PolitykaTurów. Bez szans na porozumienie przed wyborami w Czechach

Turów. Bez szans na porozumienie przed wyborami w Czechach

Mimo że w poniedziałek minister klimatu Michał Kurtyka starał się przekonać do polskich racji dotyczących Turowa swojego odpowiednika w Pradze, polski rząd nie spodziewa się porozumienia z czeskimi władzami przed wyborami parlamentarnymi w tym kraju. Według informacji Wirtualnej Polski, rząd PiS miał takie sygnały otrzymać od samych Czechów. - Do co najmniej połowy października można wykluczyć "deal" - mówią nam ludzie związani z rządem. I przyznają: - Celem jest podpisanie porozumienia do listopada.

Mateusz Morawiecki z premierem Czech Andriejem Babisem
Mateusz Morawiecki z premierem Czech Andriejem Babisem
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | Thierry Monasse/REPORTER
Michał Wróblewski

Jak informowała WP, premier Mateusz Morawiecki zawiesił rozmowy na najwyższym szczeblu z premierem Czech Andrejem Babisem. Rezygnacja z uczestnictwa ze Szczytu Demograficznego w Budapeszcie, gdzie przebywa Babis, to pierwszy tak istotny sygnał ze strony szefa polskiego rządu, który nie zgadza się na żądania Czech ws. Turowa i odrzuca decyzję Trybunału Sprawiedliwości UE w tej sprawie.

Przypomnijmy: TSUE domaga się od Polski pół miliona euro za każdy dzień funkcjonowania kopalni i elektrowni Turów, która - zdaniem Czechów - dewastuje środowisko, a przy okazji życie mieszkańców Czech przy granicy z Polską. Dlatego strona polska może zostać zmuszona do przeprowadzenia reorganizacji pracy kopalni, czego domagają się Czesi. I tego mają dotyczyć negocjacje między oboma krajami. Długie i żmudne, ale niezbędne. Klimatowi rozmów nie pomagają niektóre posunięcia oby dwu stron.

Wedle polskiego rządu czeskie władze instrumentalnie rozgrywają kwestie Turowa, z powodu trwającej w Czechach kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Te odbędą się 8-9 października.

- Do tego momentu wykluczamy porozumienie, mimo toczących się rozmów między oboma stronami i naszej dobrej woli. Czesi nie będą do wyborów w swoim kraju zainteresowani rozwiązaniem problemu ani pójściem na jakiekolwiek ustępstwa. Ze strony czeskiej docierają do nas jednoznaczne sygnały w tej sprawie. Powodem jest niejasna sytuacja polityczna w Czechach i brak woli do wchodzenia głębiej w ten spór do czasu rozstrzygnięcia październikowej elekcji - mówi Wirtualnej Polsce osoba związana z rządem PiS znająca kulisy sporu.

Przedstawiciele obozu władzy ubolewają nad tym stanem rzeczy i nie ukrywają, że rozmowy z Czechami idą jak po grudzie. - W trakcie tych czteromiesięcznych negocjacji mieliśmy bardzo wiele powodów do tego, aby je zerwać przez to, w jaki sposób czeska strona do nich podchodziła - stwierdził w Polskim Radiu wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.

- Zgadzamy się, że należy przyspieszyć rozmowy ze stroną czeską ws. kopalni Turów, dlatego od środy rano nasze zespoły wracają do Pragi. Będziemy dyskutowali, zależy nam na szybkim porozumieniu - powiedział minister klimatu Michał Kurtyka po poniedziałkowych rozmowach ws. sporu wokół działalności kopalni Turów.

Turów. Nadal bez konkretów

W Wirtualnej Polsce rządową perspektywę i kulisy rozmów z Czechami opisywaliśmy w ubiegłym tygodniu. - Czesi nie tylko zagrali nieczysto. Oni nas oszukali. Uznali, że mogą wszystko, że jesteśmy w takiej sytuacji, że można przyłożyć nam pistolet do głowy. Gdy późną wiosną ugoda z Czechami w sprawie Turowa była niemal zawarta, czeski rząd nagle wycofał się ze wszystkich ustaleń. Nie jest winą premiera Morawieckiego, że w maju powiedział prawdę o stanie wówczas faktycznym, czyli - jak się wydawało - zbliżającym się zawarciu umowy z Czechami. To nie polski premier popełnił błąd, tylko Czesi zadali cios poniżej pasa - mówił nam jeden z ważnych rządowych przedstawicieli.

Strona czeska przekonuje zaś, iż było odwrotnie - i że to polski rząd lekceważył Czechów ws. Turowa. Czeskie władze - a także przedstawiciele tamtejszych mediów - twierdzą również, że sprawa kopalni w Bogatyni nie jest dominującą w kampanii parlamentarnej w Czechach. - To sprawa bardzo istotna, ale lokalna - powiedział nam czeski dziennikarz Filip Harzer.

