"Tu‑154 bombowcem? To paranoja ignoranta"
To chyba jakaś paranoja, wywody totalnego ignoranta - tak o słowach Jarosława Kaczyńskiego na temat katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr inż. pilot Juliusz Werenicz, były szef zespołu wojskowych pilotów doświadczalnych i były szef komisji badania wypadków lotniczych w lotnictwie cywilnym.
08.09.2010 | aktual.: 08.09.2010 16:48
Prezes Prawa i Sprawiedliwości w wywiadzie udzielonym portalowi Blogpress.pl na temat katastrofy pod Smoleńskiem mówił m.in., że "Tu-154 to w istocie przerobiony bombowiec" i "brzoza o średnicy 40 centymetrów nie powinna mu urwać skrzydła".
Były szef zespołu wojskowych pilotów doświadczalnych i były szef komisji badania wypadków lotniczych dr inż. pilot Juliusz Werenicz określa słowa Jarosława Kaczyńskiego jako "wywody totalnego ignoranta". Wg eksperta TU-154 to nie żaden przerobiony bombowiec.
- Pracuję w lotnictwie 40 lat i nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Co ma wspólnego Tu-154 z bombowcem to nie wiem. Totalny ignorant z dziedziny lotnictwa może i rower nazwać pojazdem bojowym, jak położy na nim karabin. To są jakieś chore wyobrażenia. Tu-154 to raczej kopia boeinga 727, a nie żadnego bombowca - mówi.
Komentując słowa szefa PiS, który stwierdził, że "brzoza o średnicy 40 centymetrów nie powinna Tu-154 urwać skrzydła", dr inż. pilot Werenicz jest zdania, że jest to ocena totalnego dyletanta. I przypomina, że uderzenia o drzewa wielokrotnie niszczyły samoloty pasażerskie. Były przypadki, że nawet samoloty o dużo mocniejszej konstrukcji ulegały zniszczeniu w takiej sytuacji.
- Oczywiście znam samoloty, które kosiły drzewa. Ale były to samoloty szturmowe Ił-10 z czasów II wojny światowej, które miały płyty pancerne w skrzydłach, a nie delikatne, subtelne pasażerskie samoloty z aluminiowymi skrzydłami takie jak Tu-154 - dodaje.
Jarosław Kaczyński mówił również, że pojawia się pytanie, dlaczego katastrofa przyniosła tak tragiczne skutki. Jego zdaniem część ludzi można było uratować. Według dr. inż. pilota Werenicza takie oceny są wyjątkowo głupie i niepoważne. - Osądzanie takich rzeczy jest dla mnie przerażające. To są tzw. bolszewickie demagogie – bo nikt nie jest w stanie przewidzieć, co się będzie działo po zderzeniu samolotu z drzewami, czy z ziemią – tłumaczy.
Pytany czy piloci mogli być wprowadzeni w błąd przez rosyjskich kontrolerów - jak to sugerował szef PiS – odpowiada znowu, że taką opinię mógł wyrazić tylko ignorant. Zdaniem eksperta kontroler mógłby wprowadzić pilotów w błąd tylko w jednym przypadku – gdyby podał błędne ciśnienie panujące na poziomie lotniska. - Tylko wtedy można by było mówić, że kontroler wprowadził w błąd załogę samolotu. Ale z tego co wiem, 10 kwietnia ciśnienie zostało podane idealnie – mówi.
Paulina Piekarska, Anna Kalocińska, Wirtualna Polska