Tylko w WP.PL: tam mają Polaków za faszystów
- Spokojnie, mamo, nie jadę tam, gdzie strzelają! - zapewnia przez telefon kierowca taksówki Alona, która odważyła się zawieźć nas do oblężonego Słowiańska. W przedniej szybie jej samochodu jest dziura po pocisku, zaklejona taśmą izolacyjną. Nie jedzie do miasta po raz pierwszy. Godzinę po tej rozmowie trafiamy pod ostrzał moździerzowy.
Takie kłamstwo w imię spokoju najbliższych jest tu często spotykane. Kilku ukraińskich żołnierzy, których bazę odwiedziliśmy pod Dobropolem nie chciało wypowiadać się przed kamerą. - Mnie tu nie ma, rozumie pan? Moja żona myśli, że stacjonujemy w środkowej Ukrainie - opowiada jeden z nich. - A moja matka, że jestem w domu - dodaje inny.
Ikony i karabiny
- Większość z nas w życiu codziennym wykonuje normalny zawód. Na przykład ja maluję i odnawiam w cerkwi ikony - opowiada uzbrojony starszy mężczyzna na jednym z licznych posterunków tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Mówi, że chwycić za broń zmusiło go "zagrożenie faszyzmem", którego obawia się w swoim życiu najbardziej.
Nasz rozmówca jest miły, co wśród ludzi popierających rebelię na Donbasie nie jest powszechne. Cechą charakterystyczną panującej tam atmosfery jest podejrzliwość i nieprzewidywalność. Możesz normalnie rozmawiać z człowiekiem, uważnie przysłuchiwać się jego racjom, jednak już za chwilę, ze znanych tylko jemu powodów, rzuci kamieniem lub wyceluje do ciebie z karabinu.
Ludzie są pełni wewnętrznej agresji, która szuka ujścia. I znajduje ją w rzekach bratobójczej krwi, która coraz gęstszym strumieniem płynie po wschodniej Ukrainie.
Ojcowie i dzieci
Ten konflikt jest bratobójczy w sensie dosłownym, bowiem podział na dwa obozy często przebiega wewnątrz rodzin. Niemal codziennie słyszymy kolejną historię o mężu, który jest za rebelią, i żonie, która jest za Ukrainą (lub odwrotnie).
- Czy słyszałeś, żeby ktoś z tego powodu już się rozwiódł? - pytamy przedsiębiorcę Rusłana, w rodzinie którego akurat panuje zgoda. - Na razie nie, za mało czasu minęło od początku konfliktu - odpowiada. - Jednak rozwody na pewno będą, bo niektórzy już skaczą do siebie z nożami - dodaje Rusłan.
Rozłam wewnątrz rodzin często przebiega również na poziomie pokoleniowym. Dzieci są za Ukrainą, chcą demokratycznego i europejskiego państwa. Z kolei dla ojców i matek Zachód, Europa są uosobieniem wszystkiego, co najgorsze.
Polak = faszysta
Słowiańsk. Przyjeżdżamy pod dom, na który pół godziny temu spadł pocisk armii ukraińskiej. W trakcie rozmów z miejscowymi dowiaduję się, że w mieszkaniu obok podczas wybuchu przebywało dziecko bez rodziców, którzy akurat pojechali rowerami do sklepu. Znajduję ojca, szybko nawiązuje kontakt, nie ma nic przeciwko opowiedzenia historii przed kamerą. Pyta tylko, skąd jesteśmy? Słysząc, że z Polski gwałtownie zmienia wyraz twarzy.
- Polakom wywiadów nie udzielam. Banderowcy was wieszali, wyżynali, a teraz popieracie tych faszystów! - mówi, zaciskając zęby, gospodarz posesji. Na zapewnienie, iż chcemy pokazać prawdę o ich cierpieniach, krzyczy: - Won z mojego podwórka!
W pewnym momencie przestaliśmy liczyć, ile razy nazwano nas „faszystami” w związku z tym, że pracujemy w polskim portalu. Na jednym z posterunków w Słowiańsku pewien zagorzały "antyfaszysta" już gotów był bić nas z tego powodu po twarzy. Jednak na pomoc przyszedł uzbrojony Denis, dowódca posterunku, który (o, ironio), nosił nazwę "Warszawa", tak jak dzielnica miasta, dostępu do której bronił.
- Z chęcią bym pozabijałbym was wszystkich, Polaków. Zresztą, może nadejdzie taki czas i możliwość - wyznał nam na innym posterunku walczący o "wielką Rosję" bojownik z karabinem snajperskim.
Milicja nie pomoże
- Halo, milicja? Jesteśmy w centrum Doniecka, napadli na nas ludzie z karabinami!
- Dziękujemy za informację, już uciekamy.
Takie smutne żarty są powtarzane teraz w stolicy regionu, ogarniętym prorosyjską rebelią. Powszechnym uczuciem wśród zwykłych ludzi jest całkowity brak poczucia bezpieczeństwa. Wynika to z tego, że stróże porządku są pasywni i przerażeni tym co się dzieje. Spora część z nich z kolei popiera rebeliantów. Zatem dopóki nie wrócisz do hotelu, nie wiesz, co cię spotka.
Oddawaj kamerę!
Późny wieczór, powrót do Doniecka. Zatrzymujemy się przy jednym z posterunków DRL. Uzbrojona grupa mieszkańców okolicznych wsi w różnym wieku kieruje w naszą stronę strzelby i każe wysiadać z samochodu. Niektórzy są pod wyraźnym wpływem alkoholu.
Mają pretensję, że rzekomo sfilmowaliśmy ich posterunek, przejeżdżając tu rano. Twierdzą, że zapamiętali samochód. Proponujemy obejrzeć nasze zdjęcia, pokazujemy, że nie mamy ich posterunku. Jednak argument nie działa, panowie wpadają w coraz większy szał, grożą rozbiciem kamer. Mówią, że odwiozą nas do swojego "komendanta", spędzimy tam noc, a nazajutrz zdecydują, co robić z nami dalej.
- O kamerach możecie zapomnieć - mówi jeden z młodych rebeliantów, który zarekwirował cały sprzęt, wraz z kaskami i kamizelkami kuloodpornymi. Jego koledzy już zdążyli je przymierzyć. Oblewa nas zimny pot - wraz ze sprzętem tracimy cały nagrany w ciągu dnia materiał. Jeżeli zabiorą nam wszystko, to wyjazd będzie można uznać za skończony.
W tym czasie kierowca Alona dostaje ataku płaczu. To jeszcze bardziej irytuje napastników. Jest jednak wśród nich jeden starszy i trzeźwy mężczyzna, który jako jedyny, jak zauważyliśmy wcześniej, wahał się w kwestii naszej rzekomej "winy". Namawiamy go raz jeszcze do przejrzenia wszystkich materiałów i upewnienia się, że nie naruszyliśmy ustanowionych tu przez nich praw. W końcu dzwoni do kogoś ze swoich przełożonych i, ku niezadowoleniu towarzyszy, puszcza nas, oddając cały sprzęt. Odetchnęliśmy z ulgą.
Rewolucja ludowa
Trzonem rebelii na wschodzie Ukrainy są właśnie tacy słabo wykształceni, niezrealizowani w życiu ludzie, którzy dostali jakąś władzę i teraz, z kałasznikowem w ręku, mogą używać jej wobec pozostałych. Są panami świata na swoim malutkim posterunku.
W tym sensie człon „Ludowa”, obecny w nazwach nowo obwieszczonych na tych ziemiach tworów państwowych (Doniecka Republika Ludowa, Ługańska Republika Ludowa) dość trafnie oddaje ich istotę. Podobnie jak podczas Rewolucji październikowej w 1917 roku, jedną z głównych sił napędowych ten obecnej na wschodzie Ukrainy są najuboższe masy społeczne. Zresztą, ciągłość historyczna tego zjawiska wręcz rzuca się w oczy. Niemal każdy z jej aktywnych uczestników nie ukrywa swojej tęsknoty za Związkiem Radzieckim.