W komisji sprawiedliwości PE burzliwa debata na temat praworządności w Polsce
W komisji Parlamentu Europejskiego odbyła się burzliwa debata na temat praworządności w Polsce. Wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans apelował do polskiego rządu o bezpośrednie rozmowy. Zaznaczył, że na wstępnym etapie ocena KE wskazuje, iż "niektóre elementy" w nowych projektach ustaw "mogą budzić poważne obawy, jeśli chodzi o zasady i normy".
Debatę w parlamentarnej Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) rozpoczął Timmermans. Przedstawił historię sporu pomiędzy KE i polskim rządem ws. praworządności, mówiąc m.in. o kwestii Trybunał Konstytucyjnego, ustawie o sądach powszechnych i projektach ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Powiedział, że KE obecnie analizuje projekty ustaw o KRS i SN przedstawione przez prezydenta Andrzeja Dudę. KE chce bezpośrednio rozmawiać z rządem Polski nt. praworządności, jednak obecnie ogranicza się to do "wymiany pism". Zaznaczył, że pomimo wystosowania od lipca do polskich władz czterech pism, zaproszenia nie zostały przyjęte. - Zaproszenie nadal obowiązuje. Mamy nadzieję, że będziemy mogli rozpocząć dialog - oświadczył.
Wiceszef KE wymieniał podczas debaty zastrzeżenia, jakie KE ma do projektów reform sądownictwa w Polsce. Wskazał, że KE zwracała się do polskich władz, by wycofały się z niektórych proponowanych zmian w sądownictwie, niezgodnych - zdaniem KE - z zasadami praworządności.- O to prosimy władze Polski i jeśli nie będzie żadnej reakcji na te nasze prośby czy wnioski - to nie jest tylko to, czego domaga się KE, tego domagają się też inne organizacje - to nie będzie innych opcji niż wykorzystanie w przyszłości dostępnych nam instrumentów - powiedział. Dodał, że nie chce mówić, jakie instrumenty ma na myśli.
Timmermans: nie prowadzę misji przeciwko Polsce
Zaapelował też o to, aby nie traktować go jako osoby, która prowadzi "misję przeciwko Polsce". Powiedział, że kiedy temat praworządności w Polsce był poruszany na spotkaniach przedstawicieli państw członkowskich w Radzie UE, pojawiło się poparcie większości państw członkowskich dla stanowiska KE. - Cała koncepcja zakładająca, że jest jakiś szaleniec w Komisji Europejskiej, który zajmuje się sprawą Polski, mija się z rzeczywistością - oświadczył.
- Większość państw członkowskich, która porusza temat Polski, robi to z zaniepokojeniem, ale w sposób zakładający współpracę. Nie chcą Polski w żaden sposób karać, ale zachęcić do zejścia z tej drogi i dojścia do tego miejsca, w którym powinna się znaleźć - w sercu Europy jako jedno najważniejszych państw członkowskich - mówił Timmermans. Apelował, żeby przestać myśleć, iż prowadzi "jakąś misję przeciwko Polsce". Dodał, że nikt nie chce "stawiać Polski do kąta", ale temat praworządności pojawia się dlatego, że inne kraje "martwią się o Polskę".
Powtórzył też, że KE obstaje przy swoim stanowisku, że polska ustawa o sądach powszechnych jest niezgodna z prawem unijnym, poprzez wprowadzenie różnego wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn. Dodał, że KE ma również nadal wątpliwości prawne co do "wolnej ręki" do przedłużenia mandatów sędziów, którzy osiągnęli wiek emerytalny. KE obecnie pracuje na oceną odpowiedzi strony polskiej na zarzuty Komisji.
Timmermans krótko odniósł się też do kwestii Puszczy Białowieskiej. Jak mówił, Komisja Europejska ma nowe informacje, które wskazują, że wyrąb w Puszczy Białowieskiej trwa pomimo wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE.
Ostra dyskusja o praworządności
W debacie wypowiadali się polscy posłowie koalicji i opozycji. Europoseł Marek Jurek (Prawica Rzeczypospolitej)
powiedział, że Komisja Europejska zajmuje się kwestią praworządności w Polsce nie mając do tego mandatu. - Państwo uzurpujecie sobie kompetencje Rady Europejskiej - oświadczył. Wtórowała mu poseł Jadwiga Wiśniewska, która oświadczyła, że komisja sprawiedliwości zajmuje się tak naprawdę sztucznym problemem. Jej zdaniem debata w komisji jest efektem tego, że opozycja w Polsce nie mogła się pogodzić z przegraną i dlatego zbudowała w oczach europarlamentarzystów fałszywy obraz Polski.
Europosłowie PO Michał Boni i Barbara Kudrycka podczas debaty wezwali tymczasem KE do bardziej zdecydowanych działań w kontekście procedury praworządności prowadzonej wobec Polski. Zdaniem Boniego działania te są konieczne, gdyż polskie władze nie cofają się pod presją dotychczasowych środków stosowanych przez instytucje europejskie.
