Ujawnia się nowa grupa oburzonych. Domagają się reakcji rządu Tuska
Za czasów PiS rząd ogłosił "wzmożone kontrole ukraińskich przewoźników, aby ograniczać nieuczciwe praktyki w transporcie drogowym". Zmieniła się władza i teraz jest na odwrót. Inspekcja Transportu Drogowego kontroluje głównie polskich przewoźników. Jest to forma protestu urzędników żądających zmiany swojego statusu.
- W lutym jechałem do granicy Budzisku z ładunkiem wędliny dla litewskich sklepów. Przede mną było trzech Ukraińców ze zbożem, za mną byli Łotysz i Litwin. Z całego konwoju inspektor transportu drogowego wyłuskał właśnie mnie. Za głupią sprawę odebrał dowód rejestracyjny - skarży się Paweł, właściciel firmy przewozowej z woj. warmińsko-mazurskiego.
Wyjaśnia, że jego firma dysponuje pięcioma autami. Nie ma dnia, aby któreś z nich nie było kontrolowane i nie odbyła się kontrola dokumentów w jego firmie. - Ostatnio kierowca stracił dowód, bo nie paliło się jedno z bocznych świateł naczepy. Co za bzdura. Takich bocznych świateł jest pięć! Takiego nękania jeszcze nie było, a w branży pracuję 15 lat - mówi przedsiębiorca.
Dodaje, że jego kierowcom inspektorzy mieli mówić wprost, iż kontrole oraz kary wynikają z protestu pracowników inspekcji drogowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeszcze kilku innych przewoźników mówi nam o częstych utratach dowodów rejestracyjnych. Przedsiębiorcy narzekają, iż przez złośliwość urzędników tracą czas.
- Inspektorzy mocno napierają na polskie firmy. To wyjątkowo żenujące, że obracają się przeciwko nam. Jeszcze niedawno obiecywano, że będą kontrolować przewoźników ze wschodu - słyszymy od innego przedsiębiorcy.
Urzędnicy walczą o swoje
Jak dowiaduje się WP, inspektorzy transportu drogowego spełniają groźbę o wzmożonych kontrolach wśród polskich przewoźników. To forma protestu rozpoczętego jeszcze 28 grudnia. "Akcja ma charakter kroczący. (...) W pierwszym etapie, wbrew oczekiwaniom, skupiamy się na rodzimym rynku. Motywujmy się wzajemnie, przed nami długi okres walki" - ogłosił wówczas związek zawodowy.
Inspektorzy chcą przyznania im przywilejów służby mundurowej, ale w całym kraju jest ich zaledwie 500. Nie mają innej możliwości zwrócenia na siebie uwagi opinii publicznej, jak być dokuczliwym wobec innych.
- Choć jako inspektorzy widać, że pracujemy w mundurach i poruszamy się radiowozami, to w rzeczywistości mamy status urzędników. Problem w tym, że oczekuje się od nas pracy na rozkaz, czyli 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Dlatego domagamy się uznania nas za służbę mundurową, co wiąże się z inną organizacją służby, statusem funkcjonariuszy, ale też przywilejami - mówi WP Grzegorz Rutkiewicz, sekretarz Związku Zawodowego Inspekcji Transportu Drogowego.
- Inspektorzy nie mają możliwości zaostrzenia lub złagodzenia kary na naruszenia przepisów o transporcie drogowym. Konsekwencje są wyciągane, gdy stwierdzamy naruszenie - odparł związkowiec, pytany przez WP o skargi przewoźników. Potwierdził, że w wielu inspektoratach rozpoczął się spór zbiorowy. Przepisy zakazują inspektorom strajkowania.
Wojna na drogach. Inspektorzy mieli kontrolować, ale nie swoich
Związek zawodowy oczekuje uchwalenia ustawy dotyczącej m.in. przekształcenia Inspekcji Transportu Drogowego w służbę mundurową. Projekt przepisów przyjął na początku grudnia tzw. rząd tymczasowy Mateusza Morawieckiego.
Ministrem infrastruktury tego rządu i promotorem ustawy był Alvin Gajadhur, który w wyborach parlamentarnych kandydował z listy PiS do Senatu. Nie uzyskał mandatu, ale został doradcą prezydenta Andrzeja Dudy. Sprawa inspektorów wypadła z rządowej agendy po dojściu władzy koalicji z premierem Donaldem Tuskiem.
Teraz zakładnikami ustawy stali się polscy przewoźnicy. Jak już informowaliśmy, borykają się ze spadkiem cen za usługi na skutek konkurencji ze strony ukraińskich i białoruskich przewoźników. W listopadzie 2023 roku na tym tle doszło do protestów i blokowania granicy. Polscy przedsiębiorcy transportowi domagali się przywrócenia systemu wzajemnych polsko-ukraińskich zezwoleń na międzynarodowy transport.
2 grudnia w odpowiedzi na blokowanie granicy rządzący z PiS obiecywali, że ITD obejmie kontrolami przewoźników ze wschodu.
- Kontrole, które przeprowadzają inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego, są bardzo szczegółowe i było ich dużo, na prośbę polskich przewoźników te kontrole będą nasilone - zapewniał wówczas minister Gajadhur.
Były urzędnik właśnie zmienił ton. Sugeruje, że po zmianie rządu służby kontrolują nie tych, co trzeba, a przewoźnicy mogą wznowić protesty.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski