Tragedia pacjentów. Brakuje pieniędzy na leczenie najciężej chorych [OPINIA]
Nowi pacjenci, u których zdiagnozowano stwardnienie rozsiane (SM) lub rdzeniowy zanik mięśni (SMA), nie mieli gwarancji leczenia, bo wyczerpały się kontrakty z NFZ. Poinformowały o tym kierownictwo Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie i Polskie Towarzystwo Neurologiczne. To najgorsza informacja, jaką można sobie wyobrazić w systemie ochrony zdrowia. I kolejny pożar, który gasić musiała szefowa resortu zdrowia.
Kto czytał moje opinie, ten wie, że zazwyczaj pozytywnie oceniałem dotychczasową działalność ministry zdrowia Izabeli Leszczyny. Być może dlatego, że nie miałem wielkich oczekiwań i pamiętałem, że nikt nie chciał objąć tego resortu. Czas jednak powiedzieć jednoznacznie: albo Leszczyna błyskawicznie odnajdzie swoją czarodziejską różdżkę i znajdzie pieniądze na leczenie ciężko chorych ludzi, albo niech poda się jak najszybciej do dymisji.
Wołanie o pomoc
Fakt, że zabrakło - nawet na chwilę - środków na leczenie ludzi z SM i SMA to skandal nad skandale. Na myśl o tym, jak państwo traktuje tych ludzi, nasuwają się jedynie niecenzuralne słowa. I nie zmienia tego nawet błyskawiczna gwarancja szefowej Ministerstwa Zdrowia oraz jej zapowiedź, że Narodowy Fundusz Zdrowia zapłaci za leczenie pacjentów ze stwardnieniem rozsianym w ramach programu lekowego. Bo gdyby nie apel i fala oburzenia, nie byłoby reakcji. Poszukiwanie pieniędzy zaczyna się wtedy, gdy pożar zajmuje już cały dom.
- Niestety, pacjenci zdiagnozowani w ostatnim kwartale tego roku nie otrzymają leczenia, ponieważ ośrodki neurologiczne zrealizowały już kontrakty na programy lekowe, a NFZ zapowiedział, że nie zapłaci za leczenie pacjentów nadplanowych. To oznacza, że do końca roku nie mamy możliwości kwalifikowania do programów lekowych nowo zdiagnozowanych pacjentów. To samo dotyczy pacjentów pediatrycznych, którzy skończyli 18 lat i powinni przejść z leczenia w ośrodkach neurologii dziecięcej do ośrodków dla dorosłych - powiedziała publicznie prof. Iwona Kurkowska-Jastrzębska, kierownik II Kliniki Neurologicznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, wybitna polska lekarka.
Było to błaganie o pomoc pacjentom, których polskie państwo niemal porzuciło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co gorsza, porzuciłoby tych, którym można by realnie pomóc. Lek na SMA, podawany w ramach programu lekowego, ma to do siebie, że - odpowiednio wcześnie podany - hamuje rozwój choroby. Pozwala też nie zażywać innych leków do końca życia.
Polskie państwo działa więc teraz nie tylko patologicznie, lecz także krótkowzrocznie: jeśli nie ma pieniędzy na podawanie leków teraz, to w niedalekiej przyszłości będzie trzeba wydać jeszcze więcej pieniędzy na znacznie poważniejsze i droższe leczenie ludzi, u których rdzeniowy zanik mięśni się rozwinie. Stracą więc i obywatele zdrowie, i budżet państwa pieniądze.
To byłaby jakaś niewyobrażalna tragedia. Polscy obywatele mogli być niepełnosprawni, bo zabrakło środków na leczenie, które z powodzeniem można stosować i które co do zasady jest finansowane.
Polityczne bzdury
A politycy, jak to politycy, pokłócą się jedynie o to, czyją winą jest taki stan rzeczy. Izabela Leszczyna już wielokrotnie podkreślała, że niedostatki w kasie Narodowego Funduszu Zdrowia to efekt nieodpowiedzialnych rządów Prawa i Sprawiedliwości. PiS z kolei zarzuca Koalicji Obywatelskiej i Izabeli Leszczynie, że jeszcze do zeszłego roku nie było takiego dramatu w szpitalach. Zaraz też zapewne KO wskaże, że podawanie drogiego leku na SMA dzieciom to przecież decyzja podjęta za rządów PiS.
Tyle że naprawdę te kłótnie, gdy dotyczą ludzkiego życia, są niesmaczne. Najczęściej bowiem nic z nich nie wynika, poza tym że jeden polityk z drugim poczują się wspaniale, gdy dobrze "zaorają" rywala. Czy to pomaga ciężko chorym odprawianym z kwitkiem w szpitalach? Nie pomaga.
Fakt jednocześnie jest taki, że dziś rządzi obecna koalicja, a resortem zdrowia zarządza Izabela Leszczyna. Nie powinna być zaskoczona wyzwaniami finansowymi w NFZ, bo przecież prezes NFZ, Filip Nowak, został z czasów PiS. Nowak sam firmował te decyzje poprzedników, które dziś Leszczyna krytykuje. Skoro więc minister pozostawia prezesa na stanowisku, niech jednocześnie nie używa argumentu, że się czegoś zrobić nie da.
Mówmy wprost - nie ma znaczenia, skąd Izabela Leszczyna znajdzie pieniądze na leczenie ludzi z SM i SMA. Jak dla mnie może te miliony zł wykopać z ziemi, może przekonać Donalda Tuska, by ograniczyć dotację na media publiczne i przeznaczyć te pieniądze na leczenie ludzi, może przekonać ministra finansów Andrzeja Domańskiego, by pogłębić deficyt. Można też rozwiązać Polską Fundację Narodową, która miała być zlikwidowana, a teraz, po wyborach, jednak już ma pozostać, tylko że ze zmienionymi ludźmi na stanowiskach.
Jest mi wszystko jedno, skąd Izabela Leszczyna weźmie pieniądze.
Musi je wziąć, musi zażegnać ten kryzys, nie może pozwolić, aby bezduszność państwa przełożyła się na niepełnosprawność i śmierć obywateli.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski