Tusk publikuje film. "Tej fali już nic nie zatrzyma"
Donald Tusk opublikował na swoim profilu na Twitterze nagranie z marszu 4 czerwca. "Tego głosu, tej fali już nic nie zatrzyma" - napisał lider Platformy Obywatelskiej.
W niedzielę ulicami Warszawy przeszedł marsz 4 czerwca. Według stołecznego ratusza uczestniczyło w nim 500 tys. osób.
W poniedziałek Donald Tusk opublikował na swoim profilu na Twitterze nagranie z pochodu. To zbitka ujęć tłumów z ulic Warszawy oraz fragmentów przemówień Tuska oraz prezydenta Warszawy i wiceprzewodniczącego PO Rafała Trzaskowskiego.
- Tysiące ludzi z Polską w sercach, którzy nie dali się złamać, nie dali się zastraszyć, nie dali się zniechęcić - mówi na nagraniu Tusk. - Jesteśmy tutaj dzisiaj, żeby cała Polska, cała Europy, cały świat, żeby wszyscy zobaczyli, jak jesteśmy silni - podkreśla lider PO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na filmie Tusk mówi o "tych złych u władzy", co "skrzywdzili prostego człowieka, co zniszczyli media publiczne, co zrobili zamach na konstytucję". Były premier zaznacza, że osoby za to odpowiedzialne zostaną "rozliczone".
- Tej fali już nic nie zatrzyma. Olbrzym się obudził. Tu jest Polska - mówi Tusk. Nagranie kończy się słowami Rafała Trzaskowskiego. - I chcę jedno do całego świata powiedzieć: jeszcze Polska nie zginęła - mówi.
Politycy PiS pod wrażeniem marszu
Organizatorzy marszu oceniają wydarzenie jako "wielki sukces". Zupełnie inaczej podchodzą do niego politycy PiS, którzy oficjalnie w mediach społecznościowych zapewniali o "niskiej frekwencji" i "marszu nienawiści".
W nieoficjalnych rozmowach z dziennikarzem Wirtualnej Polski Patrykiem Michalskim pięcioro polityków PiS, którzy zastrzegli sobie anonimowość, przyznaje jednak, że marsz ich naprawdę zaskoczył m.in. tym, że był zorganizowany w barwach biało-czerwonych.
- Do tej pory to nam udało się zbudować wizerunek biało-czerwonej drużyny, a Platformę mogliśmy krytykować za brak polskich flag na ich wydarzeniach. Nasi wyborcy lubią, kiedy opozycję przedstawiamy jako "unijczyków" - mówi jeden z polityków.
- Widać, że opozycja się uczy. Jeszcze się nie nauczyła, ale wyciągają wnioski, a to dla nas sygnał - twierdzi inny rozmówca.
Politycy PiS zupełnie nie rozumieją też strategii celowego zaniżania frekwencji. Przedstawiciele władzy powtarzają, że w Warszawie szło około 100 000 osób. Żaden z naszych rozmówców w to nie wierzy. Szacunki są różne - od 200 000 do 350 000 manifestujących. Żaden z naszych rozmówców nie wierzy też jednak w "pół miliona uczestników", co podali organizatorzy. Twierdzą, że to "zawyżone szacunki".
- Nie wiem, kto wpadł na pomysł uderzania we frekwencję. To najgłupszy z możliwych pomysłów. Marsz był intensywnie przygotowywany przez trzy tygodnie, na koniec włączyły się inne partie opozycyjne. Spodziewaliśmy się, że frekwencja nie będzie zła - mówią nam posłowie PiS. - Lipy nie było - ucina inny rozmówca.
Czytaj więcej: