Tusk gra w grę wymyśloną przez Kaczyńskiego. I wygrywa [OPINIA]

Prawo i Sprawiedliwość skutecznie narzuca kolejne tematy debaty publicznej. Tyle że znienawidzony przez rządzących Donald "Für Deutschland" Tusk skutecznie rozbraja zastawiane pułapki, na co dowodem jest wygłoszone przez niego przemówienie w Poczdamie.

Przemówieniu Donalda Tuska przysłuchiwał się kanclerz Niemiec Olaf Scholz
Przemówieniu Donalda Tuska przysłuchiwał się kanclerz Niemiec Olaf Scholz
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/BERND VON JUTRCZENKA / POOL
Patryk Słowik

16.09.2022 | aktual.: 16.09.2022 13:57

Przemówienie Donalda Tuska w Poczdamie było bardzo dobre. Lider Platformy Obywatelskiej umiejętnie połączył wyrzuty wobec Niemiec o daleko niewystarczającą pomoc Ukrainie z potrzebą zadośćuczynienia krzywd ofiarom niemieckiego nazizmu.

- Nie ma żadnego powodu, aby Francja, Niemcy czy Włochy angażowały się w pomoc Ukrainie mniej niż USA, Polska czy kraje bałtyckie – stwierdził Tusk.

- Jeśli poczucie winy za II wojnę ma Niemców do czegoś zobowiązywać, to do pełnego zaangażowania się po stronie Ukrainy. I do uczciwego podejścia w kwestii zadośćuczynienia strat narodom, które zapłaciły największą cenę za szaleństwa nazizmu – dodał.

Było mądrze, ostro, kulturalnie oraz - co nie bez znaczenia - zwięźle.

A jeśli uznamy, że symbole mają znaczenie, to Poczdam, w którym ustalano powojenny ład, pasował do takiej przemowy idealnie.

Bez granic

O tym, że Tusk wypadł bardzo dobrze, świadczą reakcje jego politycznych przeciwników.

Przede wszystkim wymyślono kłamstwo, jakoby kanclerz Niemiec Olaf Scholz w odwecie zakwestionował nienaruszalność granic łączących Polskę i Niemcy. Filmik z takim fragmentem opublikowała TVP Info.

Scholz nic nie zakwestionował. Odwołał się za to do układu zawartego pomiędzy RFN a Polską w 1970 r. - granice są nienaruszalne. Wskazał przy tym, że ma nadzieję, iż nikt w przyszłości nie będzie tego kwestionował. Czy to była zawoalowana groźba?

Zapewne wie to tylko sam Scholz. No i, rzecz jasna, politycy obozu Zjednoczonej Prawicy, wspierani w swej narracji przez rządowe media, którzy wiedzą to lepiej nawet od samego kanclerza (warto zaznaczyć, że korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz stwierdził, iż Scholz nie groził zmianą granic, a "ktoś nie zrozumiał ani znaczenia, ani kontekstu tej wypowiedzi i rozpętał burzę").

Tusk gorszy od Ziobry

Najzabawniejsze ataki na Tuska przypuścili politycy Solidarnej Polski. Ci bowiem - w zależności od tego, który myśliciel akurat stukał w klawiaturę - uważają, że z jednej strony Tusk się dogadał z Scholzem na ustawkę, a z drugiej - że Tusk przesadził i naraził na szwank interes Polski.

Jak to się da połączyć, to wiedzą chyba jedynie ludzie, którzy na co dzień obcują z mądrością Zbigniewa Ziobry.

Przykładowo Dariusz Matecki, szczeciński radny i wpływowy działacz Solidarnej Polski, stwierdził, że kanclerz Niemiec przywołał możliwość rewizji polsko-niemieckich granic i "to jest krok za daleko Tuska".

Wychodzi więc na to, że przemówienie Tuska było dla Solidarnej Polski zbyt antyniemieckie. Trzeba przyznać, że to przezabawne. Choć z drugiej strony warto przypomnieć samego Ziobrę czy wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kaletę, którzy wielokrotnie wskazywali, że nie powinniśmy ulegać krzykom i groźbom Berlina.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bardziej przenikliwy - od swojego partyjnego kolegi Mateckiego - był Mariusz Kałużny, poseł Solidarnej Polski.

Uraczył on nas "zakulisowymi informacjami", do których dotarł. Zacytujmy w pełni to, co opublikował na Twitterze, by nie uronić ani odrobiny sensu:

"- Olaf, wszyscy w PL wiedzą o moich relacjach z Niemcami.

- To co proponujesz, Donald?

- Przyjadę i Was skrytykuję za brak pomocy Ukrainie, a jak będę premierem, to wam wynagrodzę.

- No, ale my teraz udajemy, że pomagamy Ukrainie.

- A ja udam, że was skrytykowałem".

Koniec występu, oklaski, bisy, brawa, wizyta w teatrzyku odbębniona, można iść do domu.

Jest za co chwalić

Trwa licytowanie się na to, kto skuteczniej walczy o sprawę ukraińską i kto odważniej przypomina Niemcom, że niemoralne jest unikanie odpowiedzialności za zniszczenia, których dokonali w latach 1939-1945.

Po wczorajszym przemówieniu Tuska znalazło się wielu zwolenników opozycji, którzy zakrzyknęli, że na tak bohaterski gest nie byłoby stać polityków Prawa i Sprawiedliwości.

Bądźmy sprawiedliwi: było ich stać. Mateusz Morawiecki już w lutym przekonywał kanclerza Niemiec do nałożenia na Rosję sankcji gospodarczych. Politycy PiS-u byli też szybko zarówno w Kijowie, jak i w Berlinie.

Trwa też druga licytacja: kto jest bardziej prorosyjski.

Jedni pokazują Tuska z Putinem na molo, drudzy - nagranie Jarosława Kaczyńskiego z odezwą do przyjaciół Rosjan.

Oczywiście można pokazywać w nieskończoność i jedno, i drugie, ale warto byłoby też dostrzec, że pomimo wzajemnych oskarżeń o agenturalną działalność na rzecz Kremla, polska klasa polityczna w ostatnich miesiącach zachowuje się bardzo przyzwoicie i rozsądnie.

W przeszłości zaś politycy - i Prawa i Sprawiedliwości, i Platformy Obywatelskiej, i Polskiego Stronnictwa Ludowego, i Lewicy - próbowali dogadać się z Rosją. Oczywiście, by była jasność - z różną intensywnością i różnym skutkiem.

Robienie dziś wyrzutu z powodu spotkania z Putinem czy Ławrowem jest obarczone podstawowym błędem: przyjmowaniem, że dzisiejsza wiedza i świadomość u polityków były powszechne 10, 15, 20 lat temu. A tak przecież nie było.

Narzucony temat

Prawo i Sprawiedliwość skutecznie narzuciło temat reparacji wojennych w polskiej debacie publicznej. Skutecznie też narzuca temat relacji polsko-niemieckich, które wielu Polakom mogą się nie podobać. Z jednej strony bowiem jest w wielu z nas powojenna blizna, z drugiej - uważamy, że Niemcy traktują nas z góry, a dla tamtejszych władz najważniejszy jest biznes, choćby umoczony we krwi.

Szkopuł w tym, że Prawu i Sprawiedliwości nie udaje się jak na razie zbudować obrazka, który rządząca partia chce narzucić: czyli "my walczymy o Polskę", a "oni, w tym przede wszystkim Donald Tusk, troszczą się w pierwszej kolejności o interes Niemiec".

Donald Tusk zrozumiał, że nie uniknie tematu reparacji i relacji z Niemcami. Szybko zorientował się, że mówienie, iż temat został wiele lat temu zamknięty, wywoła polityczne kłopoty dla opozycji. Wszedł więc z pełnym impetem w to, co narzucił Jarosław Kaczyński. I na polu przeciwnika radzi sobie bardzo dobrze.

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie