WOŚP, atak na prezydenta Pawła Adamowicza: W Gdańsku nie było Światełka
Na Targu Węglowym w Gdańsku włączone są jeszcze światełka świąteczne, stoi karuzela, małe budki sprzedawców z Jarmarku Bożonarodzeniowego. Tuż obok rozstawiona scena na Światełko do Nieba, punkt kulminacyjny finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy. O 19:55 na scenę wtargnął nożownik i zaatakował prezydenta Pawła Adamowicza.
Atakujący przez kilkanaście sekund wykrzykiwał do mikrofonu, że niesłusznie skazany przebywał w więzieniu, dlatego ugodził Adamowicza. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że mężczyzna miał na sobie plakietkę z napisem MEDIA. Dopiero po ataku został obezwładniony i powalony na scenę, zaczęto kilkunastominutową reanimację prezydenta, potem przewieziono go do szpitala.
Koncert przerwano, zszokowani ludzie zaczęli się rozchodzić.
- Ale nie było paniki. Nie. Wszyscy powoli i spokojnie zaczęli odchodzić - mówi mi młoda dziewczyna. Tego wieczoru była z rodzicami na Targu, by zobaczyć Blue Cafe, gwiazdę wieczoru.
- To miał być mój pierwszy raz na Światełku - mówi mi starszy pan - Chciałem tu przyjechać, chociaż miało nie być fajerwerków. Ale nie było Światełka...
Za nami ekipa techniczna rozbiera rusztowania billboardu, rozmontowuje scenę.
Wszyscy są zszokowani, powtarzają sobie informacje, które co chwila do nas docierają: nożownik na oczach wszystkich zaatakował prezydenta, reanimowali go kilkanaście minut, zanim zabrał go ambulans.
Na miejscu jest niemal setka osób we fluorescencyjnych kamizelkach z nazwą firmy ochroniarskiej Tajfun. To oni po ataku rozstawili bramki kilkaset metrów od sceny. Rozmawiam z dwiema dziewczynami, około dwudziestoletnimi, pytam o to, kiedy ludzie zaczęli być wyprowadzani z placu, kto miał dostęp do wejścia na scenę. Nagle się peszą i mówią, że mają "zakaz przekazywania informacji na temat zdarzenia".
O wiele bardziej rozmowni są sprzedawcy z pobliskich budek z jedzeniem.
- Tyle ochrony, tyle uzbrojonych funkcjonariuszy pod sceną! A żaden nie zareagował! - mówi mi wzburzona kobieta ze stoiska. - A to trochę trwało, powinni szybko Adamowicza zabrać.
Osób na Targu z każdą minutą robi się mniej, nawet młodzi ludzie we fluorescencyjnych kamizelkach zbierają się i idą skończyć ten dyżur, którego pewnie nie zapomną do końca życia.