Tylko w WP. "Sami sobie robimy bęcki. Ludzie mają dość". Poseł obozu rządzącego zdradza plan
Narastający konflikt wokół miesięcznic smoleńskich nie wyjdzie PiS-owi na dobre? W nieoficjalnej rozmowie z nami jeden z posłów Zjednoczonej Prawicy stwierdził wprost: - Pomimo dobrych wyników sondażowych, idzie to w złą stronę dla nas. Na pewno na tym nie zyskamy. Jest beznadziejnie. Ludzie mają tego serdecznie dosyć. Polityk ujawnił, że ws. Smoleńska posłowie otrzymują "konfrontacyjny przekaz". O wszystkim ma decydować "jeden palec" - palec prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Podczas sobotnich obchodów 86 miesięcznicy katastrofy w Smoleńsku było niezwykle gorąco. Kontrmanifestanci z Obywateli RP próbowali uniemożliwić przemarsz uczestnikom uroczystości poprzez siadanie na chodniku i jezdni. Interweniowała policja, która pojedynczo podnosiła blokujących i przenosiła poza kordon funkcjonariuszy. Siłą wyniesiony za ręce i nogi z Krakowskiego Przedmieścia został były działacz opozycji Władysław Frasyniuk. Zdarzenie uchwyciły kamery telewizyjne, a zdjęcia szybko obiegły internet.
Posypały się komentarze. Padły liczne porównania do ZOMO, a lider Nowoczesnej Ryszard Petru napisał list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w którym zaapelował, by zrezygnował on z "celebrowania miesięcznic smoleńskich", argumentując, że sieją one mowę nienawiści. Wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk odpierał atak, twierdząc że to politycy Nowoczesnej i PO podburzali kontrmanifestantów, podczas gdy powinni "tonować nastroje". Pytanie więc, czy jest ono komukolwiek na rękę, zwłaszcza PiS-owi.
Rola prezesa jest rozstrzygająca
O zdanie zapytaliśmy byłego posła tego ugrupowania, obecnie zasilającego szeregi Zjednoczonej Prawicy. Nie miał wątpliwości. - Wiem, że wielu ludzi to drażni. Robi się wielka nieprzyjemna historia. I zgadzam się z tym, że nie trzeba nam w Polsce kolejnych emocji, rozruchów, czy zamieszek - stwierdził na wstępie rozmowy. Nie miał też złudzeń, że takie obrazki, jak wynoszenie siłą Władysława Frasyniuka z Krakowskiego Przedmieścia, mogą negatywnie wpłynąć na poparcie dla PiS-u.
Dlaczego więc partia idzie w zaparte? - Rola prezesa jest rozstrzygająca. Pojawiły się głosy, że miesięcznice się skończą, ale powiedział, że dopóki przyczyny katastrofy nie zostaną ustalone, to nic się nie zmieni. Co tu dużo mówić, o wszystkim decyduje ten "jeden palec" - ujawnił poseł w rozmowie z WP.
Z relacji naszego rozmówcy wynika, że "jeden gest prezesa wystarczy i wszyscy zaczynają inaczej gadać". - Niektórzy są lepsi na etapie budowy, inni na froncie. Kaczyński dobrze się czuje w walce. Jest trudny, nie znosi krytyki. Nie wiem, czy czyta pani czasem i ma dostęp do briefów, do tego, co my mamy na co dzień mówić... Przekaz jest mocno konfrontacyjny - ujawnił. I podkreślił, że o ile w Polsce konfrontacja daje pewne gwarancje, o tyle nie sądzi by była to gwarancja kolejnych samodzielnych rządów. W ocenie posła, "przegrywa się nie przez to, co się robi, ale jak".
Gra na twardy elektorat
- Nikt się nie sprzeciwia przyjętej strategii? - dopytywaliśmy. - Absolutnie nie. Ktoś kiedyś coś powiedział i później wszyscy komentowali, że miał odwagę powiedzieć coś, czego inni nie mają nawet odwagi pomyśleć. Sądzi pani, że wszyscy politycy, posłowie, działacze, są idiotami i tego nie widzimy? Nawet księża do mnie w prywatnej rozmowie mówią: "odwagi nie masz". A jak u biskupa sami siedzą jak trusie to mu mówią, że źle robi? Dlaczego nikt się nie sprzeciwi? Bo to byłby koniec. Młodzi, którzy dopiero zaczynają, nie chcą stracić swoich funkcji. Ale każdy ma coś do stracenia. Tak samo było z Misiewiczem - konynuował poseł.
Jaka jest więc taktyka? - Ktoś mi powiedział, że na skutek naszych działań żołnierze PiS-u przeistoczą się w komandosów. Że ci, którzy są za PiS-em dziś, będą za PiS-em jeszcze bardziej jutro. Elektorat twardy mówi: "Do końca życia będziemy was popierać". A ludzie się nie znają na TK, sędziach... Ignoracja jest przyjacielem populizmu. Im mniej kumaty człowiek, tym można bardziej radykalnie za mordę go brać. Są tacy - fanatycy i ortodoksi. Ale są też tacy, którzy patrzą na nas tak, jakby bagnet chcieli wbić. To dzisiejsza Polska - nie szczędził słów krytyki nasz rozmówca.
Kaczyński może się przeliczyć
W jego ocenie, Jarosław Kaczyński może się jednak w końcu przeliczyć. Poseł przypomniał, że Zjednoczona Prawica zdobyła większość w Sejmie na skutek zbiegu kilku "nadprzyrodzonych, wyjątkowych przypadków". - Duża grupa jest niezdecydowana. Nie jest tak, że się ściga dobry z lepszym. Pytanie raczej, kto jest mniej zły. Jeżeli przegramy najbliższe wybory, to dlatego, że ludzie nie pójdą za PO, tylko znów przeciw PiS-owi - stwierdził. Zwrócił przy tym uwagę, że "opozycja jest fatalna" i gdyby "PO trzymała fason i była lepiej zorganizowana" to już byłoby inaczej.
Poseł z obozu rządzącego nie ukrywał w rozmowie z nami, że ma problemy z firmowaniem "dobrej zmiany". O odejściu jednak, póki co, mowy nie ma. Powód? Prozaiczny - brak alternatywy. Tylko tyle i aż tyle.