To początek destrukcji. Ekspert wskazuje, jaki będzie kolejny cel Rosji
Nie milkną echa zamachu Rosji, w wyniku którego wysadzona została zapora na Dnieprze w rejonie Nowej Kachowki. Zdaniem fińskiego eksperta w dziedzinie międzynarodowego zarządzania kryzysowego, to dopiero początek destrukcyjnych działań Moskwy.
Skala zniszczeń po wysadzeniu zapory elektrowni w Nowej Kachowce na Dnieprze w obwodzie chersońskim jest ogromna. Pod wodą znalazło się ponad 20 miejscowości po obu stronach rzeki. Miejscowa ludność i zwierzęta mierzą się z ogromną powodzią, co dobitnie widać na nagraniach umieszczonych w internecie.
Tylko według szacunków Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS), do wtorkowego popołudnia z rejonu zachodniego brzegu Dniepru ewakuowano ponad 1,3 tys. osób. Zalanych i podtopionych zostało tam niemal 300 domów.
Zdaniem fińskiego eksperta w dziedzinie międzynarodowego zarządzania kryzysowego, dr. nauk politycznych Timo Hellenberga, to dopiero początek destrukcyjnych działań rosyjskich wojsk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapora w Kijowie następnym celem?
Niszcząc zaporę elektrowni wodnej w Nowej Kachowce, Rosja dała wyraźny sygnał, że jest gotowa zrobić wszystko, by osiągnąć swoje cele na Ukrainie - ocenia dr Timo Hellenberg.
Zdaniem fińskiego eksperta nie był to przypadkowy atak w akcie desperacji, a celowe i świadome zagranie Moskwy. Jak mówi w rozmowie z helsińskim "Iltalehti", kolejne tego typu sabotaże są bardzo realne. Hellenberg - który w 2012 roku był członkiem grupy roboczej Narodowego Instytutu Strategii Ukrainy, kiedy to prowadzone były ćwiczenia na wypadek zamachu na zaporę w Kijowie - uważa, że to właśnie ona może stać się następnym celem.
- Gdy zapora pęknie, dojdzie do całkowitej katastrofy w obwodzie kijowskim, zwłaszcza w południowych dzielnicach. Połowa miasta, w tym lotnisko, znajdą się pod wodą - mówi dr nauk politycznych.
Według Hellenberga od dawna wiadomo, że zapory są jedną z większych słabości Ukrainy, dlatego teraz ryzyko sabotażu w Kijowie jest wyższe niż kiedykolwiek.
- Kiedy w 2013 roku przeprowadziliśmy ocenę ryzyka na zaporze w Kijowie, odwiedziliśmy to miejsce i stwierdziliśmy, że w tamtym czasie nie istniał żaden systematyczny monitoring - dodaje fiński ekspert.