To on może pogrążyć Misiewicza i Macierewicza. Przed komisją PiS stanie były prezes PGZ

Powołana przez prezesa PiS komisja ds. Misiewicza ma przesłuchać Arkadiusza Siwko, który w latach 90. był zaufanym Antoniego Macierewicza. . Po wyborach został prezesem Polskiej Grupy Zbrojeniowej, ale kilka miesięcy temu zrezygnował. Według nieoficjalnych informacji przez konflikt z Misiewiczem.

To on może pogrążyć Misiewicza i Macierewicza. Przed komisją PiS stanie były prezes PGZ
Źródło zdjęć: © Facebook.com | MON
Kamil Sikora

Trzech sprawiedliwych, których Jarosław Kaczyński powołał do zbadania sprawy Bartłomieja Misiewicza, nie zasypia gruszek w popiele. Specjalna komisja już dzień po powołaniu przesłucha świadków. Nie tylko Bartłomieja Misiewicza. Na liście znajdzie się też jego protektor Antoni Macierewicz - zdradził marszałek Senatu Stanisław Karczewski w TVN24. Ale na Nowogrodzkiej pojawi się ktoś jeszcze: Arkadiusz Siwko - informuje "Gazeta Wyborcza".

Kluczowy świadek

Jego zeznania nie wzbudzą takich emocji jak Antoniego Macierewicza, a mogą być największym ciosem w szefa MON i jego podopiecznego. Siwko w latach 90. był bliskim współpracownikiem ministra Macierewicza - kierował jego gabinetem. Później sprawdzał się w biznesie - za rządów PiS w państwowych spółkach, gdy rządzili inni, w prywatnych. W grudniu 2015 roku powołano go na prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która przeszła pod kuratelę MON.

Nagle, po nieco ponad roku pracy, Siwko zrezygnował. Antoni Macierewicz oficjalnie podziękował mu za pracę. Powody dymisji tłumaczył, jak zwykle przy takich ruchach kadrowych, zrealizowaniem zadań. - To była ciężka bardzo i wymagająca praca. Została w ciągu 14 miesięcy dobrze przez niego wykonana - mówił Macierewicz w połowie lutego.

Tajemnicze odejście

Ale oczywiście sprawa była nieco bardziej złożona. Prezes miał słabo dogadywać się ze swoim zastępcą Maciejem Lwem-Mirskim - informował "Puls Biznesu". To syn Andrzeja Lwa-Mirskiego, od lat broniącego Macierewicza w rozmaitych procesach (m.in. w sprawie raportu z likwidacji WSI)
. Po przejęciu władzy przez PiS Lew-Mirski senior podpisał umowę z MON, na podstawie której co miesiąc inkasuje ok. 10 tysięcy złotych. Zajmuje się sprawami katastrofy smoleńskiej.

Z kolei Lew-Mirski junior trafił nie tylko do zarządu PGZ, ale i do Służby Kontrwywiadu Wojskowego - informowała "Gazeta Wyborcza". Brał też udział w nocnym wejściu do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Operacją dowodził... Bartłomiej Misiewicz. Dobrze zna tematykę, bo był w komisji likwidacyjnej WSI, później tworzył z Antonim Macierewiczem Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Po przegranych wyborach był na etacie w PiS, często pojawiał się w prawicowych mediach, np. w TV Republika.

Czas zemsty?

Arkadiusz Siwko miał mieć problemy nie tylko z Maciejem Lwem-Mirskim, ale i szarą eminencją resortu Bartłomiejem Misiewiczem. Zapewne kierownictwu MON nie podobało się też, że Siwko zostawił część szefów podległych mu spółek. Tak było np. z Nitro-Chemem, producentem materiałów wybuchowych z Bydgoszczy. Dopiero niedawno następca Siwki wymienił prezesa Tomasza Ptaszyńskiego na Krzysztofa Kozłowskiego. Jak pisaliśmy w WP, poprzednio zajmował się on sprzedażą rybek akwariowych.

Teraz dla Arkadiusza Siwki może przyjść czas zemsty. Jasne jest, że komisja będzie dążyła do usunięcia Misiewicza z PiS, może zdecyduje się też w jakiś sposób uderzyć w samego Macierewicza. Siwko będzie mógł dostarczyć Brudzińskiemu, Kamińskiemu i Suskiemu cennej amunicji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (268)