Trump nazwał Amerykę "śmietnikiem świata". Chce odsyłać imigrantów
W czwartek w Georgii na wiecu wyborczym pojawili się wiceprezydent Kamala Harris, były prezydent Barack Obama oraz piosenkarz Bruce Springsteen. Donald Trump, natomiast, prowadził swoją kampanię w Arizonie i Nevadzie, gdzie stwierdził, że Ameryka przez nielegalnych imigrantów stała się "śmietnikiem dla świata".
Harris przemawiała na uniwersyteckim stadionie futbolowym w Clarkson, przedmieściach Atlanty. Przedstawiła wybór stojący przed Amerykanami jako decyzję pomiędzy jej walką o prawa obywateli a autorytarną wizją Trumpa.
- Wyobraźcie sobie Gabinet Owalny za trzy miesiące(...). Będzie w nim albo Donald Trump, duszący się tam ze swoją listą wrogów, albo ja, odhaczająca punkty na mojej liście rzeczy do zrobienia. Wy macie moc, by powziąć tę decyzję - powiedziała Harris. Przytoczyła również doniesienia, że rywal twierdził, iż "Hitler robił też dobre rzeczy".
Wśród mówców przed wystąpieniem Harris znaleźli się Barack Obama oraz Bruce Springsteen. Obama nawiązał do niedawnej wizyty Trumpa w McDonald's, gdzie smażył frytki dla wybranych klientów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosja pokłada nadzieję w Trumpie. "Liczą, że uda się zmusić Ukrainę do kapitulacji"
- Ona (Harris - przyp.red.) wychowała się w rodzinie z klasy średniej. Pracowała w McDonaldsie, by pokryć swoje wydatki. Nie musiała udawać, że tam pracuje, kiedy było zamknięte, by móc sobie zrobić tam zdjęcie - mówił Obama. Springsteen natomiast stwierdził, że popiera Harris, bo "chce prezydenta, który czci konstytucję" i "kandyduje na prezydenta, by nie być amerykańskim tyranem".
Ameryka "śmietnikiem świata"?
Donald Trump wystąpił w czwartek na wiecach w Tempe – aglomeracji Phoenix oraz w Las Vegas w Nevadzie. Skupił się na tematyce imigracji i planach masowej deportacji milionów nielegalnych imigrantów. Podkreślił, że Ameryka, przyjmując imigrantów, staje się "śmietnikiem dla świata".
Kandydat Republikanów zapowiedział wykorzystanie ustawy z 1798 r. dotyczącej deportacji obywateli wrogich krajów, aby usunąć z Ameryki cudzoziemskich przestępców, nazywając ich "zwierzętami".
- Muszę cofnąć się duży szmat czasu do 1798 r. Wtedy rządzili tym krajem trochę twardziej. Dziś wszystko jest takie politycznie poprawne. Walczą mocniej o przestępców, niż o ludzi, którzy zostali zamordowani - ci głupi politycy - narzekał Trump.
Trump ponownie nazwał prasę "wrogami ludu", co jest znane z jego pierwszej kadencji. - To są źli ludzie (...) To są wrogowie ludu. Mówili mi, żebym tego nie mówił. Oni są wrogami ludu, ale mam nadzieję, że pewnego dnia już nie będą - powiedział.