Tysiące Francuzów protestują. Paraliż w centrum Paryża i starcia
54 proc. Francuzów wspiera "żółte kamizelki". Przeciwnicy polityki prezydenta Emmanuela Macrona znów wyszli na ulice. Policja użyła armatek wodnych, gazu łzawiącego i gumowych kul.
Sobota we Francji mija pod znakiem siedemnastej odsłony protestów przeciwko polityce prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
Tym razem demonstracje odbywają się m.in. w Paryżu, Lille, Bordeaux i Tuluzie.
"Żółte kamizelki" zapowiadały przed weekendem, że tym razem planują nie tylko protesty na głównych placach i ulicach, ale również blokowanie metra, czy lotniskowych terminali.
W sumie w protestach wzięło udział około 10 tys. osób - donoszą francuskie media. W Paryżu doszło do starć. Policja użyła gazu łzawiącego i gumowych kul.
Interwencja ONZ?
"Około 54 proc. Francuzów wspiera 'żółte kamizelki' bądź sympatyzuje z nimi" - informuje portal gosc.pl powołując się na wyniki najnowszego sondażu Ifop.
Eksperci podkreślają, że liczba sympatyków wzrosła od połowy lutego, kiedy było to 50 proc., ale jest mniejsza od największego poparcia, jakie wynosiło nawet 72 proc.
Organizujący sobotnie protesty podkreślają, że na Polach Marsowych trwa m.in. protest "sit-in" pod hasłem: "Nie ruszymy się stąd".
Na nagraniach, które pojawiają się w sieci widać, że znów nie obyło się bez zdecydowanych interwencji policji i służb bezpieczeństwa. Wciąż nie ma jednak oficjalnych doniesień o liczbie rannych i aresztowanych.
Po wielu tygodniach brutalnych starć, działaniom francuskiej policji ma się niebawem przyjrzeć ONZ.
Demonstranci twierdzą, że siły porządkowe wykorzystywane przeciwko nim są zbyt brutalne. Podkreślają, że w starciach z funkcjonariuszami życie straciło już 10 osób, a tysiące zostało rannych.