W piątek 24 września polska delegacja pojechała do Czech na kolejną turę rozmów. Wedle naszych ustaleń, rozmowy miały bardziej na celu uspokojenie nastrojów aniżeli wypracowanie konkretów. - Nie spodziewaliśmy się niczego więcej niż czystej, dyplomatycznej kurtuazji - mówi nasze źródło. Rozmowy miały być też sygnałem do opinii publicznej, że strony polska i czeska wróciły do rozmów - choć nie na szczeblu premierowskim.

W poniedziałek 27 września do Pragi zaś pojechał minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka. Jeszcze przed spotkaniem ludzie z jego otoczenia w rozmowie z WP przyznali, że również po tej wizycie nie należało spodziewać się żadnego przełomu.

- Mamy sygnały od Czechów, że do momentu wyborczego rozstrzygnięcia w ich kraju nie mamy się spodziewać jakichś ruchów z ich strony. Po drugie, kluczowe decyzje będą zapadać na poziomie szefa rządu, a nie ministra klimatu, a premier Morawiecki jak na razie zawiesił rozmowy z premierem Babisem. Taki stan rzeczy potrwa co najmniej do października. Bacznie obserwujemy to, co dzieje się w kampanii w Czechach i jakie rozstrzygnięcia przyniosą wybory u naszych sąsiadów - mówi nam polityk z obozu władzy.

Wiele wskazuje na to, że wybory ponownie może wygrać formacja Andreja Babisa. Jeśli tak się stanie, kluczowy będzie czas, w jakim zostanie powołany nowy rząd. Z punktu widzenia Polski - im szybciej, tym lepiej. Polska bowiem już musi płacić kary nałożone przez TSUE za funkcjonowanie kopalni Turów.

- Stać nas na to, ale jeśli Czesi będą przeciągać sprawę, nasza cierpliwość też się skończy. Optymistycznie zakładamy, że możemy porozumieć się z naszymi czeskimi partnerami do listopada - ostrożnie szacuje nasz rozmówca z rządu.

- Mieliśmy długie spotkanie ze stroną czeską, przedstawiliśmy naszą propozycję. Uważamy, że nie ma na co czekać. Od środy rano nasze zespoły wracają do Pragi, gdzie będziemy dyskutować - przekazał Michał Kurtyka.

Spór o Turów. Polska delegacja w Czechach

- W czasie poniedziałkowych rozmów ze stroną czeską ws. sporu wokół działalności kopalni w Turowie strona polska przedstawi propozycję mechanizmów rozwiązywania konfliktów - mówił w Pradze jeszcze przez kolejną rundą negocjacji minister klimatu Michał Kurtyka.

- Chcemy, aby elementem polskiej oferty rozwiązania sporu wokół działalności kopalni w Turowie były stabilne, długofalowe mechanizmy rozwiązywania konfliktów wokół tego kompleksu przemysłowego - oświadczył Kurtyka. Jak dodał, "chcemy, żeby dialog, ekspertyza, przejrzystość były słowami-kluczami, które będą pozwalały w długim okresie spowodować, że ten konflikt będzie wytłumiony".

Minister zaznaczył, że jest to "bardzo konkretną oferta wsparcia bezpieczeństwa ekologicznego dla mieszkańców regionu". - To jest gwarancja dodatkowych inwestycji i gwarancja, że będą w stanie zabezpieczyć się przed tymi okolicznościami, których chcieliby uniknąć, a które, jak wierzymy, wspólnie dzięki konkretnej propozycji, przedstawionej przez stronę polską jesteśmy w stanie rozwiązać - powiedział Kurtyka.

Sondaż dla WP. Spór o kopalnię Turów. Wiemy, co sądzą Polacy

Pod koniec maja Trybunał Sprawiedliwości UE zobowiązał Polskę do natychmiastowego wstrzymania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Tym samym TSUE zastosował tzw. środek tymczasowy, przychylając się do argumentacji czeskich wnioskodawców. Zdaniem Pragi Polska nie spełnia postulatów dotyczących ochrony środowiska, a dalsze wydobycie uderza w ochronę obywateli Republiki Czeskiej.

Kilka dni później premier Mateusz Morawiecki poinformował, że Czechy zgodziły się wycofać wniosek do TSUE. Informację tę niemal natychmiast zdementował szef czeskiego rządu Andrej Babisz.

Polska od czterech miesięcy decyzji TSUE nie wykonała, a pat w sprawie nieprzerwanie trwa.

- Na tym etapie Polska nie płaci żadnych kar z tego powodu. Polska nie ma zamiaru płacić tych kar również dlatego, że zamierzamy podjąć kolejne kroki procesowe w tej sprawie - tłumaczył w czwartek Konrad Szymański, minister ds. Unii Europejskiej.

O to, jak sprawę Turowa oceniają Polacy, pracownia United Surveys zapytała na zlecenie Wirtualnej Polski.

Najwięcej ankietowanych - 38,3 proc. - odpowiedzialnością za kryzys ws. Turowa obarcza stronę polską. Z kolei według 32,5 proc. respondentów winę za spór ponosi Trybunał Sprawiedliwości UE.

Najmniej badanych (11,9 proc.) wskazało stronę czeską. 17,3 proc. pytanych nie ma w tej kwestii zdania.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1768)