek Suski to jeden z najbardziej zaufanych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Jest bardzo barwną postacią polskiej sceny politycznej. Wielokrotnie zaskakiwał, sypał bon motami, zadawał kuriozalne pytania i odpowiadał z uśmiechem na ustach. Okazuje się, że ten spokój zawdzięcza malarstwu.
W rozmowie z TV Republika zdradził, że malowaniem obrazów zafascynował się w bardzo młodym wieku. Ale nie było łatwo, bo musiał nauczyć się tego sam.
- Komuniście pozbawili nas wszystkiego, dlatego sam to tego doszedłem. Chodziłem na zajęcia do ogniska plastycznego przy zakładzie pracy mojej mamy. Czytałem książki o malarstwie i historii sztuki. Mój stryj był konserwatorem zabytków, a jedna z moich prababek była malarką. Malować nauczyłem się sam, tylko rodzice nie byli zadowoleni - zdradził polityk PiS.
Wyjaśnił, jak wygląda proces powstawania jego dzieł. - Jak chcę coś namalować to muszę odtajać od polityki. Chodzę wtedy po ogrodzie, pielęgnuję kwiatki. Kiedyś moja żona wyjechała, a ja wtedy malowałem fresk w pokoju. Zapominam wtedy o walkach, głupstwach w polityce, przesuwam się w zupełnie inne rejestry. Potem wracam do życia politycznego i jestem spokojny. Patrzę z dystansem - powiedział.
- Czasem się śmieję, że w poprzednim życiu mieszkałem w Paryżu i byłem malarzem - zdradził poseł.
Przyznał, że rysuje także karykatury. - Tak, popełniłem w swoim życiu kilka. Jak mi ktoś w polityce podpadł, to wtedy rysuję. Na przykład narysowałem myszkę agresorkę, która atakuje kota prezesa. Jak wiadomo, to przecież kot powinien atakować myszkę, a tu jest odwrotnie - wyjaśnił.
Marek Suski maluje również portrety. Powiedział, że nie zajmuje mu to zbyt dużo czasu. Czasem dzień, czasem kilka godzin. - Oprawianie obrazu trwa dłużej niż malowanie. Jeden z moich obrazów malowałem na przykład przez lupę, bo musiałem dokładnie przedstawić główne mięśnie konia - dodał.
Polityk pracował kiedyś w zakładzie rzemieślniczym. - Chodziłem do szkoły, technik teatralny. W trakcie zacząłem pracować w teatrze, ale potem był stan wojenny, trzeba było podpisać jakieś zobowiązania współpracy i musiałem zrezygnować. Poszedłem do prywatnej inicjatywy i przez kilka lat pracowałem w zakładzie rzemieślniczym ucząc się sztuki ślusarstwa - wyjaśnił.
"Mam mały domek, który kupiłem za swoje obrazy"
Powiedział, że jeden z jego kolegów, którego nauczył fachu, jest uzdolnionym złotnikiem. - Namawia mnie, żebym rzucił politykę, bo można dobrze zarobić. On ma willę z basenem, a ja tylko mały domek. Ale za to kupiłem go za moje obrazy - opowiedział Suski.
Pasją Marka Suskiego jest także teatr. - Zrobiłem kiedyś perukę, a nie jest to łatwe. Niektórzy sobie z tego żartują, ale to swego rodzaju dzieło sztuki. I przygotowałem taką głowę do jednego z przedstawień Szekspira. Wylewała się z niej krew, zastosowałem tam specjalna pompkę - dodał.