Ukraińska superbroń dziesiątkuje flotę. "Rosjanie są ośmieszeni"
Ukraińska superbroń Magura V5 dziesiątkuje rosyjską Flotę Czarnomorską. - Rosjanie są ośmieszeni. Tak długo, jak ten system będzie dysfunkcjonalny i nie będzie w stanie jakichkolwiek systemowych wniosków z tych porażek wyciągać, tak długo Ukraińcy będą mogli atakować siły rosyjskie - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską dr Michał Piekarski.
W ciągu ostatnich pięciu tygodni Rosjanie stracili trzy okręty Floty Czarnomorskiej. "Ukraińskie ataki skutecznie ograniczają jej możliwości poruszania się na Morzu Czarnym" - podaje w swoim podsumowaniu brytyjski wywiad.
"W wyniku ataku dronów morskich Magura V5 rosyjski okręt patrolowy projektu 22160 Siergiej Kotow doznał uszkodzeń rufy, prawej i lewej burty" — napisała ukraińska agencja wywiadowcza na Telegramie, oficjalnie potwierdzając atak.
Siergiej Kotow wszedł na wyposażenie Floty Czarnomorskiej zaledwie w lipcu 2022 roku. Był on już celem ataku przy użyciu dronów nawodnych w lipcu i wrześniu 2023 roku, ale w obu przypadkach doznał tylko niewielkich uszkodzeń i szybko wrócił do służby. Okręt patrolowy wart był aż 65 mln dol. (ok. 258 mln zł). To kolejny cios wobec Kremla. Jak mówią eksperci, dron Magura V5 to ukraińska superbroń, która dziesiątkuje rosyjską flotę. To już piętnasty okręt agresora zatopiony podczas wojny z Ukrainą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjski okręt w ogniu. Opublikowano nowe nagranie z ataku
Ataki dronem Magura V5. "Ewolucja"
Dr Michał Piekarski, specjalista od bezpieczeństwa narodowego z Uniwersytetu Wrocławskiego, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że to, co dzieje się w kontekście ukraińskich ataków na Flotę Czarnomorską, to ewolucja sposobu, w jaki atakowano siły morskie w portach w ciągu ostatnich prawie stu lat.
- W przeszłości, na przykład w czasie II wojny światowej, czy to podczas choćby włoskich rajdów na Aleksandrię, czy podczas brytyjskiego rajdu na Bordeaux, czy podczas desantów w Normandii, albo używano po prostu płetwonurków, którzy usiłowali przeniknąć do portu i tam podłożyć ładunki wybuchowe. Albo wysyłano ludzi na łodziach motorowych, albo miniaturowe okręty podwodne, które podkładały ładunki wybuchowe lub odpalały torpedę - wylicza ekspert.
Jak mówi, wszystkie te sposoby były ryzykowne, a takie operacje albo się udawały, albo nie. - Poza tym cały czas trzeba było wykorzystywać ludzi. W tamtych rozwiązaniach ludzie musieli być bardzo blisko i istniało ryzyko, że zostaną pojmani, zabici. Ponadto nawet jeżeli operacja udałaby się w 100 proc., musieli przecież jakoś wrócić. Zdarzało się więc, że te straty były koszmarne - dodaje.
W przypadku używanego przez Ukraińców drona Magura V5 sytuacja wygląda inaczej. - Jest to po prostu łódź około 5,5 metra długości - niewielka jednostka, która pokonuje drogę tylko w jedną stronę. Ona ma ulec zniszczeniu podczas ataku, więc nie ma potrzeby, żeby wracać - wyjaśnia.
- Ukraińcy są w stanie pokonywać względnie duży dystans, bo od obszaru Odessy to jest jakieś 300 kilometrów. Ta łódź po prostu może być zatankowana pod korek i całe paliwo może służyć na dotarcie w rejon celu. Do tego przy tak niewielkiej jednostce nie jest wielkim problemem, żeby na przykład urządzić gdzieś w ukrytym miejscu na Krymie, jakieś miejsce, gdzie te jednostki mogą być przygotowane do ataku - podkreśla ekspert.
Rozmówca Wirtualnej Polski zaznacza, że w przeszłości urządzenia zdalnego sterowania były dość zawodne i prymitywne. Obecnie stosowane jest naprowadzenie satelitarne. Na tych dronach znajdują się kamery, które przekazują obraz.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Ekspert podkreśla, że dużym wsparciem dla Ukrainy są środki rozpoznania NATO. - Obserwowano, że w czasie, kiedy dochodziło do ataków, na przykład amerykańskie samoloty patrolowe latały nad Morzem Czarnym. Prawdopodobnie więc przekazywały informacje stronie ukraińskiej - dodaje.
"Rosjanie są ośmieszeni"
Czy Rosjanie nie mają żadnego sposobu na to, żeby się jakoś przeciwstawić tej broni? Dr Piekarski mówi, że widzieliśmy ostatnio film, który pokazywał, że "rosyjski poziom ochrony przed tego typu zagrożeniem świadczy o poziomie skrajnej niekompetencji". - To jest po prostu trochę jak w grze komputerowej: Sasza, weź karabin i strzelaj, może ci się uda - mówi.
I podkreśla, że z tego, co wiadomo, Rosjanie próbowali na przykład wydzielić samoloty i śmigłowce do kontrolowania obszarów wokół Krymu. - Jeśli wiadomo, że uderzenia będą od strony Odessy, to można wystawić patrole lotnicze, na przykład przy pomocy śmigłowców, wypuszczonych w radary czy w kamery, które będą te cele wykrywać i będą próbowały je niszczyć - zaznacza.
- Problem w tym, że te śmigłowce po pierwsze trzeba mieć, po drugie, trzeba mieć pilotów, załogi, trzeba mieć personel naziemny, części zamienne po to, żeby ten patrol utrzymywać stale. Po to, by przez wiele dni te śmigłowce regularnie tam się pojawiały - wylicza.
I ocenia, że najprawdopodobniej Rosjanie mają problem nie tyle techniczny, co z zapewnieniem właściwych środków, żeby to wykorzystywać. - Tym bardziej że te ataki nie są przecież nowe. W tym momencie Rosjanie powinni być w stanie, zwłaszcza mając tak duże siły, wdrożyć jakieś rozwiązania ochronne. Ale najwyraźniej im to nie wychodzi - zaznacza ekspert.
- Dochodzi do tego, co było widoczne od dawna w przypadku rosyjskiego dowództwa, rosyjskich oficerów, że oni najwyraźniej mają jakiś ogromny problem z podejmowaniem decyzji i ich wykonywaniem. Jeśli mamy obserwację, że przeciwnik wprowadza coś nowego, te informacje powinny być zbierane, analizowane. Wówczas zmienia się na przykład szkolenie, można zmieniać skład załóg, można zmieniać ich szkolenie, ale do tego musi być podjęta jakaś decyzja - wylicza.
Jak dodaje, być może po prostu "ktoś na wysokim szczeblu jest bardzo uparty i nie chce dostrzec nowego zagrożenia". - W momencie, w którym Rosjanie zaczną wdrażać środki przeciwdziałania, to drony ukraińskie staną się coraz mniej skuteczne. Ataki, które w tej chwili były skuteczne, były przede wszystkim przeciwko jednostkom, które były względnie słabo uzbrojone. Jeżeli Rosjanie zaczną stosować skuteczne środki przeciwdziałania, Ukraińcy będą musieli zmodyfikować swój sposób użycia broni, co może spowodować lukę w atakach - wyjaśnia ekspert.
- Na razie Rosjanie są ośmieszeni, bo tracą okręty w walce z państwem, które w tej chwili takiej floty nie ma. Tak długo, jak ten system będzie dysfunkcjonalny i nie będzie w stanie jakichkolwiek systemowych wniosków z tych porażek wyciągać, tak długo Ukraińcy będą mogli atakować siły rosyjskie - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski