"W mateczniku PiS nadal wolno wszystko". 1000 ha lasów pod wycinkę
W Stalowej Woli wyciętych ma zostać 1000 ha lasów, czyli powierzchnia około 1/8 miasta. Mieszkańcy skarżą się, że nikt nie przeprowadzał w tej sprawie konsultacji społecznych, a sporządzony przez miasto raport jest nieobiektywny. - W mateczniku PiS jednak nadal wolno wszystko - mówi Wirtualnej Polsce pani Monika, mieszkanka Stalowej Woli.
Lucjusz Nadbereżny, prezydent Stalowej Woli z ramienia PiS nie ustaje w planach budowy, jak sam mówi, "dzieła życia" - Euro-Parku Stalowa Wola. Zgodnie z założeniami ma to być teren o powierzchni jednego tysiąca hektarów, który zostanie przeznaczony pod inwestycje przemysłowe związane ze wspieraniem rozwoju i wdrażaniem nowoczesnych technologii.
W tym zadaniu wspierają go politycy PiS. Nadbereżny uważany jest za jednego z "ludzi Mateusza Morawieckiego", który bywa w Stalowej Woli niezwykle często. Przed jesiennymi wyborami do Sejmu i Senatu ówczesny premier przypisywał inwestycje w mieście jako swój osobisty sukces.
Stworzenie parku jest pokłosiem podpisanej przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę (w Stalowej Woli) specustawy "lex Izera" o szczególnych rozwiązaniach związanych ze specjalnym przeznaczeniem gruntów leśnych. Na jej podstawie w Jaworznie przygotowano teren pod budowę fabryki samochodów elektrycznych Izera.
W Stalowej Woli swoją siedzibę będzie miała koreańska fabryka SK Nexilis, która zajmie powierzchnię ok. 60 ha. PGE wybuduje tam farmę fotowoltaiczną, i magazyny energii na około 100 ha.
Co więcej? Tego dokładnie nie wiadomo. Miasto przekazuje, że ze względu na tajemnicę poufności nie udziela informacji w tej sprawie. Wiadomo jednak, że pod wycinkę trafi 997 ha drzew. To, jak mówią nam przeciwnicy wycinki, powierzchnia 1/8 miasta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Motorniczy i pasażerka powstrzymali rasistę. Nagranie z Torunia
Mieszkańcy uważają jednak, że celowo pomija się kilka ważnych aspektów. Zarzucają władzom miasta brak konsultacji społecznych i lekceważenie ich zdania. Przygotowali więc petycję "Sprzeciw wobec planów wylesienia niemal 1000 hektarów lasu pod budowę zakładów przemysłowych" i zbierają w tej sprawie podpisy. Domagają się także zorganizowania referendum.
Mieszkańcy zdruzgotani
"To nie tylko atak na nasze środowisko naturalne, ale także na nasze prawa jako obywateli. Czujemy się pozbawieni głosu w sprawach dotyczących naszego miasta i zdruzgotani widząc, jak władze podejmują decyzje bez naszego udziału i zgody, zapominając, że pełnią swoje funkcje w naszym imieniu, a las nie jest ich prywatną własnością, gdyż należy do nas wszystkich" - piszą.
Mieszkańcy podkreślają, że przegłosowanie specustawy w roku 2021 zostało podjęte bez przeprowadzenia żadnych analiz i badań dotyczących sytuacji miasta. "Nie wiemy, czy miasto boryka się z problemami, takimi jak zmiany klimatu (np. jaką rolę odgrywa las jako "zielone płuca" miasta), czy istnieje znaczny przyrost bezrobocia, czy są choroby związane z zanieczyszczeniem powietrza" - wymieniają autorzy.
- Miasto zobowiązało się stworzyć więcej zielonej przestrzeni w mieście. No i faktycznie udało się posadzić może tysiąc drzewek w centrum. Ale co to jest ten tysiąc do tych hektarów, które mają zostać wycięte? Tyle co nic - mówi Wirtualnej Polsce pani Maria, która podpisała się pod petycją.
W mateczniku PiS wolno wszystko?
Dodatkowo, w ocenie mieszkańców raport przygotowany w sprawie planowanej inwestycji nie jest obiektywny. Jego autorzy twierdzą między innymi, że wycięcie lasu nie będzie miało wpływu na środowisko, co stoi w sprzeczności z faktami i doświadczeniem innych regionów.
- To są bzdury kompletne, kto się pod tym podpisał? 10 hektarów do wycięcia i nie ma wpływu na przyrodę? To są bagienne, podmokłe tereny. Już są problemy z wodą, więc jak wytną te drzewa, to w gruntowej zacznie nam brakować - dodaje pan Kamil.
- To będzie istna rzeź. W mateczniku PiS jednak nadal wolno wszystko. Tu co miesiąc jak nie Morawiecki, to Kaczyński pozuje na pikniku. Oni nadal są bezkarni jak wtedy, co rządzili. Pan Morawiecki już się chwalił powstaniem koreańskiej fabryki. Robił na tym kampanię, a tu nawet nie wiadomo, kiedy firma ruszy - tłumaczy Wirtualnej Polsce pani Monika, jedna z inicjatorek petycji.
Leśniczy: To zagrożenie
W sprawie wycinki protestują też leśnicy. W rozmowie z Wirtualną Polską do sytuacji odnosi się nadleśniczy Wojciech Chełpa. - Wycinka lasu na tak dużym obszarze stanowiłaby poważne zagrożenie dla przyrody oraz życia mieszkańców. Zniszczenie takiej powierzchni lasu miałoby negatywne skutki dla lokalnego środowiska oraz mogłoby przyczynić się do pogorszenia jakości powietrza i zwiększenia zagrożenia dla zdrowia ludzi - tłumaczy.
Leśnik tłumaczy, że w ramach specustawy miasto w zamian za przejęte lasy miało kupić grunty, na których można prowadzić gospodarkę leśną i przekazać je Lasom Państwowym.
- Stalowa Wola kupiła prawie tysiąc ha terenów w aż 18 lokalizacjach. Z tego tylko niecałe 7 hektarów w granicach nadleśnictwa Rozwadów. Prezydent Nabereżny za 45 mln pozyskał grunty o wartości 680 mln, które może sprzedać za ok. 1 miliard zł. Nadleśnictwo nie dość, że straciło prawie 1000 ha lasów, to jeszcze musiało zapłacić od tej transakcji podatek VAT i CIT, prawie 19 mln zł - wylicza dalej nadleśniczy.
Jak podkreśla Wojciech Chełpa, wycięcie blisko 100 hektarów lasu na terenie Strategicznego Parku Inwestycyjnego Euro-Park Stalowa Wola, gdzie inwestorem jest PGE Energia Odnawialna, jest moralnie nie do zaakceptowania.
- Wycinka blisko 100 ha lasu pod budowę farmy fotowoltaicznej zniszczy naturalne ekosystemy, zagrażając różnorodności biologicznej, a sama lokalizacja przyszłej farmy fotowoltaicznej to obszar wyjątkowo cenny przyrodniczo. Wzywamy Władze PGE Energia Odnawialna do poszukiwania alternatywnych lokalizacji dla tej inwestycji, które nie będą prowadzić do dewastacji przyrody, bo to, co miałoby być zrealizowane, bez wątpienia jest sprzeczne z Deklaracją Środowiskową tejże firmy - zauważa nasz rozmówca.
Jak podsumowuje, Nadleśnictwo Rozwadów jest gotowe do współpracy z władzami lokalnymi i społeczeństwem w celu wypracowania zrównoważonych rozwiązań, które będą sprzyjać równowadze pomiędzy rozwojem gospodarczym a ochroną środowiska naturalnego.
Miasto Stalowa Wola nie odpisało na nasze pytania
Kilkukrotnie zwróciliśmy się do Urzędu Miasta Stalowa Wola z prośbą o odpowiedź na nasze pytania. Usłyszeliśmy, że na odpowiedź należy poczekać do 14 dni. Po jej otrzymaniu tekst zostanie zaktualizowany. Pracownicy UM Stalowa Wola odesłali nas do wcześniejszych wypowiedzi prezydenta na ten temat.
Jak pisał portal Echo Dnia, "w trakcie kampanii samorządowej prezydent kolportował gazetkę wyborczą, gdzie w rozdziale 'Nowy horyzont rozwoju Stalowej Woli' przedstawił plany, fakty i mity o strefie gospodarczej. Zwycięstwo w pierwszej turze oraz poparcie ponad 70 proc. wyborców, dało mu mandat do realizacji Strategicznego Parku Inwestycyjnego" - wywnioskował. Zdaniem Nadbereżnego negatywna atmosfera wokół nowej strefy wytworzyła się w trakcie kampanii wyborczej.
Nadbereżny stwierdził, że na przestrzeni lat zostało zaangażowanych tyle środków finansowych, że od tego projektu nie da się odstąpić. Ze swojej strony zapewnił, że będzie zachęcał Radę Miejską, aby ta zobowiązała go w uchwale wykonawczej do zobowiązania, że nie zostanie wycięte ani jedno drzewo, dopóki nie będzie konkretnego inwestora. Rada podejmie uchwałę w najbliższy piątek.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski