"Porażające". Gen. Skrzypczak aż złapał się za głowę
Rosyjskie pola minowe stanowią poważną przeszkodę dla atakujących Ukraińców. Eksperci wskazują także na możliwy niski poziom szkoleń w forsowaniu takich umocnień. Nowe światło na sprawę rzucił jeden z członków ukraińskiej załogi obsługującej Leoparda 2 A6 przekazanego przez Niemców.
Długo wyczekiwana kontrofensywa Ukrainy ruszyła na początku czerwca - poinformował o tym prezydent Wołodymyr Zełenski. Zobaczyliśmy wtedy po raz pierwszy uszkodzony, czy nawet zniszczony właśnie otrzymany przez Kijów sprzęt z Zachodu. To czołgi Leopard 2 A6 i bojowe wozy piechoty Bradley z 47. brygady zmechanizowanej.
Natarcie nie postępuje błyskawicznie, co w głównej mierze spowodowane jest problemami z forsowaniem rosyjskich linii obronnych, w tym rozległych pól minowych. "The Washington Post" w niedzielę nazwał sytuację wprost: stanowią one "największą przeszkodę w ukraińskiej kontrofensywie".
"Obrona ta skutecznie powstrzymała ukraińskie natarcie" - zgadzają się cytowani przez dziennik ukraińscy saperzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Najlepiej je objechać"
Jak więc radzić sobie z tego typu przeszkodą?
Ukraińscy żołnierze przed kontrofensywą szkoleni byli przez instruktorów z NATO. Zajęcia prowadzone były m.in. w Niemczech, Polsce czy Wielkiej Brytanii. Oddziały uczyły się obsługi zachodniego sprzętu i sojuszniczej taktyki.
Reporterka niemieckiego dziennika "Die Welt", w towarzystwie deputowanego do Bundestagu Marcusa Fabera z FDP, spotkała się w pobliżu frontu w Zaporożu z ukraińską załogą przekazanego przez Niemcy czołgu Leopard 2 A6.
Ukraiński żołnierz zdradził, że pytał niemieckich instruktorów: jak wy sobie radzicie z polami minowymi? "Najlepiej je objechać. Nie mają więcej niż 100 na 200 metrów" - miał usłyszeć w odpowiedzi cytowany Ukrainiec.
Rzeczywistość na froncie znacznie różni się zatem od tej szkoleniowej. Stawiane przez Rosjan pola minowe rozciągają się na wiele kilometrów.
Zwróciliśmy się zatem do Federalnego Ministerstwa Obrony w Berlinie o komentarz w sprawie programu szkoleń. "Ze względów bezpieczeństwa operacyjnego nie mogę udzielić odpowiedzi na zadane pytania" - przekazał nam Tim Schmidt, rzecznik prasowy Dowództwa Szkolenia Specjalnego.
"Dowódcę, który by w to uwierzył natychmiast bym zdymisjonował"
- To wielka niedorzeczność. Podejrzewam, że żaden doświadczony wojskowy nic takiego by nie powiedział - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak taktyczną niespodziankę.
- Nikt, kto jest doświadczonym żołnierzem, nie powiedziałby, że pola minowe się objeżdża. Dowódcę, który by w to uwierzył, natychmiast bym zdymisjonował - grzmi. - To porażające - kwituje.
Czy zatem "niski poziom wyszkolenia" zadecydował o niepowodzeniu ataku Ukraińców z 47. brygady zmechanizowanej? - Tak mogło być - zaznacza wojskowy.
Na temat szkolenia poprosiliśmy o komentarz także płk. rez. Piotra Lewandowskiego, weterana wojny w Iraku i Afganistanie.
- Podczas szkolenia na podstawowym poziomie przekazuje się rozwiązania oparte na schematach. Walczymy jednak adekwatnie do sytuacji, schematyczne rozwiązania zawarte w instrukcjach stanowią jedynie wskazówki, a nie gotowe rozwiązania. Nie wiem, czy zachodni instruktorzy kładli na te kwestie wystarczający nacisk, z własnego doświadczenia zakładam, że tak - komentuje płk Lewandowski.
Ekspert dodaje, że pojawiały się już głosy wśród Ukraińców, że prowadzone w Niemczech szkolenia "są schematyczne, czas jest źle wykorzystany i nie są one odpowiednio dostosowane do sytuacji w Ukrainie".
- Szkolenia w NATO są przygotowane do prowadzenia przez dłuższy czas. Niestety, jego nie ma - zwraca uwagę płk Lewandowski. - Zajęcia prowadzone są przez instruktorów, z reguły podoficerów. Jednak to nie oni tworzą programy szkolenia. Jeśli dziesięć lat temu zakładano, że pole minowe da się obejść i ten sierżant miał takie założenie, on sam nie stworzy nowej koncepcji w stosunku do tego, co dzieje się w Ukrainie - tłumaczy.
- Programy szkolenia zmienia się na poziomie sztabowym przez oficerów, którzy powinni analizować ich aktualność i dbać o podnoszenie kwalifikacji instruktorów - dodaje.
- Nie wiązałbym jednak bezpośrednio niepowodzenia tego konkretnego natarcia 47. brygady ze szkoleniem. Oni dostali od zachodnich instruktorów schemat, ale zabrakło umiejętności nim operowania - tłumaczy.
"Dość nieprawdopodobne"
- Świetnymi instruktorami dla ukraińskich pancerniaków byliby Finowie. Byliby w tym lepsi niż Amerykanie, którzy dysponują zupełnie innymi zasobami i pod to konkretnie mają ułożone programy - uważa płk Lewandowski.
Skontaktowaliśmy się również z gen. Pekką Toveri z Finlandii, który dowodził jedyną fińską brygadą pancerną.
- W Finlandii uważnie studiujemy rosyjską taktykę i sprzęt, aby wiedzieć, jak im przeciwdziałać. Bardzo dobrze znamy znaczenie min i mamy ich znaczną ilość w naszych magazynach - tłumaczy.
Doniesienia o "obchodzeniu pól minowych" ocenił jako "dość nieprawdopodobne".
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski