Ujawnia się nowa grupa oburzonych. Domagają się reakcji rządu Tuska

Za czasów PiS rząd ogłosił "wzmożone kontrole ukraińskich przewoźników, aby ograniczać nieuczciwe praktyki w transporcie drogowym". Zmieniła się władza i teraz jest na odwrót. Inspekcja Transportu Drogowego kontroluje głównie polskich przewoźników. Jest to forma protestu urzędników żądających zmiany swojego statusu.

Kontrola drogowa ciężarówek przez Inspekcję Transportu Drogowego
Kontrola drogowa ciężarówek przez Inspekcję Transportu Drogowego
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Jedzura/REPORTER
Tomasz Molga

- W lutym jechałem do granicy Budzisku z ładunkiem wędliny dla litewskich sklepów. Przede mną było trzech Ukraińców ze zbożem, za mną byli Łotysz i Litwin. Z całego konwoju inspektor transportu drogowego wyłuskał właśnie mnie. Za głupią sprawę odebrał dowód rejestracyjny - skarży się Paweł, właściciel firmy przewozowej z woj. warmińsko-mazurskiego.

Wyjaśnia, że jego firma dysponuje pięcioma autami. Nie ma dnia, aby któreś z nich nie było kontrolowane i nie odbyła się kontrola dokumentów w jego firmie. - Ostatnio kierowca stracił dowód, bo nie paliło się jedno z bocznych świateł naczepy. Co za bzdura. Takich bocznych świateł jest pięć! Takiego nękania jeszcze nie było, a w branży pracuję 15 lat - mówi przedsiębiorca.

Dodaje, że jego kierowcom inspektorzy mieli mówić wprost, iż kontrole oraz kary wynikają z protestu pracowników inspekcji drogowej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jeszcze kilku innych przewoźników mówi nam o częstych utratach dowodów rejestracyjnych. Przedsiębiorcy narzekają, iż przez złośliwość urzędników tracą czas.

Inspektorzy mocno napierają na polskie firmy. To wyjątkowo żenujące, że obracają się przeciwko nam. Jeszcze niedawno obiecywano, że będą kontrolować przewoźników ze wschodu - słyszymy od innego przedsiębiorcy.

Urzędnicy walczą o swoje

Jak dowiaduje się WP, inspektorzy transportu drogowego spełniają groźbę o wzmożonych kontrolach wśród polskich przewoźników. To forma protestu rozpoczętego jeszcze 28 grudnia. "Akcja ma charakter kroczący. (...) W pierwszym etapie, wbrew oczekiwaniom, skupiamy się na rodzimym rynku. Motywujmy się wzajemnie, przed nami długi okres walki" - ogłosił wówczas związek zawodowy.

Inspektorzy chcą przyznania im przywilejów służby mundurowej, ale w całym kraju jest ich zaledwie 500. Nie mają innej możliwości zwrócenia na siebie uwagi opinii publicznej, jak być dokuczliwym wobec innych.

- Choć jako inspektorzy widać, że pracujemy w mundurach i poruszamy się radiowozami, to w rzeczywistości mamy status urzędników. Problem w tym, że oczekuje się od nas pracy na rozkaz, czyli 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Dlatego domagamy się uznania nas za służbę mundurową, co wiąże się z inną organizacją służby, statusem funkcjonariuszy, ale też przywilejami - mówi WP Grzegorz Rutkiewicz, sekretarz Związku Zawodowego Inspekcji Transportu Drogowego.

- Inspektorzy nie mają możliwości zaostrzenia lub złagodzenia kary na naruszenia przepisów o transporcie drogowym. Konsekwencje są wyciągane, gdy stwierdzamy naruszenie - odparł związkowiec, pytany przez WP o skargi przewoźników. Potwierdził, że w wielu inspektoratach rozpoczął się spór zbiorowy. Przepisy zakazują inspektorom strajkowania.

Wojna na drogach. Inspektorzy mieli kontrolować, ale nie swoich

Związek zawodowy oczekuje uchwalenia ustawy dotyczącej m.in. przekształcenia Inspekcji Transportu Drogowego w służbę mundurową. Projekt przepisów przyjął na początku grudnia tzw. rząd tymczasowy Mateusza Morawieckiego.

Ministrem infrastruktury tego rządu i promotorem ustawy był Alvin Gajadhur, który w wyborach parlamentarnych kandydował z listy PiS do Senatu. Nie uzyskał mandatu, ale został doradcą prezydenta Andrzeja Dudy. Sprawa inspektorów wypadła z rządowej agendy po dojściu władzy koalicji z premierem Donaldem Tuskiem.

Teraz zakładnikami ustawy stali się polscy przewoźnicy. Jak już informowaliśmy, borykają się ze spadkiem cen za usługi na skutek konkurencji ze strony ukraińskich i białoruskich przewoźników. W listopadzie 2023 roku na tym tle doszło do protestów i blokowania granicy. Polscy przedsiębiorcy transportowi domagali się przywrócenia systemu wzajemnych polsko-ukraińskich zezwoleń na międzynarodowy transport.

2 grudnia w odpowiedzi na blokowanie granicy rządzący z PiS obiecywali, że ITD obejmie kontrolami przewoźników ze wschodu.

- Kontrole, które przeprowadzają inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego, są bardzo szczegółowe i było ich dużo, na prośbę polskich przewoźników te kontrole będą nasilone - zapewniał wówczas minister Gajadhur.

Były urzędnik właśnie zmienił ton. Sugeruje, że po zmianie rządu służby kontrolują nie tych, co trzeba, a przewoźnicy mogą wznowić protesty.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (997)