Ukraiński sukces. W tle tajna narada na granicy
Wygląda na to, że pod naciskiem Zachodu sztab ukraiński zaczął koncentrować się tylko na jednym kierunku frontu, na południu Ukrainy. Wskazują na to ostatnie wydarzenia w obwodzie zaporoskim. - Podpowiedzi i oczekiwania Zachodu przynoszą pierwsze efekty – mówi WP gen. Stanisław Koziej.
W poniedziałek wiceminister obrony narodowej Ukrainy Hanna Malar przekazała, że Robotyne w obwodzie zaporoskim zostało całkowicie wyzwolone, a ukraińskie wojska posuwają się dalej na południowy wschód. - Południowa część frontu to główny kierunek ukraińskiej kontrofensywy. W obwodach zaporoskim i chersońskim wróg jest w obronie – mówiła Malar.
Działania ukraińskiej armii stoją w zbieżności z oczekiwaniami Zachodu, w szczególności Stanów Zjednoczonych. Jak informował "The Wall Street Journal", od kilku tygodni przedstawiciele USA i Ukrainy prowadzą intensywny zakulisowy spór o strategię i taktykę powolnej ukraińskiej kontrofensywy. Amerykańscy wojskowi naciskali na Ukraińców, by skoncentrowali swoje wysiłki i spróbowali przedrzeć się przez rosyjską obronę w kierunku Morza Azowskiego.
Tajna narada na szczycie
Waszyngton irytował się z powodu ukraińskiej strategii skoncentrowanej na Bachmucie w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy. Zdaniem amerykańskich urzędników siły ukraińskie nadal są rozciągnięte zbyt cienko wzdłuż frontu, by mogły przypuścić zmasowany atak na południowym odcinku frontu, gdyż wiele ukraińskich brygad przebywa na wschodzie.
Spór o dalsze losy ofensywy był zapewne przedmiotem tajnej narady na granicy polsko-ukraińskiej, do której doszło w połowie sierpnia. W rozmowach wzięli udział: naczelny dowódca NATO Christopher Cavoli, a także najwyższy rangą brytyjski oficer wojskowy sir Tony Radakin i naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Wałerij Załużny ze swoimi dowódcami. Informacje o naradzie ujawniono 26 sierpnia.
Jak informował "The Guardian", celem pięciogodzinnego spotkania miała być "pomoc w zresetowaniu strategii wojskowej Ukrainy", a głównym punktem programu były podjęcie działań w związku z hamującym postępem ukraińskiej kontrofensywy wraz z planem bitew na "nadchodzącą wyczerpującą zimę oraz przyjęcie długoterminowej strategii w obliczu nieuchronnego wkraczania wojny w 2024 rok".
- Ukraina konsekwentnie idzie do przodu, próbuje dokonać przerwania kolejnych rosyjskich linii obronnych. Amerykańscy wojskowi dawali do zrozumienia, że już pora przejść z rozproszonego natarcia i szukania słabych punktów w rosyjskiej obronie do zdecydowanego ataku na południowym odcinku frontu. Wygląda na to, że Ukraina stara się realizować te sugestie – mówi WP gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
I jak podkreśla, ukraińska ofensywa na południu ma szanse powodzenia, tym bardziej że Rosjanie nie mają tam wielkich odwodów. - Rzucają praktycznie wszystko, co mają. Widać, że łatają dziury tym, kogo mają pod ręką, a nie optymalnymi formacjami. Plan obronny przygotowany na tym kierunku już wcześniej zaczyna im pękać. Wykonują doraźne ruchy – dodaje rozmówca WP.
W jego ocenie warto byłoby, żeby ukraińskie wojska "nacisnęły mocniej w tym punkcie". - Wówczas mogłaby pęknąć druga linia obrony Rosjan. Ukraińska armia musiałaby się "włamać", ale na szerszym odcinku. Ten obecny jest stosunkowo wąski. Wtedy udałoby się ukraińskiej armii przekształcić przełamanie taktyczne w przełamanie operacyjne. Byłby to znaczący krok, dający nadzieję, że jeszcze w tym roku Ukraina przerwie rosyjską komunikację lądową z Krymem – komentuje były szef BBN.
Jego zdaniem mamy obecnie punkt zwrotny w ukraińskiej ofensywie. - Albo Ukraina dokona przełamania i pójdzie do przodu, albo będzie zastój na wiele miesięcy, aż do przyszłego roku – ocenia gen. Koziej.
"Ostatni dzwonek dla postępów natarcia"
I jak podkreśla, Zachód chciałby widzieć efekty ukraińskiej ofensywy choćby dlatego, że dostarczył Ukrainie sprzęt wart miliardy dolarów.
- Ale też dlatego, że teraz jest ostatni dzwonek dla postępów natarcia. Z każdym miesiącem, bliżej końca roku będzie już znacznie trudniej. Mamy więc dylemat: jak pogodzić oczekiwania Zachodu i możliwości dalszego dozbrajania przez państwa NATO z realnymi szansami sił ukraińskich na froncie? Myślę, że temu służyło to spotkanie przy granicy z Polską. Wydaje się, że wypracowali wspólny mianownik dalszych działań na tym kierunku – twierdzi były szef BBN.
W podobnym tonie wypowiada się dr Jacek Raubo, specjalista w zakresie bezpieczeństwa i obronności, ekspert portalu Defence24.pl.
- W mojej ocenie, obserwując ostatnie wydarzenia na linii Zachód-Ukraina, mamy do czynienia z próbą zmuszenia Ukrainy do zmniejszenia skali działań i skupieniu się na jednym odcinku. Tak, by państwa zachodnie, czyli darczyńcy sprzętu wojskowego mogli wytłumaczyć swoim społeczeństwom specyfikę sukcesu. Ale także z wojskowego punktu widzenia skupienie się na jednym kierunku jest efektywniejsze – mówi WP dr Jacek Raubo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I jak przypomina, przez długi okres Ukraina informowała o pełnoskalowej, dużej kontrofensywie.
- W związku z tym mieliśmy obraz dużego natarcia od północno-wschodniej linii frontu do południowego odcinka. Kijów przekazywał, że uda się rosyjskie jednostki zniszczyć. I że jest to wprost zależne od ilości przekazywanego sprzętu. Już teraz widać, że nie tylko ten czynnik jest decydujący. Nie możemy bowiem zapominać o przygotowaniu Rosjan do ofensywy – ocenia dr Jacek Raubo.
"Ukrainie łatwo nie będzie"
W jego ocenie zachodni wojskowi widzą realia tej ofensywy. Stąd ich sugestie skupienia walk na jednym odcinku.
- Ukraina, mając ograniczone zasoby rezerw, nie może sobie pozwolić na rosyjską koncepcję zdobywania Bachmutu. Tam, gdzie jest łatwiej uzyskać sukcesy - obecnie na odcinku zaporoskim - tam będzie wprowadzać dodatkowe siły. Ukraińscy dowódcy będą badać słabości w obronnych liniach rosyjskich i wykorzystywać przewagę – komentuje ekspert.
Według dr. Jacka Raubo być może wymuszono na Ukrainie osiągnięcie sukcesu operacyjnego na wybranym odcinku. - A przez to uzyskanie większej akceptacji wśród kluczowych sojuszników w sprawie dalszej pomocy wojskowej. Tak, aby nie nastąpiło znużenie na Zachodzie. Nie oznacza to szybkiego sukcesu. Kiedy pojawiło się hasło "kontrofensywa", miałem wrażenie, że większość wyczekiwała od razu defilady zwycięstwa ukraińskich żołnierzy. A tak nie będzie. Ile razy Rosji skończyła się amunicja, ile razy Rosji skończyli się żołnierze? Nie zapominajmy, że na mapę patrzą dwie strony konfliktu. Rosjanie mieli czas, by do ukraińskiego natarcia się przygotować. Ukrainie łatwo nie będzie – podsumowuje dr Raubo.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski