PolskaTradycyjny dzień żartów i psot

Tradycyjny dzień żartów i psot

Żartów młodzieży mogą spodziewać się mieszkańcy tych miejscowości, gdzie są skupiska staroobrzędowców - jednej z najmniejszych grup
religijnych w Polsce - dla których 5 stycznia jest tradycyjnym
dniem psot i wróżb, w przeddzień wigilii świąt Bożego Narodzenia,
według kalendarza juliańskiego.

05.01.2005 | aktual.: 05.01.2005 16:11

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Staroobrzędowcy obchodzą te święta w tym samym czasie co prawosławni i wierni innych obrządków wschodnich.

Tradycja wróżenia wśród młodych wyznawców zanika, częściej spotyka się robienie psot przez młodzież - powiedziała Katarzyna Sokołow ze wsi Bór k. Augustowa. Na Suwalszczyźnie skupiska staroobrzędowców są największe w kraju.

Dzień czynienia psot nazywamy jest przez staroobrzędowców "kuciejnikiem". Zdarza się wtedy malowanie pastą szyb w oknach, wyciąganie z obejść furmanek, zdejmowanie furtek i zamykanie domowników. Katarzyna Sokołow przyznaje, że rok wcześniej rzeczywiście doszło we wsi do sytuacji, że sąsiadom zdjęto bramę i zaniesiono pod wiejską świetlicę. Zdarzyło się też tak, że komuś na dach szopy wniesiono taczkę.

Duchowni tego Kościoła mówią, że to tradycja świecka, nie kanoniczna i wynika być może z tego, że okres Bożego Narodzenia jest czasem przebaczania, więc psoty tuż przed świętami łatwo idą w zapomnienie.

Dawniej w społeczności staroobrzędowców zabaw związanych z tym dniem było bardzo wiele. Po wsiach chodziły grupy młodzieży, które np. chowały sanki, a nawet wykopywały płoty. Tradycyjnie lano wosk, liczono sztachety (parzysta liczba wróżyła rychłe zamążpójście). Panny podsłuchiwały też pod oknami, by poznać imię swego przyszłego męża. Pod filiżanki chowano różne przedmioty, by poznać przyszłość, a pod poduszki - karteczki z imionami chłopców.

Wróżenie jest już zapomnianą tradycją, która zachowała się tylko u niewielu najstarszych wyznawców religii - uważa Sokołow.

W zwyczaju staroobrzędowców nie ma bożonarodzeniowych kolędników. Odpowiednikiem kolędowania było tzw. "maśleńku" w ostatnią niedzielę przed Wielkim Postem. Niegdyś młodzież w przebraniu chodziła po wsi (młode kobiety przebierały się za Cyganki), zbierając datki i prezenty. Potem u najuboższych gospodarzy przygotowywano przyjęcie, a to, co z niego zostało pozostawiano im.

Ocenia się, że w Polsce jest już tylko ok. 1-2 tys. staroobrzędowców, potomków ruchu, który w prawosławiu rosyjskim pojawił się w XVII wieku. Najstarsi, zamieszkujący w niewielkich miejscowościach, wciąż prowadzą surowy tryb życia, dopasowany do zmieniających się pór roku. Nie piją alkoholu, a nawet mocnej herbaty, nie palą tytoniu.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)