PolskaUwaga, wolno latające karetki

Uwaga, wolno latające karetki

W tym roku do Lotniczego Pogotowia Ratunkowego trafią pierwsze nowoczesne śmigłowce EC-135. Okazuje się jednak, że gdyby nie opieszałość kierownictwa resortu zdrowia, mogły być one zakupione już na początku ubiegłego roku.

24.02.2009 | aktual.: 24.02.2009 14:51

Rok temu tygodnik „Wprost” pisał: „Przetarg na śmigłowce dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego jest ważny – orzekł w poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie. Wyrok jest prawomocny; oznacza to, że Ministerstwo Zdrowia może podpisać kontrakt na helikoptery”. Jednak do podpisania umowy doszło dopiero w końcu czerwca 2008 r. Osobą odpowiedzialną za to był ówczesny wiceminister zdrowia Krzysztof Grzegorek, który wcześniej najzajadlej atakował rozstrzygnięcia dotyczące wyboru firmy mającej dostarczyć śmigłowce dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

– Sprawa była niezwykle delikatna. Nie podpisałem wcześniej umowy, ponieważ nie została zakończona procedura, a wyrok sądu dotyczył innego rozstrzygnięcia. Dlatego już po tym orzeczeniu zwróciłem się do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o zajęcie ostatecznego stanowiska. Po moim piśmie Urząd powołał trzech biegłych z zakresu lotnictwa. Ich ekspertyza, która do ministerstwa trafiła na przełomie kwietnia i maja 2008 r., okazała się pozytywna i umowę można było podpisać – mówi „Gazecie Polskiej” Krzysztof Grzegorek, były wiceminister zdrowia w rządzie PO.

Atak na ministra Religę

Jeszcze w trakcie trwania przetargu do służb specjalnych oraz kierownictwa Ministerstwa Zdrowia trafiła notatka jednego z członków komisji przetargowej o naciskach lobbystów reprezentujących firmę AgustaWestland. W mediach pojawiły się także informacje o rzekomym „ustawieniu” przetargu. Trudno się dziwić, że wybór śmigłowca wzbudzał gorące emocje – w grę wchodziły setki milionów złotych, a przetarg był jednym z największych ogłoszonych przez Ministerstwo Zdrowia. Wiadomo było również, że wygrywająca firma ma przez najbliższe 20 lat zapewnioną pracę przy serwisie zakupionych śmigłowców. W czasie tzw. dialogu konkurencyjnego Agencja Rozwoju Przemysłu (właściciel PZL Świdnik, który od lat współpracuje z AgustaWestland) sugerowała, że warunki przetargu są przygotowane tak, żeby mógł wygrać tylko Eurocopter. Podobnie uważał Tomasz Hypki z Krajowej Rady Lotnictwa. Jego zdaniem warunki techniczne umieszczone w przetargu odpowiadały danym eurocoptera.

Przeciwnicy Agusty odpowiadali, że produkowane przez nią śmigłowce nie miały m.in. przejścia do kabiny pilota i płóz, które ma helikopter Eurocoptera. Płozy umożliwiają lądowanie śmigłowca bliżej miejsca wypadku, co skraca czas dotarcia ekipy ratunkowej do poszkodowanego.

Według Ministerstwa Zdrowia, głównym warunkiem wyboru był ten śmigłowiec, który najlepiej nadaje się do ratowania ludzkiego życia, a nie względy finansowe. W związku z pojawiającymi się w mediach kontrowersyjnymi wypowiedziami i oskarżeniami komisja przetargowa zdecydowała, by wszystkie jej posiedzenia były nagrywane, a całą procedurę monitorowała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Mimo to już po rozstrzygnięciu przetargu, w październiku 2007 r., ówczesny poseł Platformy Obywatelskiej Krzysztof Grzegorek publicznie podważał wybór niemiecko-francuskiego Eurocoptera i domagał się, by minister zdrowia Zbigniew Religa wyjaśnił „niejasności i kontrowersje”, które – jego zdaniem – mogły się pojawić przy przeprowadzeniu przetargu na śmigłowce dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

– Jak to jest, że wygrał – według ekspertów – śmigłowiec droższy, wcale nie lepszy, firma, która z Polską nie ma nic wspólnego? – pytał w październiku 2007 r. na zorganizowanej w sejmie konferencji prasowej Krzysztof Grzegorek.

– Jeśli prawdą jest, że specyfikacja ustawiona była pod jedną firmę, to mamy do czynienia z największym przekrętem III i IV RP, na pół miliarda złotych – atakował ówczesny poseł PO.

Wątpliwości Grzegorka i Giertycha

Grzegorek podkreślał, że w przetargu przegrała firma (chodziło o AgustaWestland) od 11 lat współpracująca z polskim przemysłem lotniczym, dzięki której zatrudnionych jest blisko tysiąc osób.

Jednocześnie przegrana firma złożyła wiele odwołań i zawiadomień do prokuratury. Przedstawiciele AgustyWestland wystąpili o unieważnienie przetargu, ponieważ – ich zdaniem – śmigłowiec Eurocoptera nie spełniał warunków zamówienia.

