"To nie ma znaczenia". Dlaczego doszło do katastrofy?
W przypadku przygotowania lotu Tu-154 i podczas niego złamano tyle przepisów, że starczyłoby na kilka katastrof - wylicza Tomasz Hypki, ekspert lotniczy.
Przyczyny katastrofy nie leżą w ostatniej fazie lotu TU-154, a gdzie indziej. Dlatego to czy generał Błasik był w kokpicie czy nie i to kto odczytywał który wysokościomierz nie miało znaczenia.
Koncentrowanie się na ostatniej fazie lotu jest nieporozumieniem, bo on w ogóle nie powinien był się odbyć. Członkowie załogi (3 z 4) nie mieli odpowiednich uprawnień, żeby tym samolotem lecieć, sam samolot nie przeszedł wszystkich przeglądów. Jeżeli wypadek spowoduje kierowca bez prawa jazdy, samochodem bez badań technicznych, to nie ma sensu dyskutować co się kiedy stało. Jeśli ktoś wjedzie na skrzyżowanie na czerwonym świetle, czy ma sens dyskusja o tym czy widział prędkościomierz? Liczy się to, że zostały złamane przepisy, a w przypadku przygotowania tego lotu i podczas niego złamano tyle przepisów, że starczyłoby na kilka katastrof. Badanie ostatniej fazy jest tylko odwracaniem uwagi od rzeczywistych przyczyn i jest to w interesie tych wszystkich ludzi, którym prokuratura może postawić zarzuty.
O wiele ważniejsze jest odnalezienie przyczyn, dlaczego tak fatalny był poziom szkolenia w polskich siłach powietrznych, dlaczego ten lot (a także poprzednie) był tak fatalnie zorganizowany, dlaczego panował taki bałagan. Odpowiedź na te pytania pomoże naprawić sytuację. Przecież to nie była pierwsza katastrofa w siłach powietrznych, a kolejna, która nie powinna była się wydarzyć.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl: