"Trzeba zdecydować o dalszym wydobyciu węgla w "Halembie" "
Odpowiedzialny za górnictwo wiceminister
gospodarki Paweł Poncyliusz zapowiedział, że trzeba będzie
zdecydować o dalszym wydobyciu węgla w kopalni "Halemba", w której
w wyniku wybuchu metanu zginęło we wtorek co najmniej ośmiu
górników.
22.11.2006 | aktual.: 22.11.2006 10:05
Na pewno będziemy musieli wrócić do tematu bezpieczeństwa w "Halembie", i tego czy warto na poziomie ponad tysiąca metrów eksploatować (węgiel) zdając sobie sprawę, że co roku mamy w tej kopalni poważne wypadki - powiedział w radiowych "Sygnałach Dnia" wiceminister gospodarki.
Dodał, że jest to problem tzw. podpokładów, czyli eksploatacji poniżej dna szybu, którym przepływa powietrze lub transportuje się węgiel.
Poncyliusz zapewnił, że nawet jeśli zapadłaby decyzja o zamknięciu kopalni niebezpiecznych z powodu występowania metanu, "których jest kilka", to nie wiązałoby się to z redukcją zatrudnienia, bo "zaczyna brakować ludzi". Zwrócił jednak uwagę na dylemat, polegający na tym, że z metanem współwystępuje najbardziej wartościowy węgiel.
Wiceminister dodał, że 15 górników spośród tych, którzy znaleźli się w rejonie wybuchu w "Halembie" nie było pracownikami tej kopalni. W jego opinii, wszyscy zatrudnieni dziś w niebezpiecznych kopalniach znaleźliby zatrudnienie w innych, bezpieczniejszych.
Poncyliusz zapewnił, że podjęto wszelkie środki ostrożności i przygotowano "bardzo szczegółowe procedury" zanim posłano na dół ekipę, która miała zdemontować sprzęt o wartości ok. 70 mln zł pozostawiony w zamkniętej już od sierpnia części kopalni.
Trafił się pech - zaczął wydobywać się metan - powiedział wiceminister, który we wtorek wieczorem był w Rudzie Śląskiej. To jest natura i nie ma żadnego wzoru matematycznego, który by pozwolił przewidzieć kiedy nastąpi wybuch metanu, pożar, tąpniecie i wiele innych zagrożeń - dodał.
Poncyliusz podkreślił, że robi się wszystko, żeby zminimalizować liczbę tego typu wypadków. Zwrócił uwagę, że czujniki wykrywające obecność metanu w "Halembie" działały, a przygotowane procedury były przestrzegane, dzięki czemu część z 31-osobowej grupy zdążyła się ewakuować. Dodał, że nawet te osoby które zginęły, znajdowały się już w drodze do bezpieczniejszego rejonu.