Także Liga Polskich Rodzin miała wątpliwości co do wyników przetargu. Zdaniem Romana Giertycha Ministerstwo Zdrowia tak ustawiło warunki przetargu, że wygrać mogła tylko jedna firma. Do tego wybrało śmigłowiec droższy, wolniejszy, który zamiast w Polsce będzie serwisowany przez 25 lat w Niemczech. Giertych zapowiedział, że zwróci się do CBA, żeby sprawdziło, czy doszło w tej sprawie do nieprawidłowości. Do CBA zgłosił się lubelski poseł LPR Przemysław Andrejuk, który zawiadomił o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na bezprawnym ingerowaniu w procedurę przetargową, w tym utrudnianie przetargu oraz wejście w porozumienie z innymi osobami i działanie przez to na szkodę instytucji, na rzecz której przetarg jest dokonywany. Ponadto w związku ze wspomnianym przetargiem mogło, jego zdaniem, dojść do naruszenia przepisów ustawy o zamówieniach publicznych.

Sądowy korowód

Na początku września 2007 r. Ministerstwo Zdrowia ogłosiło wynik opiewającego na blisko 500 mln zł przetargu na śmigłowce dla pogotowia lotniczego. Wybrano EC-135, niemiecko-francuskiego Eurocoptera, należącego do koncernu EADS, odrzucono zaś A109S włosko-brytyjskiej AgustyWestland.

Sąd Okręgowy w Warszawie rozpatrywał odwołania od decyzji arbitrów, którzy unieważnili przetarg. Odrzucił odwołanie złożone przez resort, uwzględnił natomiast odwołanie Eurocoptera. W lutym 2008 r. uznał, że przetarg jest ważny. Wyrok był prawomocny i oznaczał, że Ministerstwo Zdrowia mogło podpisać kontrakt na helikoptery.

Także stołeczna prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie przetargu na śmigłowce. Śledczy uznali za „znikomą szkodliwość społeczną” zatwierdzenie w październiku 2007 r. przez dyrektora zamówień publicznych resortu zdrowia protokołu komisji przetargowej bez podpisu na nim przewodniczącego komisji oraz jednego z członków komisji.

Tymczasem odrzucono także wszystkie skargi i protesty, które w związku z przetargiem wpłynęły do Urzędu Zamówień Publicznych, i już na początku 2008 r. można było podpisać umowę. Ostatecznie podpisano ją dopiero w końcu czerwca 2008 r. Mimo to minister zdrowia Ewa Kopacz tydzień temu stwierdziła, że to dzięki niej pogotowie będzie miało nowe śmigłowce.

– To ja w pierwszych miesiącach swojego urzędowania rozstrzygnęłam w końcu przetarg, czego moi poprzednicy nie mogli zrobić w ciągu trzech lat. Będziemy mieli tę flotę powietrzną, pierwsze helikoptery trafią do kraju pod koniec lipca i na początku sierpnia – powiedziała w TVN 24 minister Kopacz.

Latająca karetka

Obecnie pogotowie dysponuje wysłużonymi 16 śmigłowcami Mi-2, których eksploatacja stanie się niemożliwa po roku 2010, ze względu na dostosowanie prawa lotniczego do wymogów UE. Pogotowie ma też jeden zakupiony w 2005 r. śmigłowiec Agusta A109 Power – o kilkadziesiąt centymetrów krótszy niż oferowany w przetargu A109S.

Chociaż Ministerstwo Zdrowia umowę na dostawę nowoczesnych śmigłowców podpisało w czerwcu 2008 r., jednak dopiero w drugiej połowie tego roku do Polski trafi sześć eurocopterów. Ze względu na konieczność przeszkolenia pilotów i załóg maszyny zaczną pełnić służbę w przyszłym roku.

Do tego czasu Lotnicze Pogotowie Ratunkowe musi korzystać z Mi-2. Sprawa śmigłowców powróciła w związku z tragicznym wypadkiem, do którego doszło w połowie lutego.

W katastrofie helikoptera, który rozbił się koło Jarostowa (woj. dolnośląskie), zginęli: 47-letni Janusz Cygański, pilot i dyrektor filii pogotowia we Wrocławiu, oraz 51-letni ratownik Czesław Buśko. Wypadek przeżył lekarz, którego w stanie ciężkim przewieziono do szpitala wojskowego we Wrocławiu. Tam przeszedł zakończoną pomyślnie operację. Śmigłowiec leciał do Budziszowa koło Jawora, gdzie na autostradzie A4 zderzyło się ok. 20 aut, by zabrać poszkodowaną w karambolu ciężarną kobietę. Ostatecznie kobiecie nic poważnego się nie stało.

O wypadku, któremu uległ helikopter, zdołał jeszcze zawiadomić telefonicznie lecący nim lekarz. Później służby ratunkowe miały problemy ze zlokalizowaniem rozbitej maszyny. Śmigłowiec spadł w pobliżu zabudowań, ale od strony autostrady miejsce to osłonięte jest drzewami, od strony wiejskiej drogi zaś zakrywa je niewielkie wzniesienie. Dodatkowo akcję utrudniała gęsta mgła. Wyjaśnieniem przyczyn katastrofy zajmuje się Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, a postępowanie w sprawie wypadku wszczęła Prokuratura Okręgowa w Legnicy.

Dorota Kania

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)