Donald Trump zapowiedział możliwość przekazania Ukrainie pocisków Tomahawk. Według prezeski Centrum Stosunków Międzynarodowych dr Małgorzaty Bonikowskiej prezydent USA weryfikuje swoje podejście do Rosji. - Mówiąc krótko, Donald Trump się rozczarował - ocenia ekspertka.
W ostatnich dniach prezydent USA Donald Trump poinformował, że zapadła wstępna decyzja o przekazaniu Ukrainie pocisków manewrujących Tomahawk. Broń może radykalnie zmienić sytuację na froncie, umożliwiając Ukraińcom uderzenia w rosyjską infrastrukturę krytyczną daleko w głąb terytorium przeciwnika.
Dr Małgorzata Bonikowska, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, w programie "Newsroom" WP tłumaczy, że decyzja Trumpa może być częścią szerszej zmiany w jego myśleniu o relacjach z Rosją.
- Myślę, że Donald Trump weryfikuje swoje podejście do Rosji. On ewidentnie widzi, że nie wychodzi mu strategia, którą przyjął na samym początku, czyli taka pojednawcza wobec Rosji, wyciągając rękę, budująca dobrą atmosferę rozmowy. (...) I mówiąc krótko, Donald Trump się rozczarował - stwierdza ekspertka.
Prezydent USA wciąż ma problem z jednoznacznym określeniem swojego stanowiska wobec wojny w Ukrainie. - On próbuje wymyślić coś, co przyniesie skutek. Bo z jego punktu widzenia najważniejsze jest dowiezienie rozejmu w Ukrainie, bo on to obiecał. (...) Ma aspiracje, żeby dostać Nagrodę Nobla - zaznacza dr Bonikowska.
Ekspertka dodaje, że "Trump sam nie wie, czy teraz ostrzej zagrać", bo każde zaostrzenie relacji z Rosją byłoby dla niego niekomfortowe politycznie - ze względu na konieczność odróżnienia swojej postawy od tej reprezentowanej przez poprzednika Joe Bidena.
Jednocześnie decyzja o przekazaniu takiego uzbrojenia rodzi poważne obawy w Waszyngtonie i stolicach europejskich. - Czego się obawia strona amerykańska? Oczywiście eskalacji - podkreśla ekspertka.
Jej zdaniem, Putin "ewidentnie prowokuje Zachód, testuje, ale także próbuje wciągnąć go w większe zaangażowanie po to, żeby być może eskalować".
Przekazanie Ukrainie amerykańskich Tomahawków mogłoby być - jak ocenia dr Bonikowska - punktem zwrotnym. Broń ta umożliwiałaby "punktowe ataki na terytorium Rosji, w rurociągi, w ropociągi, w elektrownie, w infrastrukturę kolejową", czyli w cele gospodarcze kluczowe dla utrzymania rosyjskiej machiny wojennej.
- Rosja mogłaby być bardziej skłonna do rozmów o rozejmie wtedy, kiedy będzie miała poczucie, że nie jest w stanie tej wojny wygrać, a obecnie ewidentnie takiego poczucia nie ma - podsumowuje dr Bonikowska.