Z kolei poseł Kudrycka przypomniała, że według badań 84 proc. Polaków popiera członkostwo swojego kraju w Unii Europejskiej. Jej zdaniem rząd, który nie rozumie, że działanie przeciwko praworządności i niezawisłości sądów jest działaniem przeciwko zasadom Unii Europejskiej, występuje przeciwko 84 proc. swoich obywateli, uważających UE za dobro wspólne.
Kilku posłów podniosło w trakcie debaty kwestię podwójnych standardów, jakie ich zdaniem Komisja Europejska stosuje wobec różnych krajów. Posłanka Helga Stevens (EKR) zarzuciła Komisji, że troszczy się o stan praworządności w Polsce, a nie reagowała na ostatnie wydarzenia w Hiszpanii. Jej zdaniem jest to "wybiórcze postępowanie, stosowanie dwóch różnych miar".
Podobne zastrzeżenia co do postepowania Komisji wyraził niezależny poseł z Niemiec Udo Voigt. Jego zdaniem stanowisko przestawione przez Timmermansa, że nie można porównywać tego, co dzieje się w Polsce, z tym, co dzieje się np. w Hiszpanii, jest nieuzasadnione. Dodał, że wolność słowa jest naruszana w wielu krajach UE, mimo że jest zagwarantowana.
Do bardziej zdecydowanego działania wobec Polski wzywały tymczasem m.in Roberta Metsola (EPL) i Barbara Spinelli (Zjednoczona Lewica). Ana Gomes z ugrupowania socjalistów i Judith Sargentini (Zieloni) zaapelowały wręcz o wszczęcie wobec władz w Warszawie postępowania z art. 7 traktatu unijnego, przewidującego nałożenie sankcji.
Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej: zamrozić dostępu Polski do funduszy unijnych
Zdaniem Sargentini, jeśli procedura prowadzona zgodnie z art. 2 nie przynosi skutku, Komisja powinna rozpocząć procedurę zgodnie z art. 7. - Wnioski muszą być po państwa stronie - apelowała do wiceprzewodniczącego Komisji. - Nie może być tak, że prosimy Warszawę o rozmowę cztery razy. Spinelli zapytała, czy w obliczu przypadków naruszania - jak się wyraziła - swobody wypowiedzi, praw uchodźców czy praw kobiet Komisja nie powinna uruchomić art. 7 i w konsekwencji zamrozić dostępu Polski do funduszy unijnych.
Z kolei niemiecka europoseł Monika Hohlmeier (EPL) wezwała Komisję Europejską do stworzenia nowego, całościowego mechanizmu reagowania na naruszanie praworządności przez kraje członkowskie. Jej zdaniem mechanizm ten powinien być bardziej efektywny niż ten, który istnieje obecnie.
Frans Timmermans zgodził się, że obecny system nie daje wystarczających możliwości podejmowania dyskusji, np. z Radą Europejską. Wskazał, że zrozumienie tego stanu rzeczy jest obecnie silne zarówno w PE, Komisji, jak i Radzie. Jego zdaniem propozycja Belgii, by stworzyć jakąś formę regularnego, całościowego przeglądu stanu przestrzegania rządów prawa w państwach członkowskich zyskuje coraz większe poparcie również w samej Radzie.
Odnosząc się do argumentów o realizowaniu programu wyborczego, Timmermans powiedział: "Nie ma takiej wygranej w wyborach, która dawałaby prawo do ignorowania konstytucji".
- Nie można używać argumentu, że jeśli wygrało się wybory, to można ignorować konstytucję albo ją naruszać. Oczywiście jeśli zdobędzie się większość, można konstytucję zmienić. (...) Demokracja daje prawo do zmiany konstytucji, jeśli się taką większość posiada. Ale zmieniając konstytucję, nie można tego robić w sposób naruszający zasady, do których zobowiązało się podpisując międzynarodowe traktaty, takie jak Traktat o Unii Europejskiej. To również jest ograniczenie dla demokratycznego mandatu, który się zdobyło - podsumował Timmermans.
Komisja Europejska prowadzi procedurę ochrony praworządności wobec Polski od początku 2016 roku. Wcześniej była ona skoncentrowana na sprawie Trybunału Konstytucyjnego, ale po projektach reformy sądownictwa zgłoszonych przez PiS główny nacisk położono na wymiar sprawiedliwości.
W lipcu prezydent Andrzej Duda zawetował dwie z czterech ustaw przegłosowanych przez PiS, dotyczące Sądu Najwyższego i KRS. Pod koniec września zaprezentował ich nowe projekty, które zostały przekazane do Sejmu, a następnie 3 października zostały skierowane do konsultacji. Rozmowy na temat ich ostatecznego kształtu wciąż trwają.
Źródło: PAP