Twórca "Szlachetnej Paczki" broni księży. Nie ma nic przeciwko drogim autom
– Będę zawszę się buntować, kiedy ktoś będzie się czepiać tego, jaki ktoś inny ma samochód. To jest według mnie głupie – mówił z ambony ks. Jacek Stryczek, kojarzony z akcją "Szlachetna Paczka". Odniósł się do krytyki duchownych, gustujących w drogich autach.
Kazanie księdza Stryczka może wzbudzić kontrowersje - dotyczy bowiem samochodów księży. Stryczek zaczyna od historii duchownego jeżdżącego Porsche. W listopadzie 2017 r. proboszcz parafii w Kościnie Wielkiej Wiesław Maciaszek podpadł wiernym za to, że kupił auto "za ponad 400 tys. zł". Po nagłośnieniu sprawy, Archidiecezja Krakowska poinformowała o sprzedaży Porsche Macana przez księdza. Pieniądze miały zostać przekazane ubogim.
– Na czym polega problem? Długo medytowałem nad tym, jaki jest związek pomiędzy księżmi a samochodami. Długo, naprawdę – mówił Stryczek. W jego opinii, nie ma żadnego. – Nie ma tak, że z tego, że jestem księdzem wynika, jaki mam samochód – dodał przekonany. Jego zdaniem, jeśli zaczniemy oceniać duchownych po samochodach, to "będzie masakra". – Po to walczyliśmy o wolność, żeby być wolnymi ludźmi. Co za idiotyzm czepiać się czyichś samochodów – powiedział.
Później Stryczek zadaje pytanie, jak zorientować się, że "ksiądz jest fajnym księdzem". Od razu sobie odpowiedział. Zauważył, że przez większość swojej posługi bolały go oczekiwania wiernych. – Wymagali pozorów. A ja ten czas poświęciłem na to, żeby odkryć, kim ja jestem. I dla mnie te dwa światy to jest przepaść… Dziś to pytanie retoryczne ,ale wydaje mi się mądrzejsze, niż: "Jakie samochody powinni mieć księża?" – skwitował temat.