Tylko w WP. Prezes PiS ”czołga” Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobrę
Zbigniew Ziobro padł "na kolanka”, bo liczy na przyjęcie do PiS. Jarosław Gowin "dołączył do rządu wagonik nie płacąc za prąd" i chce, by PiS przyjął jego ludzi na listy wyborcze. Oto, jak partia Jarosława Kaczyńskiego bezlitośnie rozgrywa swoje "przystawki".
18.05.2017 | aktual.: 19.05.2017 07:57
Toruń Arena, 13 maja. 8 tysięcy ludzi słucha wystąpień na konferencji zorganizowanej przez o. Tadeusza Rydzyka i Jana Szyszkę. Dwójka w pierwszym rzędzie jest pogrążona w długiej dyskusji i nawet nie udaje zainteresowania wykładem. Na ucho szeptają sobie ojciec dyrektor i Beata Kempa. Wiceszefowa Solidarnej Polski zdobyła dostęp do ucha redemptorysty, zajmując strategiczne miejsce między nim a żoną ministra środowiska.
Polityk PiS: - Ziobryści zawsze mieli swoje dobre dojścia do o. Rydzyka. Kempa wie, że o takie relacje trzeba dbać. Po konferencji średnio ważni goście, jak posłowie, mają catering na tyłach hali, a najważniejsi są zapraszani na obiad do Radia Maryja, które jest niedaleko.
Dobre relacje z wpływowym redemptorystą to jeden z atutów partii Zbigniewa Ziobry. Inne to pozycja wynikająca ze sprawowanych przez Ziobrę funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. W PiS nie wszystkim się to podoba.
Skruszony Zbigniew Ziobro
- Ziobro budzi kontrowersje, ma dużą pozycję i wpływy w spółkach skarbu państwa, więc prezes musi dbać, by negatywne emocje w PiS wobec niego za bardzo nie wzrosły – mówi Wirtualnej Polsce polityk z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.
Polityk dostał od Kaczyńskiego drugą szansę po tym, jak odszedł z PiS i założył Solidarną Polskę. – Zbyszek przyszedł skruszony, potrafił się przed prezesem ukorzyć, do czego nie był zdolny na przykład Paweł Kowal. Dlatego nie ma go w polityce – mówi nam były poseł PiS.
Według naszych rozmówców funkcje mają zapewnić lojalność polityka zwanego kiedyś w PiS delfinem. – Ziobro wie, że ma dużo do stracenia, został wystawiony do frontowego resortu i jak polegnie, to może zostać wymieniony – ocenia jeden z nich.
”Wróciliśmy na kolankach, a tu zamordyzm i donosy”
Politycy Solidarnej Polski usłyszeli też od Kaczyńskiego obietnicę przyjęcia ich do PiS, która jednak pozostaje niespełniona.
- Liczyliśmy, że nas przyjmą do PiS, ale nie widać chęci. Kaczyński to sprytny gracz. Wykorzystuje takie sytuacje. Wróciliśmy do niego na kolankach, ale teraz jest jeszcze gorzej niż za pierwszego rządu PiS. Zamordyzm, donosy, wszyscy się boją – komentuje polityk partii Ziobry.
Według naszych rozmówców struktury Solidarnej Polski są „zamrożone”, nie przyjmuje się nowych członków, bo rozwijanie ugrupowania nie ma sensu, jeśli w planie jest likwidacja.
- Jest u nas pewnego rodzaju niepewność. Mamy skromne struktury, ale i potencjał, bo mieliśmy lepszy wynik od Gowina. W pewnym sensie nie reaktywujemy, ale spotykamy się z ludźmi w terenie – przyznaje w rozmowie z nami Tadeusz Cymański.
W opinii posła Solidarnej Polski jego partia ”przy wszystkich minusach musi być gotowa samodzielny start w wyborach samorządowych”.
- Będziemy szykować swoich kandydatów i swoich działaczy. Nie mamy porozumienia z PiS, ale mamy przekonanie, że uda się nam stworzyć wspólne silne listy. Oczekujemy, że nasi kandydaci, w zrozumiałej proporcji, zostaną potraktowani na tych listach godnie. Nie chcemy dużo – przekonuje Cymański.
Solidarna Polska na oddziale intensywnej terapii, ani złotówki od PiS
Nieoficjalnie działacze SP przedstawiają sytuację inaczej. - Jesteśmy na oddziale intensywnej terapii i walczymy o to, by przejść na oddział wewnętrzny. Chorzy będziemy nadal. W takim układzie żadna mała partia nie ma szans. Kaczyński się dobrze zabezpieczył, bo mimo wprowadzonych posłów do Sejmu nie dostaliśmy z budżetu ani złotówki. PiS zgarnęło wszystko – stwierdza polityk SP.
Otwartych rąk do przyjęcia „ziobrystów” nie widać u polityków PiS, którzy z ministrem sprawiedliwości kiedyś blisko współpracowali. - Nie ma takiego tematu – ucina rozmowę jeden z nich.
Inny jest bardziej wylewny. - Jest naturalny opór w PiS. Wiadomo, ile jest biorących miejsc w wyborach samorządowych, więc zwiększanie liczby chętnych nie jest w interesie naszych kandydatów. Co innego, gdybyśmy się mieli łączyć z nowym środowiskiem. A to są ludzie, którzy z PiS odeszli i nam szkodzili – tłumaczy.
”PiS nas zbywa”
Sejm, połowa maja. Na korytarzu klubu parlamentarnego PiS witają się senator Polski Razem Tadeusz Kopeć i senator PiS Artur Warzocha. Obaj są pełnomocnikami wyborczymi swoich partii na Śląsku. Wstępnie już rozmawiali o współpracy, ale bez zobowiązań, bo do tej pory nie porozumiały się władze ich partii.
W opozycji przygotowania do przyszłorocznych wyborów samorządowych idą pełną parą, a cześć partii chce przygotować listy kandydatów już latem tego roku. Trzy tworzące rząd partie na tym tle się wyróżniają i wciąż nie ma jasności, czy i na jakich zasadach będą przy tych wyborach współpracować. Umowa, którą podpisały przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku, nie obejmowała przyszłorocznych wyborów samorządowych.
Polityk Polski Razem: - Gowin od wielu tygodni próbuje uzyskać od Kaczyńskiego zapewnienie na temat współpracy, ale cały czas nie ma jasnej deklaracji. Prezes PiS nas zbywa i odsuwa temat, dlatego powołaliśmy swoich pełnomocników wyborczych i działamy samodzielnie. Choć nie będzie łatwo, bo dużo ludzi zostało wyciągniętych do Warszawy, więc brakuje kadr.
Według innego rozmówcy z władz Polski Razem, w przypadku braku porozumienia z PiS, ugrupowanie Jarosława Gowina ma ”plan B” polegający na zawieraniu porozumień z lokalnymi komitetami i innymi partiami. – W Gdańsku już jesteśmy dogadani z Korwinem – zapewnia.
”Gowin bryka i nie chce płacić za prąd”
Polityk PiS z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego: - Gowin bryka, chce dołączyć swój wagonik i nie płacić za prąd, ale z drugiej strony wie, gdzie jest lokomotywa. Do prezesa docierają sygnały, że dogaduje się w samorządach z innymi. Niektórych to denerwuje, ale Kaczyński uważa, że z punktu widzenia centrali to nie ma większego znaczenia.
W ostatnich dniach Jarosław Gowin ogłosił, że zaczął rozmowy z PiS na temat wspólnego startu. Mogła być to jednostronna deklaracja wicepremiera i próba wywarcia nacisku na szefa PiS.
Tadeusz Kopeć przekonuje, że rozmowy się zaczęły kilka dni temu, choć – jak przyznaje senator Polski Razem – nie ma ”żadnych konkretów”. - Uważam, że umowę, która obowiązywała w wyborach parlamentarnych powinniśmy zastosować co najmniej przy wyborach do sejmików wojewódzkich w 2018 roku. Koalicja PiS-u z Polską Razem i Solidarną Polską się sprawdziła – mówi nam Kopeć.
Prezes PiS ”czołga” i karze za nielojalność
Inne podejście do tej sprawy ma PiS. – Do wyborów samorządowych jest jeszcze dużo czasu – ucina temat Marek Suski, gdy pytamy posła PiS o to, dlaczego nie ma porozumienia wyborczego z partiami Ziobry i Gowina.
Nieoficjalnie politycy PiS przyznają jednak, że Jarosław Kaczyński wykorzystuje okazję, by przeczołgać mniejszych partnerów ze Zjednoczonej Prawicy i pokazać, kto rządzi.
- Prezes chce ich przetrzymać. Chodzi o to, by pokazać w partii, że nielojalność jest karana i trochę ich docisnąć, by wymusić lepsze warunki porozumienia wyborczego dla PiS. Poza tym dużą zaletą alternatywy jest to, że jest – wyjaśnia z uśmiechem polityk z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.
Nocne rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim
Oprócz kija Jarosław Kaczyński używa też marchewki. Polityk PiS: - Prezes w kwietniu spotkał się z posłami Polski Pazem. Był sam, bez otoczenia. Rozmawiali do 2 w nocy. To na nich zrobiło wrażenie.
Wicepremier od czasu do czasu też zaznacza swoją odrębność. Ostatnio jego posłowie zagłosowali przeciwko kontrowersyjnejustawie ”apteka dla aptekarza”. Zapowiedział, że nie poprze pomysłu lidera PiS dotyczącego wprowadzenia zasady dwukadencyjności w samorządach już od najbliższych wyborów. Kaczyński z pomysłu się ostatecznie wycofał.
Polityk PiS: - Ten pomysł prezesa to był strzał w stopę, bo uderzał w wielu samorządowców sprzyjających nam, którzy sprawują funkcje od kilku kadencji. Opór był duży i Gowin mógł to wykorzystać.
”Gowin nic nie znaczy”
Polityk z otoczenia prezesa PiS wyjaśnia, że Gowin ma jego przyzwolenie na delikatną krytykę niektórych posunięć rządu Beaty Szydło.
- To nawet nam jest na rękę, bo przyciąga trochę umiarkowanych wyborców. To dla nas wartość dodana. Nie za duża, ale jest – ocenia.
Inny z naszych rozmówców tłumaczy, że z Ziobrą PiS się bardziej liczy, bo ma więcej szabel w parlamencie. - Gowin nic nie znaczy, bo w razie kłopotów można go szybko wymienić na paru posłów Kukiza. Wstępne rozmowy już się odbyły – dodaje.