Jacek Karnowski: Nie należy straszyć uchodźcami. Mamy sytuację bez wyjścia
Pomorscy samorządowcy zaapelowali, by gminy przyjmowały po jednej rodzinie uchodźców z Afganistanu. - Potrzebna jest zmiana nastawienia do uchodźców i imigrantów. Nie należy nimi straszyć - mówi w rozmowie z WP prezydent Sopotu Jacek Karnowski. O sytuacji na granicy z Białorusią mówi wprost: "to niehumanitarne, antychrześcijańskie i antysolidarnościowe".
26.08.2021 20:19
Rafał Mrowicki, Wirtualna Polska: Jakie są ustalenia dot. sytuacji na granicy po spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego?
Jacek Karnowski, prezydent Sopotu: Rząd przedstawił dokument "Polityka migracyjna Polski - kierunki działań na lata 2021-2022". W przyszłym tygodniu ma się w tej sprawie spotkać zespół roboczy Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, o co prosiliśmy jako samorządowcy. Widać, że w rządzie jest zmiana podejścia go migracji. Zauważone są potrzeby migracji do Polski ze względów gospodarczych, o czym od lat mówili pracodawcy. Polska straciła sporo ludności, która emigrowała z Polski. Podczas spotkania w przyszłym tygodniu omówimy liczne postulaty do tego dokumentu. Uważam, że to dobra podstawa do rozmów.
Co on zakłada?
Zakłada, że trzeba zmienić procedury, które obecnie są zbyt powolne. Zauważa konieczność dokształcenia nauczycieli, choć nie widzi potrzeb dodatkowych lekcji języka polskiego. Dokument odnosi się też do repatriacji. Widzi potrzebę dyskusji oraz dodatkowych działań. We wtorek rozmawiałem z ministrem Michałem Dworczykiem. Przekazał mi, że w zespole roboczym wezmą udział wiceszefowie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji: Paweł Szefernaker i Bartosz Grodecki.
Z prezydentami Gdańska i Gdyni oraz marszałkiem województwa pomorskiego apelował pan o przyjmowanie przez gminy rodzin uchodźców. Jak pan to sobie wyobraża?
Trzeba przede wszystkim przyspieszyć procedury. One powinny być zdecentralizowane i przesunięte z ministerstwa na wojewodów. Potrzebna jest zmiana nastawienia do uchodźców i imigrantów. Nie należy nimi straszyć. Trzeba mówić, że migracja jest czymś naturalnym. Uchodźstwo było, jest i będzie. Nie należy tych ludzi izolować i piętnować, tylko włączyć do społeczeństwa. Potrzebna jest zmiana mentalna, szczególnie po tym jak 6-7 lat temu straszono nas uchodźcami.
Ważne są kwestie finansowe. Są miasta, które poradzą sobie z remontem mieszkań dla uchodźców czy ze zwiększonymi kosztami pomocy społecznej, ale niektóre nie. Rządowe wsparcie remontów mieszkań, tak jak w przypadku repatriacji, może być zachętą do przyjmowania uchodźców. Konieczne jest wsparcie nauczania języka polskiego. Gdy organizujemy kursy polskiego, to miejsca znikają błyskawicznie. Niedawno musieliśmy sprowadzić nauczycielkę języka polskiego z Białorusi. Przy tak niskiej subwencji edukacyjnej zwiększenie środków na nauczanie języka polskiego jest bardzo potrzebne.
Widzi pan potrzebę wsparcia rządu dla samorządów, które miałyby przyjmować uchodźców?
Oczywiście, że tak. Finanse samorządów są teraz w złym stanie. Koszt finansowania oświaty jest po stronie rządu. Ważny jest projekt budowy mieszkań komunalnych, który jest wspierany przez rząd. Warto pomyśleć, by dać pieniądze na budowę kilku mieszkań więcej czy na pomoc społeczną.
Jaki jest odzew na ten apel ze strony samorządów mniej zamożnych i liberalnych niż Trójmiasto?
Jest zainteresowanie. We wtorek mieliśmy spotkanie stowarzyszenia Samorządy dla Polski na Pomorzu. Jest chęć ze strony mniejszych samorządów. Musimy tu popularyzować doświadczenia gdańskie, sopockie, białostockie, lubelskie, warszawskie i innych miast. Trzeba zbudować wspólny model.
Mówi pan o potrzebie zmiany nastawienia do migrantów. Wciąż widać do nich sporą niechęć.
Tutaj powinniśmy starać się mówić jednym głosem jako politycy, niezależnie od opcji politycznych. Polacy byli długo przychylni wobec imigrantów, potem był pik nieprzychylności i teraz w pewnym stopniu to wróciło. To wymaga wspólnej pracy rządzących, opozycji, samorządów i Kościoła. Trzeba mówić o powinnościach wynikających z chrześcijaństwa i etosu Solidarności. Polacy są nacją, która w ciągu wieków mocno przemieszczała się po świecie. Trzeba też wymagać tu pewnego poszanowania. Imigranci z Białorusi czy Ukrainy i Kazachstanu różnią się od imigrantów z Afganistanu.
Jakie działania już teraz podejmuje Sopot?
W Sopocie mamy swoje biuro, które pomaga migrantom. Jest specjalny zespół, skierowany do pomocy. Parę dni temu jako drużyna urzędu miasta graliśmy w piłkę z drużyną migrantów z Białorusi. Byliśmy zdziwieni, że mieli więcej kibiców. W Sopocie działa sporo organizacji pozarządowych, które pomagają imigrantom. Przygotowaliśmy dwa hostele dla Białorusinów. W jednym oni sami są gospodarzami.
Przeznaczyliśmy pięć mieszkań dla rodzin imigrantów. Związek Polaków na Białorusi dostał od nas lokal na biuro. Dziennikarz Andrzej Pisalnik może tu prowadzić redakcję. Mówimy o popularyzacji tych działań, bo każdy ma ograniczone możliwości. Mniejsza gmina pomogłaby jednej rodzinie, a większe miasta kilku rodzinom. Myślę, że byśmy się z tym wtedy uporali. Nie można robić gett, tak jak to było we Francji, tylko należy rozpraszać tych ludzi jak w Skandynawii. W środę w Sopocie była demonstracja w obronie Polaków więzionych na Białorusi, jak Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys.
Sopot kilka lat temu apelował do rządu o możliwość przyjęcia dzieci z syryjskiego Aleppo.
Odzew ze strony rządu był… ale był to niestety hejt! Odezwał się do nas tylko biskup Krzysztof Zadarko. Nie uzyskaliśmy wtedy zgody rządu. W tej chwili mamy jednak sytuację bez wyjścia. Pierwsza fala migracji, kilka lat temu, została zignorowana systemowo. Odpowiedzią na obecną falę migracji może być polityka migracyjna rządu, która powstała na bazie doświadczeń z migrantami z Białorusi. Jako Polska musieliśmy uratować kilkuset obywateli Afganistanu, którzy współpracowali z Polską. Myślę, że to też mogło wpłynąć na zmianę myślenia władzy.
Jak pan ocenia to, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej? Pańskim zdaniem służby mundurowe działają tu dobrze, czy jednak powinny dopuszczać pomoc do uchodźców po drugiej stronie granicy?
To wykorzystywanie służb mundurowych do celów politycznych. Robienie sobie tam zdjęć przez ministrów i wmontowywanie tych ludzi w politykę to brak humanitaryzmu. Można było podać pomoc tym biednym ludziom, zamiast robić medialną szopkę. Niepojęte jest to, że nie dopuszcza się do tych ludzi lekarzy czy pomocy żywnościowej. To niehumanitarne, antychrześcijańskie i antysolidarnościowe. Robi to złą robotę wewnętrznie i fatalne wrażenie na arenie międzynarodowej.
Mundurowi powinni dopuścić do tych ludzi pomoc ze strony lekarzy lub polityków opozycji?
Absolutnie powinni dopuścić. Powinni też wytłumaczyć politykom rządzącym, że robią źle.
Jak pan ocenia oświadczenie Donalda Tuska, który mówi o konieczności ochrony granic oraz proponuje spotkanie liderów politycznych ws. pomocy humanitarnej uchodźcom.
Myślę, że Donald Tusk mówi to, co mówią Unia Europejska i Konwencja Genewska. Ważna jest pomoc ludziom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji i którzy być może zostali wprowadzeni w błąd przez Łukaszenkę. Cieszę się, że opozycja nie schowała głowy w piasek. Mam na myśli działania posłów, pani wicemarszałek z Lewicy czy właśnie Donalda Tuska.