USA: terrorystę namierzono w Pakistanie
Abdullah al-Mujahir, aresztowany w Chicago terrorysta podejrzany o zamiar zdetonowania bomby radioaktywnej w USA, był wcześniej śledzony przez CIA i FBI w Pakistanie - podała we wtorek amerykańska prasa.
31-letni al-Mujahir, znany wcześniej jako Jose Padilla i posiadający obywatelstwo USA, szkolił się w obozach al-Qaedy w Pakistanie i Afganistanie w budowie bomb radioaktywnych ("brudnych"), w których konwencjonalny ładunek wybuchowy służy do rozproszenia śmiercionośnych substancji promieniotwórczych.
Aresztowano go 8 maja na lotnisku O'Hara w Chicago, dokąd przyleciał z Pakistanu. Al-Mujahir został wcześniej zatrzymany w tym kraju wraz ze swoim wspólnikiem, a następnie zwolniony, aby amerykańskie organa dochodzeniowe mogły go śledzić aż do przyjazdu do USA.
Jak powiedział we wtorek w wywiadzie dla telewizji CBS wiceminister obrony Paul Wolfowitz, al-Mujahir był w bardzo wczesnej fazie planowania zamachu bombowego i nie ustalił nawet kiedy ma go dokonać. Z pewnością pracował nad tym, ale nie był to plan u progu realizacji - powiedział Wolfowitz.
Jak oświadczył wiceminister, terrorysta najprawdopodobniej nie miał na razie dostępu do materiałów radioaktywnych, ale mógł je gdzieś zdobyć w USA. Powiedział też, że al-Mujahir miał mnóstwo kontaktów z al-Qaedą i otrzymywał od niej mnóstwo instrukcji.
Spisek, jaki knuł al-Mujahir, jest dopiero drugim planem ataku terrorystycznego na cel w USA od 11 września, jaki wyszedł na jaw po aresztowaniu w grudniu Richarda C. Reida, który zamierzał wysadzić w powietrze samolot lecący do USA detonując ładunek wybuchowy ukryty we własnych butach.
Sposób potraktowania al-Mujahira wywołał prawną kontrowersję. Terrorystę zamierzano początkowo przesłuchać w sądzie cywilnym przy drzwiach zamkniętych, ale na dwa dni przed wyznaczonym terminem zrezygnowano z tego przenosząc jego sprawę pod jurysdykcję wojska.
Jak powiedział we wspomnianym wywiadzie Wolfowitz, rząd traktuje al-Mujahira jako osobę walczącą po stronie nieprzyjaciela (enemy combatant). Terminem tym zaczęto określać terrorystów po 11 września wyjaśniając, że mogą oni być przetrzymywani w niewoli do końca wojny z terroryzmem, a więc w praktyce bezterminowo.
Status ten różni się od tradycyjnego statusu "jeńca wojennego" (POW), wobec których USA zobowiązane byłyby do pełnego przestrzegania konwencji genewskiej.
"Enemy combatants" mają być sądzeni przed specjalnymi trybunałami wojskowymi, powołanie których zapowiedziała administracja prezydenta George'a W.Busha. Obowiązywać tam będą mniej wymagające standardy udowodnienia winy niż przed normalnymi sądami cywolnymi.
Przed trybunałami tymi - jak oświadczyły władze - nie będzie się jednak sądzić obywateli USA, co uniemożliwia postawienie przed trybunałem al-Mujahira, posiadającego amerykański paszport. Zdaniem prawników, może to doprowadzić do sytuacji, że aresztowany w Chicago terrorysta będzie bezterminowo przetrzymywany w więzieniu bez procesu. Obrońcy praw człowieka i część prasy krytykują za to administrację.
Działania rządu w tym przypadku sprzeciwiają się podstawom życia regulowanego prawem. Nie udowadniając słuszności oskarżenia przed sądem wojsko może przetrzymywać człowieka bez końca. Jeśli tak, to prawa konstytucyjne nikogo nie są bezpieczne - napisał wtorkowy Washington Post.
Zdaniem cytowanego przez New York Timesa eksperta ds. prawa wojskowego Eugene R. Fidella, postępowanie rządu wobec al-Mujahira wyraża jednak przekonanie władz, że przyzwala na to opinia publiczna. (aka)